
Od połowy grudnia do świąt Michał Wiśniewski wraz ze współpracownikami przemierza Polskę i odwiedza domy dziecka, rozdając prezenty. Trwa to już niemal ćwierć wieku. Od trzech lat na jego trasie znajduje się Dom Dziecka im. Janusza Korczaka w Rypinie.
Trzy lata temu na pomysł zaproszenia piosenkarza do swojej placówki wpadła dyrektorka Joanna Śmigielska. Tegoroczna wizyta dostarczyła dzieciom, podobnie jak poprzednie, dużo emocji. Twierdzili, że nie podarunki są ważne, lecz sam fakt pojawienia się artysty u nich.
W środę 18 grudnia czekali podekscytowani na gościa. Gdy się zjawił, rozładował onieśmielenie młodych ludzi żartami i brakiem dystansu, pamiętał ich imiona. Przeczytał fragmenty książki, którą napisała jego mama Grażyna. Dzieciństwo piosenkarza było równie traumatyczne jak jego rodzicielki. Oboje doświadczyli przemocy, oboje są alkoholikami, obecnie niepijącymi. Matka Michała jest trzeźwa od 15 lat dzięki synowi. To on zawiózł ją na detoks i leczenie do szpitala psychiatrycznego. Zerwanie z nałogiem było warunkiem widywania wnuków i wspólnego mieszkania.
Piosenkarz podał rękę osobie, która zmarnowała mu najwcześniejsze lata, może dlatego, że sama miała je straszne. Matka Grażyny znęcała się nad nią, a ona panicznie się jej bała. Potem lękała się męża, również alkoholika uciekającego się do przemocy, który w końcu popełnił samobójstwo.
Podczas spotkania w Rypinie Michał Wiśniewski powiedział podopiecznym domu dziecka, że obecnie mama jest jego najlepszym przyjacielem.
– Wybaczyć się da wszystko, ale zapomnieć nie – zwrócił się do młodych ludzi. Zachęcał, żeby i oni, gdy będzie to możliwe, pojednali się ze swoimi rodzicami, mimo doznanych krzywd.
Zapytaliśmy piosenkarza o wpływ smutnego dzieciństwa na jego dorosłe życie i czego mu w owym czasie najbardziej brakowało.
– To taka ciągłość. Jestem DDA (dorosłym dzieckiem alkoholików – red.). Chciałem nie popełniać błędów rodziców, jednak wpadłem w nałóg, teraz już nie piję. Nie udało mi się wytrwać w jednym małżeństwie, lecz mam dzieci przy sobie praktycznie non stop i poprawne relacje z nimi. Uważam, że bardzo dobrze je wychowaliśmy wspólnie z Martą i Anią, nie mamy praktycznie żadnych problemów, chociaż mnie nie udało się ustrzec przed niektórymi pomyłkami moich rodziców. Wydaje mi się, że musi minąć kilka pokoleń, żeby to wszystko się naprawiło. Trzeba przypominać, co się działo, nie jest tak, że da się wszystko naprostować od razu. Nie pamiętam sytuacji, żeby mama mnie przytulała, czy okazywała czułość. Nie mam z nią żadnych zdjęć z dzieciństwa. W książce przedstawia ten czas z własnej perspektywy, nie ze wszystkim się zgadzam. Wiem, że robiła na pewno wiele, ale moim zdaniem nie dość, żeby odzyskać dzieci i się nimi odpowiednio zająć. To ją przerosło, pamiętajmy, że jako dziecko nie zaznała miłości, potem była nieszczęśliwie zakochana w moim tacie, który wciągał ją w alkohol. Miała 16 czy 15 lat, gdy się poznali. Była doświadczona przez życie, ale bez własnego doświadczenia życiowego.
Mieszkałem z ojcem, trochę u babci, w domu dziecka, w rodzinie zastępczej, gdzie mnie wykorzystywano, traktowano znacznie gorzej od biologicznego syna. O ile matka zastępcza była w zasadzie w porządku, ojciec nie. Często bywa, że jedno z rodziców próbuję narzucić absolutnie nowe zasady człowiekowi, który przychodzi z domu dziecka i jeszcze oczekuje wdzięczności. W dzieciństwie najbardziej pragnąłem zwyczajnego domu z kochającą się i rozumiejącą wzajemnie rodziną – powiedział Michał Wiśniewski.
Wychowankowie domów dziecka sporadycznie są biologicznymi sierotami. Ich rodzice nie sprostali wyzwaniu jakim jest wychowywanie potomstwa. Tak też jest w przypadku dzieci z Rypina. One wstydzą się sytuacji, w której się znalazły, podobnie jak Michał tęsknią do domu z trzeźwymi rodzicami, którzy przytulają, a nie biją. Artysta z każdą wizytą stara się wytłumaczyć im, że nie są niczemu winne, umacniać w nich poczucie własnej wartości. Dlatego tak bardzo na niego czekają, z nadzieją, że jeszcze ich życie będzie szczęśliwe.
Tekst i fot. (jd)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Jakieś dorosłe te "dzieci".
Alkoholik, bankrut, 3 razy rozwiedziony - czy nie mamy w Polsce ciekawszych "gwiazd"?
Trzeba się najpierw zastanowić czy to jest obecnie dobry wzór dla dzieci. Czytaj poprzedni wpis
A gdzie wychowankowie czyżby na posilku