Reklama

Organek w Rypinie [zdjęcia]

Tygodnik CRY
07/02/2020 16:57

Miejsko-Powiatowa Biblioteka Publiczna w Rypinie spotkanie z Tomaszem Organkiem zorganizowała w sali sesyjnej miejskiego urzędu, słusznie przewidując, że publiczność nie zmieści się w progach książnicy.

W czwartek 23 stycznia około 80 osób przyszło posłuchać, co ceniony muzyk powie o swoim debiucie prozatorskim zatytułowanym „Teoria opanowywania trwogi” i o swej drodze na muzyczny firmament. Spotkanie prowadził Marek Taczyński. Dużo uwagi w rozmowie obu panów zostało poświęcone dzieciństwu artysty i wspomnieniom związanych z domem rodzinnym Tomasza Organka. Dorastał w Raczkach, wsi położonej w województwie podlaskim.

– To miejscowość wielokrotnie mniejsza od Rypina, leżąca między Oleckiem, Suwałkami i Augustowem. Mieszkałem w niej przez 20 lat, mamy tam dom rodzinny, który dzisiaj stoi opustoszały, ponieważ rodziców już nie ma na świecie, brat mieszka od wielu lat za granicą, więc te Raczki są dla mnie miejscem pięknych i bolesnych powrotów. W nich jest całe moje dzieciństwo, cała moja przeszłość. Nie do końca jeszcze się tam porozliczałem sam ze sobą. Z drugiej strony są cudowne wspomnienia miejsca pełnego słońca, jezior, spływów kajakowych doliną Rospudy, wspaniałego czasu dzieciństwa i młodości. Tam założyłem pierwszy w życiu zespół. Tych wspomnień jest bardzo dużo, ale nie są jednolite. W latach nauki w liceum byłem odseparowany od rówieśników z powodu autobusów, ostatni był gdzieś po 17:00 i w związku z tym nie miałem możliwości uczestniczenia w życiu społecznym młodzieży. Wobec tego czytałem książki, słuchałem muzyki. Zbudowałem sobie świat, w którym postanowiłam się nie nudzić, w którym było mi dobrze. Myślę, że to odseparowanie miało olbrzymi wpływ na mój charakter, na moją osobowość, na mój rozwój, na całokształt tego, kim później się stałem. Takie życie na głębokiej prowincji jaką są Raczki, chroni od wielu pokus, na które młody człowiek jest narażony. Z perspektywy mężczyzny 44-letniego oceniam to pozytywnie, chociaż wówczas byłem zawiedziony tym, że nie mam możliwości pójścia, na przykład, z koleżanką na dyskotekę. Nie mogłem skończyć szkoły muzycznej, która była w Suwałkach, nie miałam czym się tam dostać. Musiałem sobie sam poradzić z nauczeniem się gry na instrumencie – wspominał artysta swoją pierwszą połowę życia.

Mimo, że Organek kochał kraj lat dziecinnych, wiedział, że w Raczkach nie zostanie. Gdzieś istniał świat, do którego go ciągnęło, świat który oglądał w MTV. Żeby się doń zbliżyć i dobrze go poznać, zaczął uczyć się angielskiego.

– Miałem potrzebę poznawania tego, co jest gdzieś dalej. Czekałam na tę maturę, żeby naturalnym ciągiem wyjechać na studia, bo to był najlepszy sposób konfrontacji z moimi marzeniami. Jakiż był mój zawód, gdy się nie dostałem za pierwszym razem. Z tą całą chęcią wydobycia się z Raczek, z oczekiwaniem na wielki świat wjeżdżałem windą piętro wyżej w swoim liceum do szkoły języków obcych – kontynuował z nutą autoironii swoją opowieść.

Drugie podejście się powiodło, Tomasz Organek dostał się na anglistykę w Toruniu. Wsiąknął w życie studenckie i muzyczne miasta, założył kolejny zespół, jeździł na koncerty, poznawał środowisko. Było to przecieranie szlaków do muzycznej kariery, którą wstrzymała posada nauczyciela angielskiego. Nie tyle z wyboru i pragnienia, ile z powodów merkantylnych. Pracę w szkole przerwał Organkowi wypadek samochodowy. Spędził pół roku w szpitalu, drugie pół na dochodzeniu do siebie i postanowił już do uczenia nie wracać, chociaż uważa, że robił to dobrze. Zaczął konsekwentnie doskonalić swój warsztat, np. studiując w Akademii Muzycznej w Katowicach i stawać się coraz bardziej popularnym gitarzystą, wokalistą, kompozytorem i autorem tekstów. Pisał nie tyko słowa do utworów muzycznych, również opowiadania, zaczął w trakcie studiów. Wysyłał je do periodyków literackich. Jedno z nich puchło, stawało się coraz dłuższe, stawało się powieścią. Jeszcze nie była gotowa, gdy zagadnął autora Marcin Meller, dyrektor Grupy Wydawniczej Foksal, pytając czy może pisze coś więcej, niż teksty piosenek. Dziennikarz dostał do przeczytania niedokończoną powieść i postanowił ją opublikować w wydawnictwie W.A.B. należącym do grupy.

– Miałem ambicję, żeby napisać o czterdziestolatkach, o ludziach ze swojego pokolenia, których podpatruję, z którymi mam kontakt, których zdaje się rozumiem. W moim środowisku bardzo często rozmawiamy na tematy poruszane w książce. Wielu znajomych po latach pracy w dużych korporacjach wycofuje się i ucieka na wieś, ponieważ dopadają ich problemy psychiczne, napięcia, depresja, rozpad związków. Ten kapitalizm w wersji hard odbija się na nich bardzo silnie – wyjaśnił pisarz.

Spotkanie z Tomaszem Organkiem zakończyło się długą kolejką po autografy, składane na kartach książki, albo na obwolucie jednej z jego płyt.

Tekst i fot. (jd)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Rypin-cry.pl




Reklama
Wróć do