
Podczas konferencji „Dobrzyńskie smaki. Ocalić od zapomnienia”, o której napiszemy w przyszłym tygodniu, Jadwiga Lewandowska przeniosła uczestników w dawne wieki, opowiadając jak nasi przodkowie świętowali narodziny Jezusa.
– Pierwsza wzmianka dotycząca Bożego Narodzenia pojawiła się w 354 roku. Z tego okresu pochodzi także pierwszy wizerunek Dzieciątka Jezus, znajdujący się w katakumbach św. Sebastiana w Rzymie. Obok Dzieciątka stoją Matka Boska, święty Józef, wół i osioł. Z początku celebrowano dzień Bożego Narodzenia 2 lub 6 stycznia, później 25 lub 28 marca, a nawet 20 maja. Dopiero w VI wieku ustalono oficjalną datę obchodów narodzin Jezusa na 24 grudnia. W tradycji ludowej czas od Wigilii zwanej też Wilią do Trzech Króli nazywany był godami – opowiadała etnografka.
– Choinki pojawiają się na ziemi dobrzyńskiej dopiero u progu XX wieku, początkowo tylko w zamożniejszych domach. Drzewko zawieszano u sufitu nad stołem lub na nim stawiano, ewentualnie znajdowało swoje miejsce w rogu izby. Ubierano je łańcuchami ze słomy lub papieru, własnoręcznie wykonanymi ozdobami, zawieszano pierniki w kształcie serduszek i gwiazdek, jabłka, cukierki i orzechy. W latach międzywojennych pojawiły się szklane bombki i świeczki, a pod choinką ustawiano szopkę i kładziono podarunki dla dzieci. Zawieszane na drzewku w Wigilię ozdoby i smakołyki nie były wybrane przypadkowo. Jabłka symbolizowały zdrowie i urodę, orzechy zawijane w złotko miały zapewnić dobrobyt i siły witalne, miodowe pierniki – dostatek na przyszły rok, opłatek gruntował miłość, zgodę i harmonię w rodzinie, łańcuchy wzmacniały familijne więzi, lampki i bombki miały chronić dom przed demonami i ludzką nieżyczliwością, a gwiazdka na czubku była pamiątką gwiazdy betlejemskiej oraz znakiem mającym pomagać w powrocie najbliższych przebywających poza domem. Dzwonki oznaczały dobre nowiny i radosne wydarzenia w rodzinie – kontynuowała swoją opowieść Jadwiga Lewandowska.
Stół wigilijny sprzed ponad 100 laty nie różnił się specjalnie od współczesnego. Nakrywano go białym obrusem, pod który wkładano siano, niekiedy też cukierki, pierniki i kilka groszaków. Wieczerzę rozpoczynano, gdy na niebie rozbłysła pierwsza gwiazdka. Przestrzegano, by do stołu zasiadała parzysta liczba osób.
– W przeciwnym razie jedna z nich miała umrzeć w nadchodzącym roku. Zostawiano wolne miejsce dla dusz zmarłych albo dla wędrowca, Przed wieczerzą dzielono się opłatkiem, zwanym gwiazdką. Wierzono, że kto się nim przełamie w wieczór wigilijny, przez cały rok będzie mógł się dzielić chlebem. Gospodyni uważała, aby postawić na stole wszystkie potrawy i potem już od niego nie wstawać, bo w przeciwnym razie kury nie siedziałyby na jajkach – wyjaśniła badaczka dawnych tradycji.
Wigilijne potrawy również się wiele nie różniły od tych, które my jemy. Czasem były trochę inaczej przygotowywane. Na przykład zamiast śledzia z cebulą w oleju spożywano zupę śledziową, a zamiast kompotu z suszonych owoców zupę z nich ugotowaną. Poza tym na sole pojawiały się barszcz, żur, kapusta z grochem lub grzybami, pierogi z grzybami lub kapustą, kluski z makiem, kasze, racuchy z ciasta drożdżowego.
