Reklama

Pisarz o zaginięciu Jowity Zielińskiej: „Pewne podłoże kryminalne”

Tygodnik CRY
11/10/2024 09:07

O zaginionych w rypińskiej bibliotece, czyli dalszy ciąg relacji ze spotkania z pisarzem Szymonem J. Wróblem

W poszukiwaniu zaginionych osób liczy się czas i odpowiednie działania służb, szczególnie policji. Czasem zauważenie, wydawać by się mogło, mało ważnego szczegółu staje się kluczowe.

 

– Jednym z bohaterów mojej książki jest Bogdan Lach, chyba najsłynniejszy profiler w Polsce, pierwowzór komisarza Meyera w kryminałach Katarzyny Bondy i on opowiedział mi niewiarygodną wręcz historię. To była jedna z najgłośniejszych spraw. W 1990 roku w Krakowie z Wisły wyłowiono szczątki studentki, a właściwie jej skórę, z której zabójca uszył coś w rodzaju kubraczka. Podejrzany został skazany m.in. na podstawie mikrośladów, które zostały znalezione na wewnętrznej części desek drewutni, w której oskórowywał swoją ofiarę. Te same mikroślady są przenoszone tylko przez jeden rodzaj much i były też na tej skórze. Ktoś wcześniej dobrze je zabezpieczył – opowiadał Szymon Wróbel.

 

Ponad 3 miesiące temu zaginęła Jowita Zielińska. Mieszkańcy naszego powiatu mają nadzieję, że się odnajdzie cała i zdrowa. Jedna z uczestniczek spotkania zapytała pisarza, co o tym sądzi...

 

– W waszej sprawie pani Jowity mam wątpliwości odnośnie postępowania służb. System poszukiwania osób nie działa prawidłowo od lat, między innymi dlatego, że w Polsce brakuje 13 tysięcy policjantów, chociaż Krzysztof Balcer, jeden z najważniejszych policyjnych negocjatorów twierdzi, że nawet 15 tys. Zaginięcia, zwłaszcza w małych komisariatach, traktowane są powierzchownie. Nie znam akt tej sprawy, ani nie rozmawiałem z rodziną Jowity Zielińskiej, ale z doniesień medialnych i patrząc przez pryzmat podobnych zdarzeń uważam, że w pierwszych dniach można było zrobić więcej i pozyskać większy materiał, który spowodowałby, że dzisiaj można byłoby mówić o jaśniejszym obrazie tego zdarzenia. Moim zdaniem to zaginięcie jest w ciemnej liczbie ukrytych przestępstw. Jestem w 100 procentach pewien, że ma podłoże kryminalne – wyjaśnił pisarz.

 

Niekiedy bezpośrednią przyczyną zaginięć jest przemoc panująca w domu, zarówno fizyczna jak i psychiczna. Nie każdy jest to w stanie wytrzymać i ucieka z domu. Taki przypadek miał miejsce w rodzinie przyjaciela Szymona Wróbla, o czym napisaliśmy w zeszłotygodniowym wydaniu CRY, w pierwszej części artykułu. Przypominamy, że kolega pisarza ma brata trwale, świadomie zaginionego, który w wieku 18 lat opuścił dom i co jakiś czas dawał sygnał, że żyje.

 

– Ojciec mojego przyjaciela, który był odpowiedzialny za to, że chłopak zniknął, zmarł, więc kumpel chciał poinformować brata, że pewien etap w życiu tej rodziny się skończył i poprosił mnie o pomoc. Wydawało mi się, że Itaka (Fundacja Itaka. Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych, nie mylić z Biurem Podróży Itaka – red.) jest dobrym adresem, ale Krzysiek wpadł na inny pomysł. Przyjrzał się adresowi mailowemu, z którego brat napisał mu kilka lat wcześniej informację, że żyje. Miał podejrzenie, że ten mail był z Australii, więc wziął jego pierwszy człon, który był najprawdopodobniej nazwą jakiejś restauracji. Potem wszedł na profil facebookowy właścicielki owej knajpy i zobaczył jej zdjęcia z bratem. Z tą kobietą nie udało mu się porozumieć, nie odpowiadała na jego monity. Jedyne co wie, to jak wyglądał jego brat 2 lata temu i że wówczas żył – relacjonował autor „Zawieszonych. O zaginionych i ludziach, którzy ich szukają".

 

Spotkanie z Szymonem J Wróblem było tak ciekawe, że kolejnymi historiami opowiedzianymi przez pisarza w Miejsko-Powiatowej Bibliotece Publicznej w Rypinie nie omieszkamy podzielić się z naszymi czytelnikami w następnym wydaniu „CRY”.

 

Tekst i fot. (jd)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Rypin-cry.pl




Reklama
Wróć do