
Od 25 marca decyzją ministra edukacji Dariusza Piontkowskiego szkoły mają obowiązek zdalnego realizowania programu nauczania.
– Nauczyciel powinien przygotować pracę zdalną w błyskawicznym tempie, zobaczyć, jakie są narzędzia i stopniowo wdrażać się tak, aby za kilka dni mógł już systematycznie realizować podstawę programową i rozpocząć normalną pracę z uczniem – powiedział minister 16 marca na antenie Radia Białystok.
Nikt nie zapytał nauczycieli, czy mają w domu komputer na wyłączność, jak działa u nich internet, nie przeprowadzono żadnych szkoleń, chociażby online. Nie ma mowy o powszechnych wideokonferencjach z uczniami. Pedagodzy robią co mogą, żeby zrealizować wymaganą podstawę programową. Kuratoria żądają od dyrektorów szkół sprawozdań jak przebiega zdalna nauka, z jakich materiałów nauczyciele korzystają, co zadają uczniom, jak egzekwują odpowiedzi.
O sposoby radzenia sobie z nagłą zmianą trybu nauczania zapytaliśmy Małgorzatę Cytę, dyrektorkę Szkoły Podstawowej im. ks. kard. Stefana Wyszyńskiego w Borzyminie. Uczą się w niej dzieci z terenów wiejskich, na których zazwyczaj nie ma dostępu do szerokopasmowego internetu. W szkole panuje serdeczna atmosfera, uczniowie mają dużo zajęć pozalekcyjnych, są kółka przedmiotowe, zespoły taneczne, wokalny, teatralny, zajęcia sportowe. Realizowane są warsztaty prowadzone przez firmy zewnętrzne, szkoła bierze udział w wielu konkursach i zdobywa w nich nagrody.
– Porozumiewamy się z uczniami i rodzicami przy pomocy mejli, przez Messenger, Skype albo telefonicznie. Nauczyciele przygotowują dodatkowe materiały do nauki, korzystając z platform edukacyjnych i własnych zasobów. Wcześniej muszą przejrzeć tę ofertę i wybrać ich zdaniem najciekawszą, a przede wszystkim łatwo dostępną. Sami też opracowują kolejne lekcje i wysyłają je w PDF-ie, albo umieszczają w portalach społecznościowych, w zamkniętych grupach. Jeśli dziecko ma problem ze zrozumieniem czegokolwiek, nauczyciel kontaktuje się z nim bezpośrednio i stara się wytłumaczyć. To wymaga dużej samodyscypliny, wsparcia rodziców, które na szczęście mamy, a przede wszystkim dostępu do komputera i internetu. Z tym ostatnim bywa niewesoło, połączenie się rwie, albo działa bardzo wolno. Nie wszędzie jest zasięg. Jeśli w rodzinie jest kilkoro dzieci i jeden komputer to pojawia się kolejny kłopot – mówi dyrektorka SP w Borzyminie.
– Staram się wszystko pospinać. Dla nas: uczniów, rodziców nauczycieli jest to wyzwanie, dążymy do wypracowania możliwie najlepszej i skutecznej metody. Nie chcemy obciążać dzieci zbyt dużą ilością materiału, one nie powinny spędzać wielu godzin przed komputerem, szczególnie te z młodszych klas. Dlatego nasi nauczyciele starannie selekcjonują materiały im wysyłane – wyjaśniła Małgorzata Cyta.
Borzymińskich uczniów ominie w drugiej połowie roku szkolnego wiele atrakcji. Nie będzie pikniku rodzinnego, występów, wycieczek, zabaw na świeżym powietrzu. Już nie mogą się doczekać powrotu do szkoły.
Tekst i fot. (jd)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie