
– Nie odpuścimy – mówił Michał Kołodziejczak na spotkaniu z rolnikami poszkodowanymi przez upadły ROTR. Nadmienił również o tym, że jego telefon był szpiegowany przy pomocy programu Pegasus, którym posługują się służby specjalne.
W piątek 28 stycznia przed siedzibą rypińskiej mleczarni działacze Agrounii spotkali się z rolnikami, którzy dotąd nie odzyskali większości swoich pieniędzy za dostarczony surowiec do będącego w likwidacji ROTR-u.
– Spółdzielnia, która miałaby za 4 lata 100 lat, upada w momencie kiedy zapotrzebowanie na mleko jest duże. Mleczarnia upadła poprzez niegospodarność, przez brak odpowiedniego działania, przez zarząd i prezesa, który nie reprezentował odpowiednio interesów ludzi. Dzieje się to wtedy, gdy w polskim ministerstwie, w polskim rządzie mówi się, że sprawy rolników są istotne. Kilkuset osobom mleczarnia zalega za mleko. Jednym nie wypłacono 30 czy 50 tysięcy, są też tacy, którzy nie dostali 150 tysięcy. Powstaje tutaj pytanie: kto jest winny tej całej sytuacji? Z jednej strony można powiedzieć, że prezes, złe zarządzanie. Z drugiej strony jest ustawa o spółdzielniach mleczarskich, która nie reprezentuje spółdzielców, ale interes prezesa i pośredników. Takich spraw w Polsce niestety jest bardzo dużo, o tym trzeba jasno powiedzieć – zwrócił się do zebranych Michał Kołodziejczak.
Założyciel Agrounii uważa, że rozwiązywanie podobnych nieprawidłowości jakie dotknęły dostawców ROTR-u, powinno być systemowe. Jego zdaniem rządzący odpowiadają za to, że winni upadku mleczarni nie zostali dotąd ukarani.
– Ludzie, którzy sprawowali władzę w tej spółdzielni, zarabiali duże pieniądze, chodzą sobie dzisiaj po Ziemi, uważając się za niewinnych. To jest potężny, nierozwiązany problem. Prokuratura niestety działa bardzo opieszale, więc państwo powinno wziąć na siebie koszty tej niegospodarności. Rząd ma narzędzia, może wypłacić ludziom zaległości, a potem szukać tych pieniędzy tam, gdzie one zginęły – tłumaczył Michał Kołodziejczak, dodając, że Agrounia ma program odbudowy rolnictwa, a jednym z jego punktów jest utworzenie funduszu stabilizacyjnego gwarantowanego przez państwo. Wówczas można by uniknąć takich dramatów jakie dotknęły dostawców ROTR-u. Poszkodowani dostawaliby pieniądze z funduszu, a ściąganiem należności od winnych zajęłoby się państwo.
Zgromadzeni przed mleczarnią rolnicy opowiadali liderowi Agrouniii o swoich stratach i problemach z tym związanych.
– Mnie mleczarnia zalega za 3 miesiące, to jest 80 tysięcy i ponad 100 tysięcy z udziałów. Czuję się oszukany podwójnie, raz przez mleczarnię, drugi raz przez rząd. Jeździłem, składałem wnioski o pomoc, byłem w Sieradzu po faktury z pięciu lat. Po co to wszystko było, kiedy przez 2 miesiące nie dostałam żadnej odpowiedzi z agencji czy mi się należy, czy mi się nie należy pomoc państwa. Zamiast prowadzić gospodarstwo, muszę jeździć i szukać wiatru w polu. Tak my rolnicy niestety jesteśmy traktowani. Okazuje się, że nie poniosłem strat, mimo że mam za mleko niewypłacone 80 tysięcy. Dziwne rzeczy się dzieją – mówił jeden z poszkodowanych.
– ROTR jest mi winny około 50 tysięcy złotych. Nie ukrywam, że znacznie obciążyło to budżet mojego gospodarstwa. To był ciężki czas do przetrwania. Liczę, że może kiedyś jednak uda nam się odzyskać te pieniądze. Iskierką nadziei było ogłoszenie rządu, że będzie wypłacał rolnikom część zaległości, ale okazało się, że większość nie dostanie nic. W moim przypadku wyszło tak, że mój dochód zwiększył się o 6 tysięcy. Nie wiem jak to wyliczyli, ale moim zdaniem jest to chore i niewyobrażalne, że tak może być w naszym kraju – powiedział kolejny rolnik.
– Największy żal jaki mamy to jest to, że nie możemy doczekać się sprawiedliwości. Do tej pory nie ma ustalonych winnych. Czekamy na wynik śledztwa prokuratury, czekamy na krok ministerstwa, do którego wyjeżdżały od nas delegacje z informacją, że pomocy tak naprawdę nie ma. Na razie jest cisza. Nie ma dziś z nami pani wiceminister rolnictwa, która pozowała z lokalnymi włodarzami na tle naszej mleczarni. Nie odniosła się do aktualnej sytuacji, ale kiedy ogłoszono pomoc, lansowała się na naszej krzywdzie – dodała córka poszkodowanych rolników.
– Mowa tutaj o pani Dembickiej, która opowiada różne rzeczy, jeździ po różnych imprezach, ale tu gdzie jest problem, nie przyjechała. Pytam się, gdzie jest wojewoda, ta prawa ręka premiera? Gdzie są posłowie z tego terenu i to nie tylko ci, którzy rządzą, ale też z opozycji? – zastanawiał się Michał Kołodziejczak.
– Natrafiłam na panią Gembicką na spotkaniu z kołami gospodyń wiejskich w gminie Skrwilno. Zapytałam ją, czy będzie zmiana rozporządzenia premiera, która spowoduje, że rolnicy dostaną faktyczną pomoc. Pani minister odpowiedziała: „Dobrze, że pani tutaj jest, to pani mi podpowie, co w tym rozporządzeniu trzeba zmienić”. Zaproponowałam, że wyślę jej mail z wyjaśnieniem, w jaki sposób ta pomoc dyskryminuje naszych dostawców, co też uczyniłam – mówiła z wyraźnym rozbawieniem jedna z poszkodowanych, której mleczarnia nie zapłaciła 82 tysięcy zł za mleko.
– Trzeba jasno powiedzieć, mamy tutaj do czynienia z kradzieżą zrobioną w białych rękawiczkach, zrobioną zgodnie z prawem napisanym pod złodziei, którzy są w zarządach, którzy są prezesami. Ta kradzież dobija setki rolników. Gwarantuję że my – Agrounia tej sprawy nie odpuścimy. Będziemy robić wszystko, co możemy, aby ludzie, którzy mają niezapłacone odzyskali swoje pieniądze. Minister ma stanąć na głowie, bo to jest jego zadanie, to jest minister rolnictwa, a nie minister pijaru i opowiadania bajek. Od niego trzeba wymagać, a my jako rolnicy musimy umieć go do tego zmusić. Te pieniądze muszą tutaj trafić do was, obojętnie skąd oni je wyciągną. Na Pegasusa wyciągnęli z Funduszu Sprawiedliwości, który miał służyć ofiarom przestępstw, a nie szpiegowaniu mojego telefonu. Wydali na licencję dla jednej osoby co najmniej pół miliona złotych. Za to mamy spłaconych 10 rolników po 50 tysięcy. Dzisiaj mam dodatkowy raport Citizen Lab, który wskazuje że telefon był nie tylko szpiegowany, ale wyciągnięto z niego dane może nawet z kilku lat. Dzisiaj nikt w Polsce nie jest w stanie powiedzieć, jak ten system dokładnie działa. Nikt w Polsce nie wie, co Kołodziejczak ma zrobić, do kogo ma się zwrócić. Do Ziobry, który przeznaczył na to pieniądze, czy do Morawieckiego, który być może też miał Pegasusa w telefonie? Jest to tak samo absurdalna sytuacja, jak wasza. Wy też nie wiecie, do kogo możecie jeszcze iść – stwierdził lider Agrounii.
Z powodu złej pogody działacze Agrounii i część zgromadzonych przenieśli się do remizy strażackiej w Stępowie. O czym tam rozmawiano, napiszemy w kolejnym numerze „CRY”.
Tekst i fot. (jd)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Winni mają się dobrze...............
Mają rację pani Gębicka plotła bzdury lansując się w pisowskiej obstawie naszych włodarzy , nikomu nie zależy by tą sprawę wyjaśnić , prokuratura tyle lat i nic , syndyk kasę na swoje wynagrodzenie przez te lata ma , były prezes ulokował się dobrze a moje pieniądze przepadły , może pegazusa to winni się znajdą ***** ***
A jak mleczko rotor z wysokimi somatycznym i wodą przez lata odbierał i płacił to wszyscy siedzieli cicho, a teraz to wielki krzyk, wszyscy po trochu rozkradli ten zakład.