Bartuś mając dwa lata, przeszedł poważną operację mózgu. Każdy z nas może pomóc chłopcu, który od urodzenia cierpi na padaczkę lekooporną oraz ma wadę serca
Bartuś już w drugiej dobie po porodzie trafił do szpitala specjalistycznego w Toruniu, gdzie stwierdzono u niego bradykardie, wrodzone zapalenie płuc oraz opon mózgowych.
– Synek przez miesiąc przebywał na oddziale intensywnej terapii i patologii noworodka – mówi Karolina Mirota. – Miał wykonywaną m. in. punkcję lędźwiową w celu pobrania płynu mózgowo-rdzeniowego. Przez cały ten czas podawano mu leki i zastrzyki zawierające witaminy. Zdaniem lekarzy z Torunia przyczyną jego dolegliwości mogły być komplikacje okołoporodowe. Po porodzie był owinięty pępowiną i nie płakał. Nieustannie przy nim czuwałam, martwiąc się o jego zdrowie. Tęskniłam również za starszym synem, który pozostał w domu.
Niespełna półtora miesiąca po opuszczeniu szpitala rodziców Bartusia zaniepokoiły nieustające drgawki. Lekarze z rypińskiego szpitala nie byli w stanie pomoc chłopcu, który ponownie trafił do placówki w Toruniu. Napady padaczki się nasilały, a podawane leki niewiele pomagały.
– Rehabilitantka z Brodnicy podpowiedziała, byśmy z synkiem udali się do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Niestety pani doktor ze szpitala w Toruniu nie chciała dać nam skierowania. Zadzwoniłam do Warszawy i spytałam, czy w takiej sytuacji wystarczy skierowanie od pediatry. Okazało się, że tak. W stolicy Bartuś miał przeprowadzone badanie rezonansem magnetycznym, które wykazało uszkodzenia prawej półkuli mózgu. Specjaliści podjęli decyzję o natychmiastowej operacji – mówi mama chłopca.
Trwająca 9 godzin operacja, którą przeprowadzało czterech lekarzy, zakończyła się sukcesem. Chłopiec na skutek zapalenia płuc trafił jednak na OIOM. Po 3-tygodniowym pobycie w szpitalu Bartuś opuścił lecznicę. Do końca życia skazany jest na przyjmowanie leków i specjalistyczną rehabilitację.
– Niebawem jedziemy z synkiem do Ciechocinka na prywatną wizytę u ortopedy. Bartuś ma również koślawość stępu i wymaga szybkiego leczenia. Wspólnie z mężem mamy nadzieję, że uda się uniknąć operacji i wystarczy orteza.
Rodzina chorego chłopca mieszka w niewielkim domu wymagającym poważnego remontu. Brak łazienki utrudnia codzienne funkcjonowanie, a wilgoć w pomieszczeniach szkodzi zdrowiu. Pomimo wielu trudności rodzina trzyma się dzielnie. Opieka nad dzieckiem niepełnosprawnym wymaga o wiele więcej wysiłku. Wiąże się to również z większymi kosztami. Osoby zainteresowane pomocą proszone są o bezpośredni kontakt z mamą Bartusia pod numerem telefonu: 664 323 728.
Tekst i fot.
Adam Wojtalewicz
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie