
Ludzie doświadczeni przez los, samotni i ci, którym w życiu powinęła się noga, przyszli w czwartek 20 grudnia do sali sesyjnej urzędu miasta na zaproszenie Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, aby wspólnie obchodzić zbliżające się Boże Narodzenie
Goście obejrzeli występ uczestników Warsztatu Terapii Zajęciowej „Nadzieja” i w towarzystwie samorządowców zasiedli do świątecznego posiłku. Marta Kubas-Trędewicz, kierowniczka MOPS-u wraz z koleżankami z pracy zadbała o to, by na stole nie brakowało przysmaków.
– Co roku wysyłamy imienne zaproszenia do naszych podopiecznych, są ogłoszenia na stronach internetowych urzędu miasta i w gablocie. Na wigilię może przyjść każdy, kto czuje potrzebę spędzenia tego przedświątecznego czasu z innymi ludźmi. Mamy pod opieką około 700 rodzin, czyli mniej więcej 2000 osób, również bezdomnych. Dużym problemem jest ubóstwo powiązane z różnorakimi niewydolnościami. Staramy się pomagać im w wyjściu na prostą, szukamy dla nich pracy, szkoleń, kursów zawodowych. W kłopoty może popaść każdy, wystarczy przewlekła choroba, utrata posady, rozpad rodziny, alkoholizm. Problemem są zaległości alimentacyjne. Niektórzy celowo nie podejmują zatrudnienia, uważając, że się to nie opłaca, skoro komornik zabierze im znaczną część wynagrodzenia – powiedziała nam szefowa MOPS-u.
Jednym z obecnych na uroczystości był Zbigniew Brodacki, którego życie jest przykładem, że z najgorszej opresji można wyjść, jeśli znajdą się osoby, które wyciągną pomocną dłoń.
– Zdarzenia losowe spowodowały, że stałem się bezdomny, nie miałem niczego. Dzięki pomocy dobrych ludzi czyli paniom z MOPS-u, księdzu Markowi Smogorzewskiemu, panu burmistrzowi, moje życie się odmieniło. Nikt z nich nigdy nie odmówił mi wsparcia. Mam teraz lokum – mieszkanko socjalne, zrobiłem prawo jazdy i uprawnienia na wózki widłowe. Pracuję, wprawdzie dorywczo, ale potrafię się już samodzielnie utrzymać, nawet samochód kupiłem. Jestem bardzo wdzięczny tym wszystkim ludziom i teraz, jak tylko mogę, i ja pomagam innym. Jeśli trzeba komuś coś wyremontować, przenieść ciężkie rzeczy, zrobić zakupy, nigdy nie odmawiam. Mam też partnerkę. Jestem żywym przykładem, że w życiu można wszystko i nie ma rzeczy niemożliwych – opowiedział nam o sobie pan Zbyszek.
Gdy świąteczna uczta trwała w najlepsze, weszli do sali niespodziewani goście. Byli to kolędnicy z Zespołu Szkół nr 3 z życzeniami dla biesiadników.
Tekst i fot. (jd)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie