Reklama

Depresja niejedno ma imię [zdjęcia]

Tygodnik CRY
18/10/2024 10:39

Starostwo Powiatowe w Rypinie i Poradnia Psychologiczno-Pedagogiczna we współpracy z Miejsko-Powiatową Biblioteką Publiczną byli organizatorami Powiatowego Dnia Zdrowia Psychicznego Dzieci i Młodzieży. Przez cały dzień w Centrum Aktywności Społecznej Katolik w Rypinie trwały warsztaty, prelekcje i panele dyskusyjne prowadzone przez ekspertów z dziedziny psychologii, psychiatrii oraz edukacji

– To wydarzenie miało na celu zwiększenie świadomości na temat wyzwań związanych ze zdrowiem psychicznym dzieci i młodzieży oraz wspieranie działań na rzecz profilaktyki i edukacji w tym zakresie – wyjaśnia starosta Jarosław Sochacki.

 

Depresja jeszcze do niedawna była wstydliwą chorobą. Wiele osób na nią ciepiących cierpiących nawet nie wiedziało, co im dolega. Szczególnie to dotyczyło dzieci i młodzieży. Obecnie mówi się o tej wyniszczającej przypadłości częściej. Przyznają się do niej znani i podziwiani. Dzięki temu coraz więcej osób zgłasza się do psychiatrów i terapeutów po pomoc.

 

Jednym z wydarzeń Powiatowego Dnia Zdrowia Psychicznego Dzieci i Młodzieży było spotkanie z Markiem Plawgo – polskim lekkoatletą i wielokrotnym medalistą mistrzostw świata, Anną Morawską-Borowiec – psycholożką i prezeską Fundacji Twarze Depresji, oraz lek. med. Katarzyną Wojciechowską – wojewódzką konsultantką w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży.

 

– Marek Plawgo jest ambasadorem kampanii społecznej naszej Fundacji Twarze Depresji „Nie oceniam. Akceptuję”. Był jednym z pierwszych sportowców w Polsce, który zaczął otwarcie mówić o swojej walce z tą chorobą. Dla nas jest bohaterem, bowiem mówienie o zdrowiu psychicznym nadal wymaga odwagi – przedstawiła gościa specjalnego spotkania Anna Morawska-Borowiec.

– To jest choroba demokratyczna. Dotyka ludzi bogatych, dotyka biednych, dotyka kobiety, dotyka mężczyzn, dotyka młodych i starszych. Po zakończeniu kariery zacząłem się zmagać z różnymi problemami, które komplikowały mi życie. Coraz trudniej było mi się skoncentrować, coraz trudniej było mi znajdować powody do wyjścia z domu, natomiast coraz łatwiej znajdowałem nowe wymówki, żeby wyłączać się z życia społecznego i unikać ludzi. Pracowałem wówczas zdalnie, nie musiałem wychodzić z domu, jedzenie przywożono mi pod drzwi. Zorientowałem się, że się wyłączyłem z życia. Symbolem tego były piętrzące się kartony po jedzeniu. To był też taki moment, w którym dzwoniący telefon wywoływał u mnie atak paniki, że ktoś czegoś ode mnie będzie chciał. Nawet nie byłem w stanie odpisać na prosty mail. Takich sygnałów alarmowych było mnóstwo, ale je ignorowałem z nadzieją, że to się poprawi w końcu. Zaczęły się pojawiać myśli samobójcze. Nie widziałem dobrej przyszłości przed sobą. Wiedziałem, że trudno będzie mi pójść do psychiatry i tak mijały kolejne tygodnie, aż w końcu pełen strachu, że ktoś mnie zobaczy pod gabinetem psychiatrycznym skierowałem tam swoje kroki. Całe szczęście, że znalazłem się w tym gabinecie, całe szczęście, że usłyszałem coś co było wtedy dla mnie straszną diagnozą. Miałem wówczas nadzieję, że jak dostanę tabletki to za dwa, trzy tygodnie wszystko już będzie w porządku. Niestety, leczenie depresji trwa minimum 6 miesięcy, zdarza się, że rok i ta choroba może nawracać – mówił sportowiec.

