Reklama

Awantura o drogę w gminie Wąpielsk

Tygodnik CRY
21/03/2017 08:23

W piątek 10 marca wójt Dariusz Górski zorganizował w urzędzie spotkanie obywatelskie, by znaleźć rozwiązanie problemu zniszczonej drogi w Lamkowiźnie i Łapinóżu-Rumunkach. Podczas konfrontacji doszło do scysji między mieszkańcami a właścicielką żwirowni

W piątkowy poranek w Urzędzie Gminy w Wąpielsku można było usłyszeć donośne, sporne krzyki. Poszło o drogę przechodzącą przez wsie: Lamkowizna oraz Łapinóż-Rumunki. O problemie pisaliśmy w poprzednim wydaniu naszego tygodnika. Według mieszkańców, zniszczenia nawierzchni powodują samochody ciężarowe dojeżdżające do miejscowej żwirowni. Firma do końca lutego bieżącego roku miała pozwolenie na transport tą trasą, pod warunkiem, że powstrzyma się od wywozu materiału podczas roztopów. Zdaniem mieszkańców, właściciele żwirowni nie wywiązywali się z umowy i zlecali przejazd samochodami ciężarowymi podczas nieodpowiednich warunków, co spowodowało, że droga została zniszczona.

Na piątkowym spotkaniu pojawili się przedstawiciele wiosek: Agnieszka Jarząbek, Anna Furmańska, Sylwia Siudowska, Marek Cieszyński, sołtys Monika Terebus oraz Elżbieta Grabowska, właścicielka żwirowni. W dyskusji wzięli udział także przedstawiciele gminy: wójt Dariusz Górski, wraz z kierownikiem Samorządowego Zakładu Budżetowego Izabelą Lewandowską.

Zebrani mieli wspólnie omówić sposób naprawy drogi. Problemem okazało się niskie położenie trakcji, która jest zalewana wodą. Padła propozycja wykonania odpływów. Dariusz Górski zapewniał o możliwości udostępnienia gminnego sprzętu. Z kolei Marek Cieszyński tłumaczył, że potrzebne byłoby naniesienie grubej warstwy materiału na drogę przed rozpoczęciem prac, aby woda mogła spływać. Zareagowała na to Elżbieta Grabowska, która nie kryła oburzenia, że mieszkańcy obarczają ją winą za zniszczenia. Oskarżyła mieszkańca o sadzenie drzew na granicy drogi. Zdenerwowany mężczyzna odparł, że te drzewka posadził na swojej posesji, znajdującej się obok drogi, a zniszczyły mu je samochody, które z niej zjechały.

Uczestnicy dyskusji obejrzeli dowody, świadczące o jeździe samochodów ze żwirowni podczas nieodpowiednich warunków, czyli wtedy, gdy droga była zabłocona, a na dodatek padał deszcz. Dowody w formie zdjęć i filmików zostały wykonane podczas naszej ostatniej wizyty na drodze 6 marca, w godzinach popołudniowych.

– Dziś to inaczej wygląda – mówiła właścicielka żwirowni. – Droga jest przejezdna, bo ja tam jechałam swobodnie. W poniedziałek po prostu było to rozmiękczone, została naruszona struktura gruntu.
Kolejny spór zaczął się od momentu, gdy z ust Agnieszki Jarząbek padło pytanie o tonaż ciężarówki. Elżbieta Grabowska powiedziała, że ładunek ma 27 ton, a pojazd waży 14 ton.

– Ale droga jest do 15 ton – zareagowała sołtys Monika Terebus.  

Właścicielka żwirowni stwierdziła, że nigdy nie było znaków ograniczających. Mieszkanki jednocześnie powiedziały, że te znaki teraz istnieją.

– No tak, teraz są, ale ja mam pozwolenie na to, żeby jeździć – odpierała Elżbieta Grabowska. – Pani nie będzie mi więc tu mówiła, że moje samochody niszczą. Jak są znaki do 15 ton, to nikt nie może jeździć.

– W takim razie będziemy wzywać inspekcję, żeby sprawdzała państwa samochody – odpowiedziała Agnieszka Jarząbek.
W tym momencie doszło do awantury pomiędzy kobietami. Sylwia Siudowska przypomniała o sytuacji, w której jej samochód uległ zniszczeniu z powodu fatalnej jakości drogi. Według niej, nie udało się polubownie rozwiązać problemu z Elżbietą Grabowską. Miała ona zrzucić winę na mieszkankę, mimo że to nie ona prowadziła samochód.

– Ale proszę nie podnosić głosu, na spokojnie – próbował uspokoić kobiety wójt Dariusz Górski.

– Na spokojnie to ja powiedziałam, jestem w stanie dać kamień, pospółkę – odparła wzburzona właścicielka żwirowni. – Akurat pech był taki, że padało w ten poniedziałek, bo nie byłoby tego tematu i każdy byłby zadowolony. Równiarkę miałam mieć na kwiecień. O tej porze nie ma możliwości załatwienia równiarki, gmina jej nie ma, a ja załatwiałam ją z innego miejsca.

Awantura trwała dalej. Sporna okazała się nawet kwestia stopnia zniszczenia drogi i głębokości kolein. Zebrani kłócili się o to, co będzie się działo do kwietnia, kiedy według Grabowskiej, ma przyjechać równiarka. Znów doszło do ostrej dyskusji pomiędzy Sylwią Siudowską a Elżbietą Grabowską, która chciała, by mieszkańcy korzystali z innych, bocznych dróg.

– Co ma pani napisane na pozwoleniu? – spytała stanowczo Anna Furmańska, nawiązując do sytuacji z 6 marca.

– Żeby w czasie deszczu nie jeździć. Nie wiedziałam wtedy, że będzie padało – tłumaczyła Elżbieta Grabowska.

– Padało od samego rana – wtrąciła sołtys Terebus.
Właścicielka żwirowni odpowiedziała, że zadzwoniła do przewoźnika i odwołała przejazdy. Nie zgodzili się z tym mieszkańcy, ponieważ samochody tego dnia jeździły jeszcze po południu. Jak określiła to Elżbieta Grabowska, zadziałała tutaj siła wyższa.

 – Myślę, że i państwu zależy, żeby droga była przejezdna i pani Grabowskiej na pewno też – próbowała wyjaśnić sytuację Izabela Lewandowska z Samorządowego Zakładu Budżetowego. – Zaczniemy od zmierzenia pasa drogowego, ponieważ szerokość drogi może być różna i w razie potrzeby wystąpimy o wycinkę drzew, które wchodzą rzeczywiście na skraj drogi. Spróbowalibyśmy odwodnić koparką newralgiczne miejsca, no i prosilibyśmy panią o materiały. Musicie jednak państwo wziąć pod uwagę, że jest to długi odcinek. Musimy też poczekać, aż droga przeschnie, bo nie ma sensu robić czegokolwiek, gdy jest mokro.

Padła prośba, aby pojechać wspólnie na drogę i ustalić, które miejsca są w najgorszym stanie, aby naprawić je w pierwszej kolejności. Zebrani przystali na tę propozycję. Wójt poinformował również, że jest możliwość wynajęcia kruszarki do kamienia, co spodobało się mieszkańcom.
Gdy emocje opadły, obecni na spotkaniu ustalili, że najlepiej będzie wykonać prace odwadniające drogę. Elżbieta Grabowska zapewniła o dostarczeniu materiałów na trasę. Zebrani postanowili także porozumieć się z leśniczym na temat ingerencji w drogę.

– Jak będzie padać, czy pani będzie w stanie powstrzymać te samochody? – spytała na koniec Agnieszka Jarząbek.

– Samochody przyjechały w poniedziałek, a wczoraj przyjechał tylko jeden pojazd – odpowiedziała Grabowska. – Po prostu musiałam już dać w ten poniedziałek towar, bo zimą też była przerwa, a firma wydzwania do mnie na okrągło.

– Proszę na jutro odwołać – dodał Marek Cieszyński.

– Proszę pana, z dnia na dzień nie jestem w stanie przewidzieć pogody – tłumaczyła Grabowska. – Gdy się wstrzymałam i zrobiłam drogę od jeziora, Kamal jeździł cały czas. Potrzebują towaru, niech jeżdżą. Trzeba tak zrobić, żeby droga była przejezdna dla wszystkich, przede wszystkim ją utwardzić. A to wymaga czasu.

Do tematu będziemy wracać w kolejnych wydaniach naszego tygodnika.
 

Tekst i fot.
Daria Szpejenkowska

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    gość 2017-03-23 17:49:59

    i znów napuszcza się jednych na drugich a wszyscy to my mieszkańcy ,nie wiem jaki cel miał organizator tego spotkania cóż taka nasza codzienność ,dokopać i skłócić

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    gość 2017-03-27 20:30:30

    Załatwienie tej sprawy leży w gestii wójta to on wydaje pozwolenie na przejazd po drogach gminy takiego tonażu to po co cyrk

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Rypin-cry.pl




Reklama
Wróć do