
Piłkarze Lecha aż 4:0 rozbili na własnym boisku rywala zza miedzy – Spartę Brodnica. Zwycięstwo gospodarzom zapewnili: Martyn Trędewicz, Krzysztof Elsner, Szymon Moszczyński i Kamil Zieliński
Mecze derbowe Lecha ze Spartą od lat budzą emocje wśród zagorzałych rypińskich i brodnickich kibiców. Pierwsze spotkania odbywały się już w latach 20. ubiegłego wieku. Później oba zespoły konfrontowały się wielokrotnie. Rywalizację podsycało nie tylko sąsiedzkie położenie, ale też transfery niektórych piłkarzy. Kilka lat temu w barwach Sparty do Rypina przyjeżdżali choćby obecny kapitan Lecha Piotr Buchalski czy były snajper Paweł Kukowski. Faworytem sobotniego meczu byli rypinianie, którzy jako jedyni w lidze wygrali do tej pory wszystkie mecze na własnym obiekcie.
Od pierwszego gwizdka zarysowała się wyraźna przewaga Lecha. Nasi zawodnicy starali się operować piłką na połowie przeciwnika. Z kolei Sparta była wyraźnie cofnięta, czekała na kontrataki, które jednak nie przynosiły skutku. Już w 15. minucie Lechici mogli objąć prowadzenie, ale Kamil Zieliński posłał piłkę nad bramką przyjezdnych. Chwilę później groźny strzał oddał Szymon Moszczyński, jednak na posterunku był Andrzej Szreiber. Gospodarze dopięli swego w 30. minucie, wykorzystując fatalne błędy Sparty w obronie. Najpierw Zieliński odebrał rywalom piłkę w polu karnym, po czym błyskawicznie skierował ją w stronę lepiej ustawionych kolegów. Gracze Sparty wybili futbolówkę na tyle niefortunnie, że ta spadła tuż po nogi ustawionego na 16. metrze Martyna Trędewicza. Napastnik nie zastanawiał się długo i przepięknym uderzeniem w samo okienko bramki wyprowadził Lecha na prowadzenie. Gol – stadiony świata. Po chwili mogło być 2:0. Dał o sobie znać nadzwyczaj skuteczny w tym sezonie Piotr Buchalski. Tym razem futbolówkę z linii bramkowej wybił jednak obrońca gości. W 38. minucie Sparta zmarnowała najlepszą sytuację w meczu. Pomylił się bramkarz rypinian Dominik Kowalski, który wyszedł z bramki, ale źle obliczył tor lotu piłki. Napastnik z Brodnicy minął go bez problemu i miał przed sobą pustą bramkę. Na szczęście dla gospodarzy, nie trafił w tak dogodnej sytuacji, wywołując salwę śmiechu ma rypińskim stadionie. Do przerwy nasz zespół prowadził 1:0.
Przewaga Lecha jeszcze wzrosła po zmianie stron. Gospodarze od pierwszych minut zabrali się do pracy w ofensywie, spychając rywala do rozpaczliwej obrony. W 52. minucie w doskonałej sytuacji do zaliczenia drugiego trafienia znalazł się Trędewicz, ale w sytuacji sam na sam z bramkarzem posłał piłkę wysoko nad poprzeczką. Trzy minuty później skrzydłowy Marcin Mrówczyński wkręcił w ziemię obrońców Sparty i posłał precyzyjne dośrodkowanie na nogę Krzysztofa Elsnera. Graczowi Lecha nie pozostało nic innego, jak umieścić futbolówkę w siatce. Po strzeleniu gola rypinianie poszli za ciosem. W 60. minucie przeprowadzili doskonałą akcję w ataku pozycyjnym, którą precyzyjnym strzałem z woleja wykończył Szymon Moszczyński. Nie minęło pięć minut, a kibice zgromadzeni przy ul. Sportowej znów mogli padać sobie w ramiona. Tym razem Trędewicz opanował piłkę na skrzydle, a po chwili znalazł w polu karnym Kamila Zielińskiego. Napastnik Lecha uprzedził obrońców rywala i efektownym szczupakiem ustalił wynik na 4:0. W kolejnych minutach nasi gracze mieli kolejne, doskonałe szanse na podwyższenie wyniku. Najlepszą zmarnował były piłkarz Sparty Marek Magdziński. Z kolei rywale zza miedzy mieli już dość sobotniego meczu i koncentrowali się na zabezpieczeniu dostępu do własnej bramki. Ostatecznie, Lech był zdecydowanie lepszą drużyną i zasłużenie wygrał aż 4:0.
Dzięki zwycięstwu Lech Rypin przesunął się na siódme miejsce w tabeli IV ligi. Szansa na kolejne trzy punkty już w najbliższą sobotę. Lechici zagrają na wyjeździe z dwunastą w tabeli Unią Janikowo. Nasi piłkarze będą faworytami, zwłaszcza wobec słabej formy przeciwników, którzy ostatni mecz wygrali ponad miesiąc temu.
Tekst i fot.
Tomasz Błaszkiewicz
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie