
Od kilku dni mieszkańcy Rypina skarżą się na nieprzyjemny zapach na terenie całego miasta, czemu winna jest biogazownia w Rypinie. Podobny problem pojawił się w zeszłym roku, co zakończyło się kontrolą w biogazowni
Na początku tygodnia w magistracie pojawiło się kilku mieszkańców, którzy zgłosili problem przykrego zapachu w mieście. Jak twierdzą urzędnicy, przyczyną jest prawdopodobnie sezon prac polowych. Rolnicy używają nawozu naturalnego, co oczywiście jest dopuszczalne przez prawo. Jednak wielkim mankamentem naszych przepisów jest fakt, że nie ma żadnych regulacji dotyczących problemów zapachowych z tego wynikających. Bezpośrednie kontrole zakładów i poprawności funkcjonowania instalacji prowadzi Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. Problemem w najbliższych dniach ma zająć się straż miejska, która być może potwierdzi przypuszczenia urzędników.
– Do nas także mieszkańcy zaczęli zgłaszać ten problem – przyznaje starosta rypiński Zbigniew Zgórzyński. – Zwróciłem się do swoich pracowników, aby sprawdzili, skąd bierze się ten odór. Może on pochodzić z biogazowni lub po prostu od rolników, którzy nawożą ziemię.
Biogazownia w Rypinie zaczęła działać w 2012 roku. Została zaprojektowana na produkcję gazu z produktów pochodzenia rolniczego – kukurydzy i gnojowicy. Od 2014 roku prowadzi produkcję gazu z wykorzystaniem produktu powstającego przy wytwarzaniu żelatyny tzw. wyklejki. We wrześniu zeszłego roku mieszkańcy po raz pierwszy zaczęli skarżyć się na odór. Podczas sesji rady powiatu sprawę tłumaczył Sławomir Dolecki, udziałowiec biogazowni:
– Przyczyną tej uciążliwości mogło być nałożenie się kilku czynników: okresu, w którym rolnicy wylewali gnojowicę na pola, zapach biofermentu pozostały po produkcji gazu z wyklejki i wysoka temperatura. Sam proces w biogazowni jest hermetyczny, produkcja odbywa się w zbiornikach, które są szczelnie zamknięte, bo jest to proces beztlenowy.
Wówczas sprawą zajął się Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, a po niedługim czasie problem przykrego zapachu ustąpił.
– Prawdopodobnie będę zwracał się do z prośbą do WIOŚ o wykonanie kontroli całego systemu i mam nadzieję, że uda nam się ustalić przyczyny tego problemu – dodaje starosta Zgórzyński. – W Polsce nie ma ustawy odorowej. Nikt do tej pory się tym nie zajął, a problem będzie się nasilał. Na terenie powiatu powstają duże fermy, chlewnie, dodatkowo pojawi się Cedrob. Trzeba zadbać o to, żeby problem nieprzyjemnego zapachu nie dotykał miast, a jednocześnie rolnicy nie mogą być poszkodowani, skoro chcą się rozwijać. Będę zabiegał do parlamentarzystów o uregulowanie tej sprawy.
Kilka dni temu podobnym problemem zajął się Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie. Sprawa dotyczyła burmistrza pewnej gminy, który określił środowiskowe uwarunkowanie realizacji przedsięwzięcia związanego z budową chlewni i zbiornika na gnojowicę. Od decyzji włodarza odwołał się właściciel sąsiedniej nieruchomości, tłumacząc że istniejące chlewnie są uciążliwe, a pobudowane gnojowniki nie były szczelnie przykryte. Sąd uznał jednak, że przedstawiony w raporcie proces technologiczny był prawidłowy. Mimo wynikającego ustawy Prawo ochrony środowiska obowiązku ochrony powietrza ustawodawca, nie przewidział w polskim porządku prawnym ochrony powietrza przed zapachami, a jedynie przed określonymi substancjami w powietrzu. Zdaniem sądu zapach, czy też odór jest substancją niemierzalną, a jego odczuwanie w każdym przypadku ma charakter subiektywny. Zapachy, pomimo, że często są uciążliwe, nie mogą być badane, ponieważ w polskim systemie prawnym nie istnieją normy prawne, które odnosiłyby się do zapachów.
Do sprawy wrócimy.
Tekst. Tomasz Błaszkiewicz
fot. internet
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie