
W sobotnie popołudnie 1 kwietnia Lech Rypin przegrał na wyjeździe 1:4 z Orlętami Aleksandrów Kujawski, tracąc trzy gole po stałych fragmentach gry
Ostatnie zwycięstwo 3:2 z Chełminianką, odniesione w dramatycznych okolicznościach, miało napędzić rypiński zespół na kolejne tygodnie. W sobotę w Aleksandrowie Kujawskim trener Tomasz Paczkowski musiał radzić sobie bez dwóch podstawowych zawodników: kapitana Piotra Buchalskiego i skrzydłowego Marcina Mrówczyńskiego. Odczuwalny był szczególnie brak Buchalskiego, który zapewniał stabilność w grze obronnej.
Sobotnie spotkanie rozpoczęło się fatalnie dla naszej drużyny. W 6. minucie gospodarze wykonywali rzut rożny. Rypinianie nie upilnowali w polu karnym Bartosza Maćkiewicza, który strzałem z bliskiej odległości pokonał Nikodema Kowalczuka. Chwilę później Lechici mieli szansę na wyrównanie. Na strzał sprzed pola karnego zdecydował się lewy obrońca Marcin Baranowski, ale piłka po rykoszecie przeleciała obok bramki. W 26. minucie Lech Rypin stracił drugiego gola, znów po stałym fragmencie. W polu karnym po raz kolejny doskonale odnalazł się Maćkiewicz, który strzałem głową pokonał naszego bramkarza. Kilka minut później mogło być 3:0, po bliźniaczo rozegranym kornerze. Na szczęście dla rypinian, napastnik gości nie wykorzystał precyzyjnego dośrodkowania. W 33. minucie Łukasz Rutecki rozwiał jednak wszelkie wątpliwości, strzelając trzeciego gola, po dośrodkowaniu z rzutu wolnego. Trener Paczkowski z pewnością będzie miał pretensje do swoich piłkarzy, bo w pierwszej połowie popełnili szereg błędów w kryciu, które spowodowały, że wynik meczu był rozstrzygnięty już po 45 minutach.
Po zmianie stron nasi piłkarze próbowali zdobyć bramkę honorową. Szansę na gola miał Radosław Fodrowski, ale piłka po strzale głową przeleciała obok słupka. Wreszcie w 83. minucie rypinianie dopięli swego, a do siatki rywala trafił wprowadzony chwilę wcześniej Damian Chojnacki. Blisko strzelenia być może najpiękniej bramki w sezonie był Marcin Baranowski. Obrońca zdecydował się na uderzenie z około 30 metrów, znajdując się przy linii bocznej. Futbolówka nabrała dziwnej rotacji i zmierzała wprost do bramki Orląt, jednak doskonałą interwencją popisał się golkiper gospodarzy. Po tej akcji Lech Rypin odważnie ruszył do przodu, nie mając wiele do stracenia. Rywale skupili się na kontrataku i jedna z takich akcji przyniosła skutek w doliczonym czasie gry. Kowalczuka w sytuacji sam na sam pokonał Rutecki.
Po sobotniej porażce 1:4 rypiński zespół spadł na siódme miejsce w ligowej tabeli. Strata Lechitów do prowadzącej Pogoni Mogilno wynosi już 11 punktów. W najbliższy weekend podopieczni Tomasza Paczkowskiego powalczą o trzy punkty na własnym stadionie. Do Rypina przyjedzie jedenasty w stawce Naprzód Jabłonowo Pomorskie. W sierpniu ubiegłego roku drużyny podzieliły się punktami.
Tekst i fot.
Tomasz Błaszkiewicz
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie