
– Udzielając wywiadu, zdawałem sobie sprawę, że wywołam mniejsze lub większe kontrowersje, jeśli chodzi o ocenę faktów, które przedstawiłem. Różnica zdań jest rzeczą normalną, jednak krytyka mojej osoby na forum GP w niektórych wpisach przekroczyła nie tylko zasady przyzwoitości, ale również obowiązującego prawa. Dlatego zgłosiłem sprawę do prokuratury w celu ustalenia autora lub autorów tych obraźliwych wpisów – mówi Jacek Soborski
Odnosząc się natomiast do reakcji pana starosty, chcę zaznaczyć, że moje wypowiedzi miały formę luźnych wspomnień, a nie opracowania naukowego o charakterze historiograficznym. Bardzo liczyłem na merytoryczną i konstruktywną reakcję włodarzy różnego szczebla, głównie w kontekście zagrożenia ze strony planowanej budowy tuczarni świń w okolicach Rypina.
Od pewnego czasu z zaskoczeniem obserwowałem dyskusję pana starosty z panem burmistrzem (chyba na tematy problemów rypińskiego szpitala), która toczyła się w lokalnej prasie, mimo że obaj urzędują w tym samym budynku. Ich reakcja na łamach „CRY” nie jest więc dla mnie zaskoczeniem. Zaskoczyła mnie jednak napastliwość pana starosty.
Jak powstawał basen
W wywiadzie, kiedy redaktor zapytał o moje epizody samorządowe, wspomniałem historię budowy Rypińskiego Centrum Sportu. W żadnym wypadku nie stwierdziłem, że jako jedyny zainicjowałem budowę tego obiektu czy go zbudowałem. Byłem ogniwem w samorządowym łańcuszku. Bardzo dużą rolę w tych działaniach odegrali przede wszystkim starostowie: nieżyjący już niestety Benedykt Kozłowski, a także Adam Łapkiewicz, Marek Tyburski oraz wicestarosta Marek Błaszkiewicz, no i oczywiście wielu radnych.
Dla uporządkowania faktów podaję jednak kilka informacji: w 2006 roku podjęliśmy decyzję o budowie Rypińskiego Centrum Sportu, podpisując jednocześnie porozumienie z samorządami. W trzeciej kadencji Rada Powiatu zrezygnowała z budowy hali i basenu. Tylko determinacja nowego burmistrza Rypina Marka Błaszkiewicza i radnych, w efekcie której miasto przejęło realizację budowy, doprowadziła do szczęśliwego finału w 2011 roku. Powiat dołożył tylko mniejszościowy pakiet pieniężny, by sfinansować udział własny w inwestycji, a potem przejął zarządzanie obiektem zgodnie z zasadami obowiązującymi dla projektów unijnych.
Odnośnie do zmiany lokalizacji siedziby starostwa fakty miały się następująco: byłem pomysłodawcą przeniesienia starostwa z ul. Nowy Rynek i ul. Dworcowej do budynku po przychodni na ul. Warszawskiej. Mogą to potwierdzić ówcześni włodarze powiatu, Adam Łapkiewicz i Marek Błaszkiewicz, a także urzędujący dziś wicestarosta. Pan Marek Tyburski był w drugiej kadencji powiatu członkiem zarządu i na pewno był świadkiem rozmów na ten temat podczas posiedzeń tego gremium. Najlepszym dowodem jest fakt, że pan Tyburski po objęciu funkcji starosty zrealizował to przeniesienie.
Nie zostałem odwołany
Nieprawdą jest, że zostałem dwukrotnie odwołany z funkcji w Radzie Powiatu. W obydwu przypadkach złożyłem rezygnację, która została przyjęta. „Aby nie narażać Państwa na dyskomfort związany z wyborem między literą prawa a solidarnością z radnym, rezygnuję z pełnienia mandatu radnego” – te moje słowa pan starosta Zgórzyński powinien pamiętać. Musiałem zrezygnować, ponieważ bez pozwolenia postawiłem na swoim własnym podwórku blaszany garaż. Prokurator prowadzący postępowanie warunkowo umorzył sprawę, co w konsekwencji okazało się złamaniem przeze mnie ordynacji wyborczej do samorządu.
Nie podejrzewam pana starosty o brak umiejętności czytania ze zrozumieniem, ale niektóre uwagi dotyczące wywiadu mogą o tym świadczyć. To nie ja porównałem siebie z Kazimierzem Odnowicielem, a zacytowałem opinię wyrażoną przez pracowników podczas mojego pożegnania. Wiem, że porównanie z jednym czy drugim władcą jest absolutnie przesadzone i ma większe znaczenie symboliczne niż merytoryczne.
Przyszłość powiatu
Głównym problemem, który poruszyłem, jest sprawa dalszego funkcjonowania Rypina i powiatu pod względem ekologii. Przed wjazdem do miasta stoi baner informujący, że to miasto ekologiczne. Pewnie wszyscy przejezdni nabierają się na to hasło, dopóki nie wysiądą z samochodu. Smród z biogazowni trudno opisać. Niestety ostatnio spotęgowało go dopuszczenie przez nieodpowiedzialnego urzędnika do procesu technologicznego odpadów zwierzęcych z brodnickiej żelatyny. Ale to i tak mały „przedsmak” tego, co nas czeka po wybudowaniu tuczarni w Likcu, a być może następnych. Będzie to pochodna inwestycji produkującego paszę Cedrobu, który przyciąga lobby świńsko-drobiarskie. Jeżeli ktoś sądził, że Cedrob będzie produkował paszę na potrzeby rypińskich hodowców kanarków, papużek czy gołębi pocztowych, był po prostu naiwny. We wszystkich lokalnych mediach można zobaczyć naszych włodarzy podczas wmurowywania kamienia węgielnego, przecinania wstęg, występujących w roli ojców chrzestnych tej inwestycji. Tłumaczenie się teraz brakiem umocowania prawnego odnośnie do tych poczynań jest po prostu mało poważne. Żeby było jasne – nie jestem przeciwnikiem hodowli świń, krów czy drobiu, wśród znajomych i przyjaciół mam wielu fantastycznych rolników, przed którymi chylę czoła za ich trud prowadzenia gospodarstw rodzinnych. Nie chodzi mi o 100, 200 czy 1000 sztuk inwentarza. Problem, o którym mówię, to setki tysięcy zwierząt w jednym obiekcie. Nie obrażajmy się na siebie, ale raczej twórzmy wspólny front, który uratuje naszą małą ojczyznę. Już dzisiaj Rypin jest potencjalnym bankrutem. Jeżeli większość właścicieli prywatnych posesji w mieście wystąpiłoby do samorządu o odszkodowanie za obniżenie wartości ich posiadłości ze względu na zatrute powietrze, miasto może być niewypłacalne.
Korzystając z okazji, wszystkim adwersarzom i ludziom mi przychylnym składam życzenia dobrych Świąt Wielkanocnych.
Jacek Soborski
(art. sponsorowany)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie