Reklama

Jarmark na Agrze [zdjęcia]

Tygodnik CRY
21/09/2022 11:46

Na tegorocznej Agrze pojawiła się ekipa z Muzeum Ziemi Dobrzyńskiej w Rypinie, w której rej wodził nie kto inny jak dyrektor Andrzej Szalkowski. Na stoisku placówki do kupienia były publikacje przez nią wydane, poświęcone historii naszego miasta i ziemi dobrzyńskiej.

W sobotę 10 września goście odwiedzali również kramy rękodzielników i próbowali jadła wytworzonego tradycyjnymi metodami, natomiast w niedzielę 11 września nacisk położono na przedstawienie dawnej pracy rolników na ziemi dobrzyńskiej. Z tego powodu pokazano urządzenia i sprzęty, o których młodsze pokolenie wychowane na wsi w najlepszym wypadku słyszało, natomiast starsze mogło się jeszcze nimi posługiwać podczas pracy w polu czy w gospodarstwie. Niektóre z tych przedmiotów liczyły sobie około 150 lat, chociażby przykład wóz drabiniasty.

– Wielką ciekawość wzbudza pięknie odrestaurowany i w pełni sprawny maneż z kolekcji pana Janusza Pepela. Są też dwie młockarnie. Starsza, drewniana jest na prostą słomę. Oprócz ziarna uzyskiwano z niej słomę służącą do naprawy i wykonywania strzechy. Zdobyliśmy ją jakieś dwa miesiące temu, podczas wizyty w Rachcinie. Była tam rozbierana stodoła i zobaczyliśmy, jak wyciągają z niej tę, już zabytkową, młockarnię. Okazało się, że właścicielka, emerytowana nauczycielka, przekazała nam sprzęt bezpłatnie. Druga z młockarni – Warmianka to urządzenie z lat 50. XX wieku. Z niej słoma wychodziła połamana i pszarpana, więc nie nadawała się na budowę dachów. Największe zainteresowanie wzbudza jednak pewien zagadkowy przyrząd. Jest nim kręciek do torfu z napędem w postaci końskich mięśni. Wychodzą z niego pecyny zmielonego i sparsowanego torfu, które suszono na łące. Schnięcie trwało około tygodnia, lecz jak przyszedł deszcz to cała robota szła wniwecz – tłumaczył Andrzej Szalkowski.

Zdobyty drogą operacyjną torf, który posłużył dyrektorowi muzeum do zademonstrowania działania kręćka wzbudził spore zainteresowanie publiczności. Niektórzy pytali o cenę i kaloryczność. Cena okazała się zaporowa, a kaloryczność znacznie zawyżona, poza tym torfem obecnie nie wolno palić w piecach, więc do żadnej transakcji nie doszło. W trakcie pokazu kręciek był obsługiwany przez pięknego rumaka, jego przewodnika w ubraniu bardziej kowbojskim niż naszym regionalnym i szefa muzeum w stroju organizacyjnym czyli dobrzyńskim. W pewnym momencie z tłumu obserwatorów wyszedł wicestarosta Piotr Czarnecki i zaoferował pomoc w produkcji pecyn. Andrzej Szalkowski nie odmówił, więc samorządowiec zdjął marynarkę, zakasał rękawy i ruszył do boju. Niestety na krótko, praca okazała się zbyt ciężka i dyrektor musiał znowu sam ładować surowiec do kręcioły.

Wśród uczestników jarmarku dobrzyńskiego były osoby, które dzieliły się z muzealnikami wspomnieniami z przeszłości.

– Nasze stoiska odwiedziły setki ludzi. Przeprowadziliśmy mnóstwo ciekawych rozmów. Poznaliśmy nazewnictwo, o którym wcześniej ani nie słyszeliśmy, ani nie spotkaliśmy go w literaturze. Umówiliśmy się więc na wywiady z niektórymi gośćmi, a co więcej padły deklaracje przekazania nam różnych obiektów i urządzeń do naszej muzealnej kolekcji – pochwalił się Andrzej Szalkowski.

Tekst i fot. (jd)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Rypin-cry.pl




Reklama
Wróć do