Reklama

Jaka była prawda w Walasiewiczównie?

Tygodnik CRY
27/04/2023 11:58

W czwartek 13 kwietnia w Muzeum Ziemi Dobrzyńskiej w Rypinie odbyła się prelekcja Marzeny Jaworskiej, kustoszki Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie, autorki biografii Stanisławy Walasiewiczówny.

Lekkoatletka urodziła się w 3 kwietnia 1911 roku w Wierzchowni koło Górzna, wsi w powiecie brodnickim. Gdy miała kilkanaście miesięcy, wraz z rodziną wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych, gdzie jej ojciec otrzymał pracę w stalowni w Cleveland.

– Sport pociągał ją od wczesnego dzieciństwa. Całe dnie spędzała w miejskim parku rekreacyjnym. Biegała, grała w koszykówkę i baseball. W1927 roku Pismo „Cleveland Press” zorganizowało zawody lekkoatletyczne dla dziewcząt pod hasłem „Szukamy olimpijczyków”. Uczestniczyło w nich 14 tysięcy zawodniczek, wśród nich Walasiewiczówna. Została zakwalifikowana do reprezentacji olimpijskiej USA w sztafecie 4X100 metrów i jako rezerwowa w biegu na 100 metrów. Niestety, brak obywatelstwa amerykańskiego i pełnoletności wyeliminowały ją z uczestnictwa w rywalizacji – wyjaśniła prelegentka.

W Cleveland Stella Walsch, bo takim imieniem i nazwiskiem posługiwała się Walasiewiczówna w Stanach Zjednoczonych, wstąpiła do polskiej organizacji Sokół, na rzecz której później przez wiele lat pracowała jako trenerka. Gdy w 1929 roku przyjechała po raz pierwszy do Polski z grupą Polonii Amerykańskiej na Wszechsłowiański Zlot Sokolstwa, na zawodach sportowych towarzyszących imprezie wygrała w kilku konkurencjach, wzbudzając sporą sensację. Za namową władz PZLA wstąpiła do warszawskiego klubu Sokół – Grażyna i zadebiutowała w polskich barwach w meczu z Austrią i Czechosłowacją w Królewskiej Hucie.

– Spisała się znakomicie, zwyciężając w konkurencjach biegowych na 60, 100 i 200 metrów oraz w skoku w dal – mówiła Marzena Jaworska o początkach kariery Stanisławy Walasiewiczówny.

Rozpoczęła się droga polskiej lekkoatletki na sportowe szczyty. W 1930 roku na Światowych Igrzyskach Kobiet w Pradze zajęła pierwsze miejsca w biegach na 60, 100 i 200 metrów oraz trzecie w sztafecie 4X100 metrów. Na olimpiadzie w Los Angeles w 1932 r. była pierwsza na 100 metrów, a w 1936 w Berlinie druga też na 100 metrów. Zdobywała laury również na Mistrzostwach Europy i Akademickich Mistrzostwach Świata.

– Walasiewiczówna zadziwiała swoją sprawnością do późnego wieku. W 1951 roku zdobyła swój ostatni tytuł mistrzyni USA w skoku w dal. Karierę zawodniczą zakończyła w 1956 roku. Wyszła wówczas za mąż za Amerykanina Harrego Neila Olsona. Pasja do sportu sprawiła, że w Cleveland do końca życia trenowała młodzież. Często odwiedzała Polskę jako działaczka polonijna i trenerka, wspierając akcje PKOL-u. Po raz ostatni była w ojczyźnie w 1977 r. jako honorowy gość III Igrzysk Polonijnych – wyjaśniła mówczyni.

Walasiewiczówna planowała kolejny przyjazd do kraju urodzenia w 1981 roku, ale tragedia na parkingu centrum handlowego w Cleveland zakończyła jej życie.

– Znalazła się w niewłaściwym czasie w niewłaściwym miejscu. Pojechała do sklepu i wychodząc z niego, zobaczyła na parkingu, że ktoś się włamuje do jej samochodu. Wywiązała się szarpanina między nią, a dwoma młodymi mężczyznami. Została postrzelona, leżała przy samochodzie najprawdopodobniej bardzo długo. Znaleziono ją przez przypadek. Karetka, która po nią jechała, złapała gumę, została więc odwieziona do szpitala przez policjanta. Zmarła na stole operacyjnym. Koroner podczas badań stwierdził, że była osobą interpłciową. Ta wiadomość przedostała się do prasy. Sugerowano, że była mężczyzną, uznano, że należy jej odebrać wszystkie medale, że to oszustka. Polska społeczność była tym bardzo oburzona, zawiązał się nawet komitet broniący dobrego imienia lekkoatletki. Ostatecznie koroner stwierdził, że Stanisława Walasiewicz całe swoje życie żyła jako kobieta, urodziła się jako kobieta i czuła się kobietą. Medali jej nie odebrano – wyjaśniła prelegentka.

Jaka była Walasiewiczówna, jakie robiła wrażenie, opisał Wojciech Trojanowski, polski lekkoatleta, dziennikarz i sprawozdawca sportowy.

– Poznałem ją, gdy w roku 1930 przyjechała do Polski. Trudno było nazwać ją ładną, ale usposobienie miała niezwykle miłe – skromna, nieśmiała, koleżeńska, pełna najlepszej woli, aby pomagać swoim koleżankom. Oglądałem ją na treningach, nawet sam konkurowałem z nią – ja przez płotki, ona w biegu płaskim. I nawet wtedy doznawałem dziwnego uczucie, że obok mnie biegnie ktoś, kogo twarde, łomocące kroki jakoś dziwnie z kobiecą naturą się nie zgadzają. Podejrzenia, poparte później przez panny z AZS-u zatrzymałem dla siebie. Ale każde nasze spotkanie miało wyraz dwojaki: fizyczna charakterystyka chłopca, a usposobienie delikatne, miękkie i w stu procentach kobiece. I szlachetne, do tego pełne przyjaźni i ukochania kraju, który przecież znała tak mało – podkreślał znajomy lekkoatletki.

Tekst i fot. (jd)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Rypin-cry.pl




Reklama
Wróć do