Marek Plawgo dopiero po 3 miesiącach zdecydował się powiadomić o swojej przypadłości bliższe i dalsze otoczenie.

– Stałem się skrajnie wrażliwy na reakcję ludzi, na to co o mnie mówią, na to co o mnie myślą, jak się wobec mnie zachowują, czego ode mnie wymagają, o co mnie proszą, więc pomyślałem że jeżeli napiszę o swojej depresji publicznie dam im czas na oswojenie się z tą wiadomością. Żyłem w bańce, w której choroba psychiczna była tematem tabu. Napisałem dłuższy tweet wysłałem go i wyłączyłem telefon – tłumaczył lekkoatleta.

– Po kilku godzinach włączyłem ten telefon. Informacja o mojej depresji pojawiła się w każdym dużym portalu, nawet po raz pierwszy Pudelek o mnie napisał. W wielkich koncernach medialnych ta wiadomość miała się klikać, natomiast Pudelek jako jedyny podał numery telefonów pomocowych. Zaskoczyło mnie i wzrusza do teraz, że nie stałem się człowiekiem leczącym się psychiatrycznie, ale osobą, która zyskała mnóstwo wsparcia od znajomych i obcych mi ludzi. Okazało się, że wiele osób z mojego najbliższego otoczenia ma ten problem, ale nie odważyli się dotąd o tym powiedzieć – wyjaśnił gość spotkania.

W kampanię Fundacji Twarze Depresji „Nie oceniam. Akceptuję” zaangażowało się ponad 60 znanych osób, które swoim świadectwem inspirują ludzi w całej Polsce do leczenia depresji poprzez połączenie farmakologii i psychoterapii.

– Coraz lepiej rozumiemy, że nasze zdrowie psychiczne jest elementem nieoddzielnym od zdrowia somatycznego. W zeszłym roku ponad 5 tysięcy Polaków odebrało sobie życie. Wśród nich 4 200 mężczyzn. Za wieloma z tych dramatów stała nieleczona lub nieprawidłowo leczona depresja. Najważniejsze jej objawy to obniżony nastrój, brak energii, utrata zainteresowań. W tej chorobie nic nie cieszy, pojawiają się problemy ze snem, z pamięcią, z koncentracją. Uważamy, że jesteśmy beznadziejni, że nic nam nie wychodzi. Jeśli takie objawy otrzymują się co najmniej przez dwa tygodnie, jest to powód do niepokoju i należy udać się do specjalisty. W przypadku myśli samobójczych, które są powszechne w depresji, nie należy czekać ani chwili, tylko trzeba natychmiast dostać się na konsultację do lekarza. W zeszłym roku 146 dzieci odebrało sobie życie, ponad 2 tysiące usiłowało próbowało popełnić samobójstwo. Trzy tygodnie temu prowadziłam w naszej fundacji interwencję związaną z siedmiolatkiem stojącym w oknie. Nasz najmłodszy podopieczny ma 4 lata – mówiła Anna Morawska-Borowiec.

 

Nie każdy obniżony nastrój to depresja. W jej przypadku cierpienie jest tak silna i tak duże, że osoby chorujące na tę chorobę chcą przestać istnieć, aby skończyła się ich udręka.

 

– Pojawia się duże poczucie winy, że nie radzę sobie, że zawodzę, że jestem ciężarem, że zawalam różne rzeczy, że nie mam na nic siły, nie mam energii. Jest też wstyd, który powoduje, że młode osoby bardzo długo czekają z tym, żeby poprosić o pomoc, zwrócić się do kogokolwiek o wsparcie. To też ogromna samotność młodych ludzi w cierpieniu. Jeśli odpowiednio wcześnie, na pierwszym etapie depresji dziecko zostanie zdiagnozowane, to niekonieczna będzie farmakologia, często wystarczy psychoterapia – wyjaśniła dr Katarzyna Wojciechowska.

 

Tekst i fot. (jd)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Rypin-cry.pl




Reklama
Wróć do