– Kluski robiono z mąki żytniej, grube na palec zwane rwakami lub kluskami kulanymi. Musiały być długie, żeby zapewniły długie kłosy. Jedzono ryby, głównie śledzie w occie z kartoflami, czasem też ryby słodkowodne smażone lub w galarecie. Wyjątkowo podawano kotlety z kartofli, fasolę zaprawianą olejem, naleśniki z jabłkami lub twarogiem, dynię z kaszą lub ryżem na słodko. Robiono niekiedy także tzw. kapustę z kartofli, czyli do ziemniaków ugotowanych w kwasie z kapusty dodawano rozgotowany groch. Czasami kartofle zastępowano burakami pastewnymi. Na zakończenie wieczerzy jedzono suszone owoce i ciasta. Pito kompot z suszonych śliwek, herbatę, zdarzało się, że również wino lub wódkę. Niekiedy nakładano po trzy łyżki każdej strawy na pusty talerz. Było to pozostałością po zwyczaju odkładania jedzenia dla dusz zmarłych, które w tę noc miały odwiedzać domy – tłumaczyła Jadwiga Lewandowska.
– Z Wigilią związane są liczne wróżby i przesądy. Po wieczerzy każdy z domowników wyciągał spod obrusa źdźbło siana. Sądzono, że od jego długości zależał czas trwania życia danej osoby. Dzieci sięgały pod obrus po przeznaczone dla nich drobne pieniądze i słodycze. Kłótnia w Wigilię wróżyła niezgodę w nadchodzącym roku, zachorowanie lub zranienie się zapowiadało słabe zdrowie. Podczas wieczerzy nie należało zbyt dużo mówić i przerywać innym, aby w przyszłym roku nie wadzić się i nie wyjawiać powierzonych sekretów. Wierzono także, że jeśli do domu wejdzie tego dnia mężczyzna to kolejny rok będzie pomyślny, a w gospodarstwie będą się rodzić byczki i źrebaki. Z siana pod obrusem wróżyły sobie panny i kawalerowie. Kto wyciągnął zielone źdźbło to czekały go rychłe zaręczyny, a z której strony pies zaszczekał z tej miał przyjść przyszły mąż lub żona. Dziewczęta rzucały kamieniami w chlew. Jeżeli zwierzęta się odezwały to miały wyjść za mąż w nadchodzącym roku. Chłopcy i dziewczęta stawali także w kręgu, sypali przed sobą kupkę pszenicy i przynosili koguta. Czyją pszenicę ptak dziobnął jako pierwszą to ta osoba w najbliższym czasie miał wejść w związek małżeński. Wróżono także z cienia. Ten, kto zobaczył wyraźnie swój cień, doczeka przyszłego roku, a kto nie, to umrze – snuła swą opowieść etnografka.
Po wieczerzy siano ze stołem zmieszane z kawałkami opłatka zanoszono zwierzętom. Według innych przekazów resztki z wieczerzy wigilijnej pozostawały przez noc na talerzu a w dzień Bożego Narodzenia rano dostawały je żywy inwentarz. O północy wybierano się na pasterkę.
– Wierzono ongiś, że dusze zmarłych w przeddzień Bożego Narodzenia opuszczają zaświaty i odwiedzają swoich bliskich. Etnografowie zgodni są, iż pierwotne podłoże Wigilii to pogańskie święto ku czci zmarłych. Jeszcze w XIX wieku zapraszało się dusze zmarłych na wieczerzę poprzez podniesienie łyżki z jedzeniem. W czasie godów obowiązywał zakaz szycia, mielenie w żarnach, rąbania drew, ponieważ wtedy dusze przodków znajdowały się w obrębie domostw i obawiano się im zaszkodzić – zakończyła swą świąteczną podróż w czasie Jadwiga Lewandowska.
Tekst i fot. (jd)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie