
Sprawa skatowanego 2,5-letniego Piotrusia wywołała wiele emocji i to nie tylko wśród mieszkańców Rypina. Chłopiec opuścił już szpital w Toruniu i trafił do pogotowia opiekuńczego. – Każdego dnia o nim myślę i tęsknię – przyznaje w rozmowie z naszą redakcją matka dziecka
Gdy malec w ciężkim stanie trafił do rypińskiego szpitala, lekarze od razu zawiadomili policję. Ta z kolei zatrzymała 25-letniego konkubenta matki chłopca, który podczas przesłuchania częściowo przyznał się do winy. Mamie pobitego chłopca nadal ciężko uwierzyć, że jej partner mógł dopuścić się takiego okrucieństwa.
Mama w szoku
– Wiele osób nie może zrozumieć, dlaczego bronię Radka. Ja go nie bronię, a każdy, kto tak myśli, jest w błędzie. Jeśli stawiane mu zarzuty się potwierdzą, nie chce go znać. Cały czas jednak zastanawiam się, dlaczego do tego doszło. Mieszkaliśmy razem, mieliśmy wspólne plany na przyszłość. Chcieliśmy się pobrać i zbudować normalną rodzinę. Radek dobrze zajmował się Piotrusiem, bawił się z nim, kąpał, starał się być ojcem. W mojej obecności nigdy nie podniósł na niego ręki. Wiem, że ciężko w to uwierzyć, ale nie znam powodów, dla których to się stało – mówi Julia, mama Piotrusia.
Innego zdania jest babcia Piotrusia, która niezmiennie twierdzi, że do bicia 2,5-latka miało dochodzić już wcześniej. W kwietniu podczas realizacji programu telewizyjnego Uwaga! TVN krytycznie odniosła się także do zachowania własnej córki, zarzucając jej m. in. nieodpowiedzialność i brak instynktu macierzyńskiego.
Trudne dzieciństwo Julii
– Odkąd pamiętam, moja mama zawsze miała do mnie pretensje. Nigdy nie doświadczyłam od niej miłości, były tylko krzyki i bicie. Opiekę i wychowanie zawdzięczam przede wszystkim swojej babci. Gdyby nie jej osoba pewnie trafiłabym do domu dziecka. Czasami myślę, że dla mamy liczyły się tylko pieniądze, które za nas otrzymywała. Nie raz opiekowałam się swoim młodszym rodzeństwem po tym, jak odbywały się w naszym mieszkaniu libacje alkoholowe i nie było komu się nami zająć. To wszystko sprawiło, ze z domu wyprowadziłam się już w wieku 17 lat. Zaszłam w ciążę i zamieszkałam z ojcem Piotrusia u jego rodziców.
Musiałam się nauczyć radzić sobie sama. Mimo codziennego trudu nigdy nie pomyślałam o oddaniu dziecka do adopcji. Niestety z różnych powodów nasz związek nie przetrwał próby czasu. Wiem, że tata Piotrusia podejrzewał mnie o zdradę, ale to nieprawda. Nie był dobrym ojcem, wolał imprezy od zajmowania się dzieckiem. Pomimo publicznych zapewnień, w dalszym ciągu nie interesuje się synem.
Próba samobójstwa
Zanim doszło do tragedii, mama Piotrusia była objęta nadzorem kuratora sądowego, opieką MOPS-u oraz wspierana częstymi wizytami asystenta rodziny. Julia nie ukrywa, że były momenty w jej życiu, kiedy potrzebowała wsparcia.
– Wpadłam w złe towarzystwo i miałam styczność z narkotykami. Po próbie samobójczej wylądowałam w zakładzie psychiatrycznym. Lekarze mi pomogli i udało mi się wyjść na prostą. Zerwałam z narkotykami i ponownie zamieszkałam z matką, gdzie byłam pod opieką asystenta rodziny. Po znalezieniu pracy odzyskałam syna. Mojej mamie przeszkadzał fakt, że pod moją nieobecność musiała zajmować się Piotrusiem. Więcej pomocy otrzymałam ze strony jej obecnego męża, który jest pracowitym i uczciwym człowiekiem. Później poznałam Radka i nie jest prawdą, jakoby moja mama nie akceptowała go od początku naszej znajomości. Pamiętam, jak pożyczała od nas pieniądze, które później ciężko było jej oddać. Mieszkając w kuchni z Piotrusiem, dokładałam się do wszystkich opłat. Pewnego razu zażądała ode mnie dodatkowych pieniędzy. Wolałam się wyprowadzić i zamieszkać ze swoim partnerem.
Będzie walczyć o swoje dzieci
Zatrzymanemu Radosławowi K. grozi do 10 lat więzienia. Decyzją sądu rodzinnego 2,5-letni Piotruś trafił do pogotowia opiekuńczego, podobnie jak drugie dziecko młodej matki, która również w tej sprawie może mieć postawione zarzuty.
– Mam świadomość, że mogę odpowiadać przed sądem. Straciłam nie tylko Piotrusia, ale i Igę. Wbrew temu, co mówią inni, kocham swoje dzieci i zamierzam o nie walczyć. Ludzie oceniają mnie, choć nic o mnie nie wiedzą. Codziennie rozmawiam telefonicznie ze swoim synkiem. Tęsknie za nimi i chcę udowodnić wszystkim, że mogę być dobrą matką. Jeśli sąd mi nie uwierzy, wolę by moje pociechy trafiły do obcych, aniżeli pod opiekę mojej mamy. Ona potrafi manipulować ludźmi. Dla niej będzie to tylko kolejne świadczenie socjalne. Myślę również o wyjeździe z Rypina, bo po całej tej sytuacji mam problem ze znalezieniem tu pracy. Wierzę, że w końcu spełni się moje marzenie o prawdziwej rodzinie.
Tekst i fot. Adam Wojtalewicz
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie