
Tak właśnie uważa minister Jan Krzysztof Ardanowski. Na spotkaniu w Rypińskim Domu Kultury, które miało miejsce we wtorek 1 października, padło wiele mocnych słów i zarzutów pod adresem byłego prezesa i zarządu spółdzielni, rady nadzorczej oraz hodowców, którzy nie potrafili, wg polityka, pilnować swojego.
O sytuacji w rypińskim ROTR-ze piszemy niemal od półtora roku. Najpierw były protesty rolników, którym od miesięcy nie płacono za mleko, potem do dymisji podał się prezes, następnie bezskutecznie szukano sposobów na wybrnięcie z tragicznego położenia, wreszcie ogłoszona została upadłości i do mleczarni wszedł syndyk.
Część wierzycieli, która zaangażowała się w próbę odzyskania pieniędzy oraz utrzymanie zakładu pod jakimkolwiek szyldem, bardzo liczyła na pomoc Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Nadzieją dla nich była informacja o możliwości nabycia spółdzielni przez Skarb Państwa i włączenie jej do nowo tworzonego holdingu spożywczego. W tej sprawie syndyk i przedstawiciele rolników kilkukrotnie jeździli do MriRW, rozmawiając z wiceministrem Romańczukiem, które to rozmowy były coraz bardziej obiecujące. W czerwcu padła deklaracja ze strony polityka, że ROTR zostanie kupiony. Niestety nie został, w ministerstwie zapadła cisza, miesiąc później Romańczuk podał się do dymisji. Na ile obietnice byłego już wiceministra są wiążące, chcieli wiedzieć wszyscy zainteresowani. Wyjaśnienia sytuacji oczekiwano podczas wizyty ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego w Rypinie. Zapowiedziane wcześniej spotkanie ściągnęło do sali widowiskowej RDK-u wierzycieli, przybyli również: syndyk Sylwester Zięciak, pełnomocnik rolników Krzysztof Lange, burmistrz Rypina Paweł Grzybowski i starosta Jarosław Sochacki.
W trakcie spotkania minister przedstawił swój punkt widzenie i zdiagnozował przyczyny upadku mleczarni.
– Nie żyje się tradycją, ona jest dobra do pisania pamiętnika. W 1991 roku określono precyzyjnie czym jest spółdzielnia: jest własnością prywatną jej członków, którzy sprawują nad nią nadzór. Jeśli jest ich wielu, wybierają swoich przedstawicieli i to oni odpowiadają za zakład. Tak się przyjęło, że jest to przywilej. „Może mi za mleko trochę lepiej zapłacą, na wycieczkę sobie pojadę, przez chwilę poczuję się ważny, zaproszą mnie na spotkanie, schabowego mi postawią”. Nie chcę nikogo obrażać, ale tacy, którzy idą do rady czy komisji rewizyjnej dla swoich korzyści, nie będą patrzyli na ręce prezesowi i zarządowi, chociaż takie są ich obowiązki. To nie są przywileje, to są obowiązki! – mówił Ardanowski.
– To, co się wydarzyło w Rypinie, nie jest czymś wyjątkowym, wiele mleczarni ma kłopoty, ale trzeba patrzeć na każdy konkretny przypadek oddzielnie. Sytuacja na rynku mleka łatwa nie jest, ogromna konkurencja między firmami, odbieranie sobie dostawców, wypychanie się z rynku. Rolnik, który jest członkiem spółdzielni, powinien być z nią związany na dobre i złe, a nie kombinować: „kto mi więcej zapłaci, tam pójdę”. Znam takich: „a co mnie tam moja spółdzielnia obchodzi, tamten 20 gr na litrze więcej dołożył”. Dopiero się krzyk podnosi jak zakład upada. A gdzie byli wszyscy mądrzy kiedy symptomy upadku spółdzielni były widoczne wcześniej? Embargo rosyjskie, jakieś problemy rynkowe. Wszyscy to przeżywali. Może trzeba było zmieniać charakter produkcji, może dywersyfikować, uciekać w garmażerkę, żeby się ratować?
Przywiozłem tutaj ze 2 lata temu posłów z komisji rolnictwa. Wydawało mi się, że spółdzielnia jest w przyzwoitym stanie, gdybym wiedział w jakim jest, wstydziłbym się ją pokazywać posłom z całej Polski. Pan prezes bardzo przemądrzały, wszystkie rozumy pozjadał, tylko ktoś mu na to pozwalał. Może i były możliwości ratowania spółdzielni parę lat temu, ale tam wesoło było jak na Titanicu! Koszty stałe firmy niesamowite, przerost zatrudnienia, w kluczowym okresie 250 do 290 osób pracowało. Przecież to wszystko trzeba było utrzymać, na to trzeba było zarobić. Spółdzielnia stała się niewypłacalna no i klapa. Niech ktoś przyjdzie i poratuje. Jak już nie idzie uratować spółdzielni to niech ktoś kupi za taką cenę, żeby nam wszystkim starczyło. My mamy wierzytelności w tej spółdzielni, nam się należy, bo udziały, bo wkłady. Jak jest upadłość, to nie ma nic, kończy się wszystko. Pies z kulawą nogą nawet złotówki nie da. Prawo upadłościowe jest tak skonstruowane, że jeżeli upadły, który sobie na rynku nie poradził, nie jest w stanie obsługiwać swoich finansów, nie jest w stanie regulować swoich należności, nie ma nic do powiedzenia. Wchodzi syndyk, który patrzy jak najlepiej masę upadłościową sprzedać. Po sprzedaży trochę starczy na wierzytelności, czasami na 5% zobowiązań, czasami na 10%, rzadko kiedy na więcej. A tutaj: „niech ktoś znajdzie firmę która zapłaci 60 milionów, żeby starczyło”. Tylko gdzie taką firmę znaleźć? Zakład jest tyle wart ile produkcja w nim. Po likwidacji produkcji w parę dni to będzie nic nie warte, albo tyle co plac minus koszty rozbiórki. To jest realna sytuacja waszej spółdzielni. Pytałem kilku prezesów, Sapińskiego z Mlekovity: słuchaj, znamy się tyle lat, jesteś wyjątkowo twardym zawodnikiem na tym rynku, przyjdź do Rypina, dogadamy się, ile możesz zapłacić? „To nie ma żadnej wartości. Jeżeli dostanę darmo to produkcję uruchomię, mogę zacząć mleko przerzutowe przerabiać, stopniowo odbudować również dostawców” – powiedział prezes największej spółdzielni mleczarskiej w Polsce. Według niego wartość ROTR-u wynosi ZERO, NULL! – grzmiał ze sceny RDK-u minister Ardanowski.
– O tym, że państwo może kupić spółdzielnie za taką kwotę, żeby wszystkim starczyło, żeby każdy mógł swoje pieniądze odzyskać, które tutaj utopił, że to państwo wyłoży kilkadziesiąt milionów plus jeszcze jakieś następne miliony na remonty i inwestycje i ta firma będzie miała rentowności, będzie działała i przyniesie dochody to chyba ktoś w cuda wierzy! Doszły do mnie takie dziwne konstrukcje: jakby chcieli to by kupili, jakby państwo chciało to by te miliony dało, jakby minister Ardanowski chciał, to przecież by pomógł i wyłożył tę państwową kasę. Nie wyłoży, nie ma takich możliwości, również prawnych. Dlatego trzeba szukać realnych rozwiązań. Rozmawialiśmy o tym, żeby znaleźć zakład, który podjąłby się uruchomienia produkcji i takiemu zakładowi mogę pomóc na zasadzie wiarygodnego rachunku ekonomicznego, a nie, że wywalę ileś milionów, a to i tak zbankrutuje. Mogę pomóc firmie, jeżeli ma przejściowe kłopoty, brakuje jej kapitału obrotowego na zapłacenie za mleko, na zapłacenie za prąd czy usługi zewnętrzne. Takiej pomocy udzieliłem na przykład spółdzielni w Bielsku Podlaskim, ale to zakład dużej wartości i w ruchu – tłumaczył minister rolnictwa.
– Przykro mi to powiedzieć, bo mam tu wielu przyjaciół wśród rolników. Jestem jednym z was, z ziemi dobrzyńskiej, ale odpowiedzialność za upadek tej spółdzielni ponoszą sami rolnicy – zakończył swoje wystąpienie polityk.
Syndyk Sylwester Zięciak przedstawił pokrótce aktualną sytuację mleczarni, informując, że obecnie zaniechano produkcji z powierzonego surowca dla podmiotów zewnętrznych ze względu na małą ilość zleceń, ale jeśli sytuacja się zmieni, usługi ponownie będą świadczone. Nie zgodził się z ministrem Ardanowskim, że ROTR jest bezwartościowy.
– Po podjęciu przez radę wierzycieli uchwały o obniżeniu wartości zakładu do 55 mln. zł już jest odzew z rynku. Padają stwierdzenia, że to już jest cena dosyć sensowna, którą mogliby się zainteresować – wyjaśnił syndyk, przy okazji zwracając się do burmistrza Pawła Grzybowskiego z pytaniem, czy może liczyć na pomoc w postaci zwolnienia z podatku od nieruchomości?
– Oczywiście mamy świadomość, że prawo na to pozwala i daje możliwość utworzenia strefy ekonomicznej na terenie całego kraju w dowolnym miejscu. Będziemy w stanie podjąć uchwałę, która w ramach pomocy de minimis zwolni z podatku od nieruchomości nowy podmiot. Deklaruję to panu i może pan używać tego argumentu w negocjacjach z inwestorami – odpowiedział prawnikowi włodarz.
Przedstawiciel rolników Krzysztof Lange podzielił pogląd syndyka, że ROTR jednak ma swoją wartość.
– Ten zakład to cały czas majątek, cały czas środek produkcji, cały czas pewne aktywa. Mam jeszcze takie pytanie: czy w ramach postępowania upadłościowego istnieje możliwość, gdyby doszło do zawarcia układu z wierzycielami polegającego na tym, że zgodzą się oni na pewne redukcje w spłacie zadłużenia, natomiast spółdzielnia zaczyna produkcję niejako własnymi silami, w oparciu o rachunek ekonomicznego i biznesplan; czy w tej sytuacji pan minister wyobraża sobie jakiekolwiek wsparcie? Czy takiego wsparcia sobie nie wyobraża? – zwrócił się mecenas Lange do ministra.
– Przepytałem około 10 prezesów spółdzielni mleczarskich, jakie mają moce przerobowe, czy im ich brakuje, czy chcą rozwijać swoje zakłady? W tej chwili jest naddatek mocy przerobowych w polskim mleczarstwie, więc nikt by takiej spółdzielni nie budował. Rzeczywiście, gdyby ten zakład stawiać od nowa to on ma wielką wartość: fundamenty, budynki, stacje trafo, oczyszczalnia. Tylko nikt tej wartości nie chce, bo wszystkie mleczarnie mają możliwości przerabiania mleka i to w dużo większej ilości niż ta, która jest w tej chwili. Stąd m. in. jest walka o rolników, o mleko i nikt nie mówi o tym, że fabrykę musi rozbudowywać. Ci najmocniejsi rozwijają swoje zakłady, bo chcą zmienić profil produkcji. I inwestują oczywiście. Natomiast w tej podstawowej produkcji, jaka tutaj w tej mleczarni była, nikt specjalnie inwestować na razie w Polsce nie chce. Niezależnie od tego, czy nam się się to podoba czy nie, zakład w Rypinie ma wartość rynkową zero! Nie bardzo wierzę, że upadła spółdzielnia, która nadszarpnęła swój wizerunek, nie jest dla nikogo już wiarygodna, i nie wiadomo za jakie pieniądze ma uruchomić produkcję, zacznie przynosić dochód i będzie się rozwijać. Nie wierzę w to, chyba że pan mecenas przedstawi jakiś genialny pomysł ekonomiczny, że spółdzielnia, która nie ma nic, tylko długi, nagle stanie na nogi i zacznie produkcję – odparł minister.
Dyskusja, która się wywiązała w sali pokazała jak wielkie jest rozgoryczenie rolników. Nie wszystkim się podobały słowa Jana Krzysztofa Ardanowskiego, wielu miało uzasadniony żal do tych, którzy przyczynili się do upadku ROTR-u, sowicie korzystając ze wspólnych pieniędzy.
– Największy żal mam do pana, że mówi pan że my wszyscy rolnicy jesteśmy winni. Chcę panu uświadomić, że była duża grupa osób, która miała dobrze do końca przy prezesie. Nie znaliśmy prawdy. Prezes po rosyjskim embargu, mimo że rok bilansowy był zamknięty stratą w wysokości 3 mln. zł, pod stołem, łamiąc prawo spółdzielcze był w stanie rozdać 12 mln. zł. Jest to bardzo zastanawiające. Czy aby nie było to celowe działanie? Dlatego złożyliśmy wniosek do prokuratury. Ci koledzy, którzy łamiąc prawo spółdzielcze, brali zaliczki pod stołem, nie zastanawiając się, czemu prezes rozdaje te pieniądze, przyczynili się też w znacznym stopniu do upadłości zakładu. Powinni być za to razem z prezesem i radą nadzorczą ukarani. Nas 700 trwało do końca i chcemy wrócić. Ci co mieli dobrze przy prezesie, mają rekompensaty, mają pooddawane za mleko. My nie znaliśmy prawdy, nikt z nas nie znał prawdy, prócz tej garstki osób. Pan minister się nam dziwi, ale jak pan przyjechał na wizytację to i panu prezes kitu nawciskał. Dlatego prosimy o pomoc i zrozumienie – zwrócił się do przedstawiciela rządu jeden z rolników.
Minister nie zaprzeczył, że dał się zwieść prezesowi, wyjaśnił, że jest bardzo oddany spółdzielczości i uważa, że to najlepsza forma organizacji rolniczych. Ze spółdzielcami liczą się komisje europejskie i Parlament Europejski.
– Spółdzielczość musi się opierać na wzajemnym zaufaniu, na tym, że wiążemy się ze sobą na dobre i na złe, kiedy przychodzi trudniejszy czas, kiedy rynek się łamie, kiedy konkurencja szaleje, kiedy wyniki finansowe nie są takie jak byśmy się spodziewali. Staszic wymyślił, że jest to wspólne ratowanie się w biedzie. Taka spółdzielczość ma w dalszym ciągu przyszłość w Europie – odpowiedział polityk tym, którzy ufali. Odniósł się też do podejrzenia popełnienia przestępstwa przez zarząd i radę nadzorczą.
– Należy sprawdzić, co tutaj było załatwiane pod stołem, czy nie było świadomego doprowadzenia firmy do upadku. Może Centralne Biuro Antykorupcyjne powinno się zająć tą sprawą? Prokurator również ma możliwości, jeśli uważa że były znamiona korupcji, bezprawne działania polegające na niszczeniu majątku spółdzielczego dla prywatnych celów – wyjaśnił polityk.
Kolejny rolnik również nie podzielał poglądów ministra.
– Słuchałem pana z rok temu w Przysieku. Mówił pan pięknie o historii, o tradycji. To nieprawda, że to nie jest ważne. To jest tak ważne dla nas, dla tych, którzy trwają od początku tu, w tym zakładzie. Tam, gdzie nie ma tradycji, tam nie ma narodu. Odeszliśmy jako ostatni, ale ja nie o tym chciałem mówić. Mówi pan, że wartość naszej mleczarni wynosi zero. To nie jest prawda. To wykreowali inni prezesi, którzy zabrali nam rolników. Był tu taki filantrop, dał zaliczkę 5 mln zł, dał pisma, że wszystko zapłaci, wszystkie udziały, wszystkie należności. Głupoty opowiadał, wszedł do zakładu, zweryfikował dokumenty i pojechał w teren zabierać nam dostawców. Oni odchodzą i odchodzili tylko dlatego, że nie mają pieniędzy na bieżące wydatki. Nie wierzę w to, że ten zakład nie może się odrodzić w postaci spółki czy jakiegoś innego podmiotu prawnego, który by uruchomił produkcję – przedstawił swój pogląd hodowca.
Jeśli, jak twierdzi minister, spółdzielnia jest najlepszą formą prawną, szczególnie w mleczarstwie, dlaczego możliwe było kilkuletnie ukrywanie jej faktycznego stanu? Czy w prawie spółdzielczym są luki pozwalające na kreatywną księgowość, zawyżanie wartości zakładu (chociażby przez wycenę znaków towarowych na ponad 22 mln. zł) czy uniknięcie lustracji przez Krajowy Związek Spółdzielni Mleczarskich w grudniu 2016 roku? Zarząd mleczarni, przewidując, że ocena jego poczynań może wypaść fatalnie, wystąpił z wnioskiem do walnego zgromadzenia o wycofanie się z KZSM. Taką zgodę uzyskał, po czym wybrał związek rewizyjny, który nieprawidłowości nie zauważył.
Hodowca zna się na produkcji mleka, trudno od niego wymagać, by jednocześnie był prawnikiem, księgowym i ekonomistą.
W drugiej połowie października następny przetarg. Syndyk Sylwester Zięciak cały czas prowadzi rozmowy z podmiotami z branży, aby jak najkorzystniej rozwiązać sytuację
ROTR-u. Lista wierzycieli nadal nie jest zamknięta. We wrześniu było ich około 1600, zgłaszają się kolejni.
Na stronie Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi można znaleźć krótkie sprawozdanie ze spotkania w Rypinie. Czytamy w nim m. in.: „Rolnicy podkreślali, że zakład, w którym w rurach nie płynie mleko, właściwie nie ma żadnej wartości, a w skrajnym przypadku jest wart tyle, ile grunt minus koszty rozbiórki do niczego innego nieprzydatnych budynków”.
Tekst i fot. (jd)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
W Rypinie ciągle panuje mentalnosć czerwonej szlachty z PRL
A mówią,że tacy mądrzy ci nasi rolnicy.haha.
Sprzedać rydzykowi on będzie wiedział co zrobić
A jak tam Banaś panie ministrze .Tak wylewnie mu pan pogratulował po wyborze. Wy jestescie tacy sami.
To prawda CBA niech sprawdzi szefa NIK , Kaczynskiego i Srebrną.
Dzień dobry Panie ministrze wstydu oszczędź. Wszystko wina rolników. Gdybym był na tym spotkaniu i usłyszał te słowa z Pana ust to dostał by Pan ode mnie po pysku. Jak nic nie jest wart zakład z ponad 90-cio letnią tradycją. Takie słowa z Pana ust w trakcie próby sprzedaży zakładu przez syndyka to przestępstwo. Proszę podać imiona i nazwiska tych rolników, którzy przyczynili się do upadku spoldzielni. Czekam. Skoro ich Pan tak dobrze zna to powinien się Pan zgłosić do prokuratury. Dziś w sklepie na 4 producentów jogurtów, jeden jest z Polski. Kupić masło w małym sklepie na wsi to rzecz niemożliwa. Kogo stać na masło po 7 czy 8 złotych.? Panie ministrze jest Pan zwykłym pionkiem, który działa na rzecz zagranicznych koncernów i niszczy polski przemysł rolny. Do koryta się dorwali pisowcy i niszczą polskie tradycje. Proszę obejrzeć film kariera Nikodema Dyzmy. Film w 100 procentach pokazuje jak naszym politykom zależy na rozwoju polskiego przemysłu. Zniszczylismy polskie cukrownie, polskie młyny, niszczymy polskie mleczarnie. Panie ministrze zapraszam do pracy za darmo na rzecz upadającego kontrahenta, w tym przypadku Rotru. Gdyby nie moja pomoc i praca na etacie to ciężko byłoby ojcu utrzymać gospodarstwo. Co Panie ministrze, prawda boli, powinien Pan służyć ludziom, a jest Pan prostakiem.
Muszę przyznać że ten minister ma nawet rację. Kiedyś myślałem że on jest większym socjalistom, ale widzę że teraz całkiem nieźle podał definicję ceny. Tak jest cena jest czymś subiektywnym coś jest tyle warte ile ktoś chce za to zapłacić. Bo to każdy z nas nadaje wartość każdej napotkanej rzeczy. Rzeczy nie mają wartości same z siebie. A jeżeli uważacie że to jest warte 60 mln to kupcie to za 30 mln i od razu sprzedajcie za te rzekome 60 mln. Jak uważacie że tak świetnie spekulujecie przyszłość to zarobicie krocie bo jako jedyni dostrzegacie tę wadliwą aktualną wycenę i już za chwilę rynek wyceni to wyżej.
Paweł, chyba nie rozumiesz za bardzo na czym polega rynek. W Polsce jest duża nadprodukcja w mleczarstwie. Czyli musisz to wyeksportować żeby nie zajechać ceny mleka w kraju. A to że zagraniczne koncerny kupują zakłady w Polsce to nic dziwnego bo mają kasę której w Polsce tyle nie ma. Dzięki temu masz pracę, inwestycje, kontrakty z sieciami w kraju i zagranicą. Minister powiedział prawdę, za tradycję Rotra nikt nie zapłaci, to tania marka bez większej wartości. Pamiętam produkt mlekopodobny Łąkowe, robiły się 3 warstwy mleko woda i tłuszcz. Ale cena była najniższa. Rotr nie jest synonimem jakości. Szukasz naiwnych którzy wywalą 55 mln tylko dlatego, że tyle długów zostało? Mleczarnie, które zostały, bardzo dobrze znają rynek i potrafią liczyć, czy ta firma może wyjść chociaż na zero nie mówiąc o zysku. Produkt kiepski, mleko też o kiepskich parametrach, brak wyjątkowych topowych produktów... Skąd tak wysoka cena?
Minister nie jest taki zły a dlatego że pokazuje złe i dobre strony sektorów rolnictwa. A fakt jest taki że większość rolników patrzy tylko kiedy Państwo się dołoży za złom pogode stając się tym samym niewolnikami polityki i rządu. I fakt kolejny polscy rolnicy nie potrawia się zjednoczyć na protestach a co dopiero budując we wspólnym porozumieniu przetwornie, rzeznie itp.