Rolnicy protestują nie tylko w swoim imieniu, ale także w imieniu mieszkańców miast. Za "Zielony Ład" przyjdzie nam słono zapłacić.
Napływ płodów rolnych z Ukrainy spowodował, że produkcja w Polsce z każdym dniem staje się nieopłacalna. Ceny zbóż, rzepaku i kukurydzy spadły w niektórych rejonach kraju o ponad 50 proc. W lutym ulicami naszego miasta przejechała kolumna blisko 400 traktorów. Teraz w ramach ogólnopolskiego protestu rolnicy zablokowali drogi.
– Nadmierny i niekontrolowany import załamał rynek i stał się poważnym zagrożeniem dla polskich producentów – przyznaje jeden z protestujących rolników. – Wymaga się od nas spełnienia wielu kosztownych wymogów, podczas gdy ukraińscy rolnicy są z nich wyłączeni. Polskie produkty spożywcze są bardzo dobrej jakości i muszą spełniać wszystkie wyśrubowane unijne standardy. Żywność z Ukrainy jest złej jakości i wpływa na brak opłacalności naszej produkcji. Walczymy w słusznej sprawie i nie tylko dla siebie, ale także dla polskich konsumentów.
W ubiegłym roku pszenica konsumpcyjna w skupach kosztowała około 1700 zł za tonę. Obecnie skupowana jest już po 700 zł. Ceny rzepaku również nie zachwycają, pojawiają się oferty kupna nawet poniżej 1700 zł za tonę. Ceny kukurydzy sięgają granic absurdu. Wszelkie dopłaty nie wyrównują strat.
– W ciągu ostatnich dwóch lat koszty produkcji rolnej wzrosły dwukrotnie – wyjaśnia gospodarz z powiatu rypińskiego. – Wysokie ceny nawozów oraz energii negatywnie wpływają na sytuację finansową rolników. To wszystko sprawia, że sama produkcja przynosi już tylko straty.
W trudnej sytuacji są też hodowcy bydła mlecznego. Ceny skupu mleka są bardzo niskie i nie pokryją kosztów produkcji. Coraz więcej rolników myśli o zaprzestaniu działalności ze względu na brak opłacalności. Problem ciągnie się od wielu lat.
– To nie jest protest przeciwko polskiemu rządowi, tylko przeciwko błędnej polityce unijnej. Wojna rozpętana przez Rosję spowodowała destabilizację rynków rolnych w krajach sąsiadujących z Ukrainą. Protesty rolników odbywają się w całej Europie. Wszyscy domagamy się zmiany europejskiej polityki rolnej oraz odrzucenia Zielonego Ładu. Jesteśmy nieugięci i będziemy walczyć aż do osiągnięcia swoich celów – mówi kolejny protestujący.
Warto dodać, że na Ukrainie działa ponad setka agroholdingów. Wiele z nich jest zarejestrowanych w rajach podatkowych, takich jak Luksemburg czy Cypr. Zajmują się głównie uprawą zbóż oraz produkcją zwierzęcą. Polscy rolnicy nie są w stanie konkurować z tymi międzynarodowymi gospodarstwami.
Protesty w słusznej sprawie
– Przepraszamy mieszkańców za utrudnienia, ale walczymy dziś w obronie wszystkich Polaków. Zielony Ład stanowi ogromne zagrożenie dla naszego rolnictwa oraz innych gałęzi gospodarki. To dotknie każdego z nas. Dziś protestujemy my, jutro to może być przeciętny Kowalski. Polityka klimatyczna UE będzie nas słono kosztować. Kogo będzie stać na samochód elektryczny? – pyta jeden z protestujących.
Postulaty rolników według różnych sondaży popiera zdecydowana większość Polaków. Rolnicy mogą liczyć na wsparcie i zrozumienie mieszkańców miast. Oczywiście zdarza się, że dochodzi do spięć między protestującymi, a kierowcami.
– Pokazaliśmy determinację i wolę walki o lepszą przyszłość polskiego rolnictwa. Wsparli nas koledzy z innych powiatów, za co jesteśmy wdzięczni. Mogliśmy też liczyć na pomoc okolicznych mieszkańców, pań z kół gospodyń wiejskich oraz policjantów. Nasz protest był wyrazem sprzeciwu wobec złej polityki UE i nie był wymierzony w firmy branży rolnej, które działają w naszym regionie. Za utrudnienia w ruchu jeszcze raz przepraszamy kierowców i mieszkańców. Dziękujemy za wyrozumiałość – mówi organizator protestu.
Podejmowane przez rolników działania nie idą na marne. Z doniesień medialnych wiemy, że Bruksela szykuje już pewne ustępstwa. Czas pokaże, co z tego wyjdzie. Do tematu wrócimy niebawem.
Tekst i fot. Adam Wojtalewicz
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie