Reklama

Czy Biogazownia Rypin przekona mieszkańców?

Tygodnik CRY
08/03/2017 09:33

W poniedziałek 27 lutego w Starostwie Powiatowym w Rypinie odbyła się otwarta dla społeczeństwa rozprawa administracyjna ws. wydania pozwolenia zintegrowanego dla Biogazowni Rypin. Przedstawiciele firmy zapewnili, że przykre zapachy nie będą już odczuwalne, ale ich słowa nie przekonały wszystkich uczestników spotkania

Pozwolenie zintegrowane dotyczy „Instalacji w gospodarce odpadami – do odzysku lub unieszkodliwiania z wykorzystaniem fermentacji beztlenowej o zdolności przetwarzania nie mniejszej niż 100 ton na dobę”. Jeśli starosta wyda pozytywną decyzję, wówczas Biogazownia Rypin będzie mogła stosować w ciągu roku m.in. 30 tys. ton odpadowej tkanki zwierzęcej i tyle samo osadów z zakładowych oczyszczalni ścieków.
W lutym starosta Zbigniew Zgórzyński zwrócił się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego o wyłączenie go z postępowania i wyznaczenie innego równorzędnego organu, ale SKO nie przychyliło się do jego prośby.  

– Wszyscy wiedzą, że był problem, ale nikt z was nie powie, że dziś ten problem jest nadal – mówił Zgorzyński. – Być może było coś niedograne, ale dziś problemu nie ma i jestem przekonany, że go nie będzie. Ja poszedłem bardzo daleko, aż po wyłączenie organu, żeby ktoś inny zajmował się tym tematem. Niektórzy tłumaczyli, że jestem stronniczy, więc chciałem się wyłączyć.

W ostatnich tygodniach do Starostwa Powiatowego w Rypinie wpłynęły trzy wnioski o niewydawanie pozytywnej decyzji ws. pozwolenia zintegrowanego, pod którymi podpisało się kilkaset osób. Pisma z uwagami i wnioskami w urzędzie złożyli: radny powiatowy Rafał Jaworski, Spółdzielnia Mieszkaniowa Lokatorsko-Własnościowa w Rypinie oraz komitet mieszkańców „Inicjatywa Społeczna”. Rypinianie byli obecni także na poniedziałkowej rozprawie:

– Wyłączanie się z tematu to nie jest rozwiązanie problemu, ale uciekanie – mówił do Zgórzyńskiego Jan Szymański, jeden z mieszkańców. – Pan jest starostą i na pana ludzie zagłosowali. Kiedy powstawała biogazownia, wszyscy byli zadowoleni, bo wiadomo, miejsca pracy, tania energia itd. Była wówczas mowa o serwatce, kukurydzy, oborniku czy gnojowicy. To było ok. Później zmieniła się jednak technologia i to spowodowało problemy. Rypin zawsze był oazą czystości i spokoju. Trzydzieści, czterdzieści lat temu przyjeżdżali tu ludzie ze Śląska i mówili, że w Rypinie się nie oddycha, tylko się je tlen. Dzisiaj to się zamieniło w dramat.

Na rozprawie biogazownię reprezentowali przedstawiciele firmy Ekoterm Ochrona Środowiska. Obecni byli także członkowie zarządu: prezes Janusz Cieszyński i wiceprezes Rafał Zglinicki.

– Chcę przeprosić za to co się działo – mówił Rafał Zglinicki. – Nie było naszym celem, żeby miasto odczuwało dyskomfort. Biznes w żaden sposób nas nie usprawiedliwia. Wy chcecie godnie mieszkać, bez odorów z biogazowni. Od tamtego czasu wprowadziliśmy uszczelnienie zbiorników magazynowych, zamontowaliśmy na nich filtry odorowe z wkładem węglowym.

Uzyskaliśmy warunki zabudowy z urzędu gminy i chcemy w instalacji zamontować zbiornik pośredni do minimalizacji odorów. Wprowadziliśmy do procesu aplikację mikroorganizmów, które powodują poprawę procesu fermentacyjnego. Jesteśmy jak najbardziej za tym, żeby proces przebiegał racjonalnie, żeby masa z żelatyny została w całości przefermentowana. Jeżeli będzie to wygazowane w sposób właściwy, poferment nie powinien stanowić zagrożenia.

W ubiegłym roku Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska przeprowadził kontrolę i ustalił, że w październiku 2014 roku zmienił się skład stosowanych substratów. Serwatkę i glicerynę zastąpiono odpadową tkanką zwierzęcą i odpadami z oczyszczalni ścieków. To wywoływało uciążliwy zapach w okolicach miasta i gminy Rypin. Magistrat zwrócił się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego z pismem, w którym wskazał na rozbieżność między decyzją środowiskową a pozwoleniem na przetwarzanie odpadów. We wrześniu SKO stwierdziło nieważność decyzji starosty rypińskiego z 10 października 2013 roku w sprawie udzielenia zezwolenia biogazowni na przetwarzanie odpadów innych niż niebezpieczne.

– Wyrok SKO jest prawomocny, dlatego w tej chwili nie stosujemy odpadów z żelatyny, stosujemy kukurydzę – zapewnił Zglinicki. – Jest to dla nas bolesne, ekonomia została wywrócona do góry nogami. To państwa oczywiście nie musi interesować, ale pozwólcie nam na to, żebyśmy udowodnili, że ta instalacja może być przychylna również dla miasta.

Co jeśli słowa Zglinickiego się nie potwierdzą i mieszkańcy Rypina znów będą musieli zmagać się z nieprzyjemnych zapachem?

– Będzie zmiana decyzji polegająca na wycofaniu tej odpadowej tkanki zwierzęcej – tłumaczył starosta Zbigniew Zgórzyński. – To jest jeden z zapisów. Natomiast nie będzie stosowany zawsze, bo istnieje coś takiego jak awaria, która może zdarzyć się w każdym zakładzie. Zapewniam, że ta decyzja będzie podjęta zgodnie z prawem i da mieszkańcom żyć spokojnie i godziwie.

– Najpierw trzeba było zrobić odpowiedni biznesplan – odpowiadał Kazimierz Mroczyński, przedstawiciel komitetu Inicjatywa Społeczna. – Pierwsza decyzja była na biogazownię rolniczą, a nie na utylizację odpadów. My się na to nie zgadzamy jako mieszkańcy i będziecie mieli problem. Zablokujemy wam wszystkie drogi, bo nie możemy dać się z miasta wyrzucić. Mieszkam tu 65 lat i chcę tu żyć w normalnych warunkach.
Poniedziałkowa rozprawa była elementem procedury przygotowania wydania decyzji przez starostę. Na rozprawie mieszkańcy domagali się kolejnego spotkania, tym razem w godzinach popołudniowych, tak aby mogły w nim uczestniczyć wszystkie zainteresowane osoby. Zbigniew Zgórzyński musi wydać ostateczną decyzję w sprawie pozwolenia zintegrowanego do 4 maja bieżącego roku.

Tekst i fot.
Tomasz Błaszkiewicz

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Rypin-cry.pl




Reklama
Wróć do