
W poniedziałek 20 lipca po południu w Żałem rozpętała się burza połączona z gradobiciem. Trwała zaledwie godzinę, lecz jej skutki są odczuwalne przez mieszkańców do dziś.
Zostały uszkodzone drogi, szczególnie gruntowe, zalane piwnice, zniszczone uprawy. – Grad był wielkości wiśni, drogami płynęła woda, niosąc ze sobą ziemię i kamienie. O mało nie przewrócił się słup elektryczny, ale przyjechała straż i energetyka i go uratowali – opowiadała nam jedna z mieszkanek wsi. – Prądu całą noc nie było – dodała następna osoba.
W poniedziałek i we wtorek od rana trwało szacowanie szkód i usuwanie skutków nawałnicy. Michałowi Zabłockiemu z Żałego zalało podwórko i piwnicę, nawet nagrał komórką film, na którym widać rwący potok płynący całą szerokością szosy.
– Zadzwoniłem pod 112 z prośba o interwencję. Przyjechali strażacy z OSP z Giżynka i Żałego, Energa oraz pracownicy Zarządu Dróg Powiatowych z Rypina. Podmyło słup w pobliżu mojego domu, widać było płyty betonowe, które go stabilizują. Strażacy wypompowali wodę z piwnicy, elektrycy odcięli prąd, a drogowcy nawieźli ziemię wokół słupa. Mamy tutaj 120-150 hektarów pól z nachyleniem w kierunku drogi i deszczówka z nich spłynęła na szosę. Wprawdzie na granicy mojej posesji gmina zrobiła odprowadzenie wody, ale to za mało przy takiej nawałnicy – wyjaśnił pan Zabłocki. – W piwnicy mieliśmy wody po kolana, strażacy odpompowali jej tyle ile się dało, resztę wynosiliśmy wiadrami. Bardzo dziękuję druhom z OSP za pomoc – dodała mama pana Michała.
Wójt gminy Brzuze Jan Koprowski objeżdżał teren dotknięty żywiołem, dokumentując wyrządzone szkody.
– Jest sporo strat, najwięcej w Żałem i Radzynku, w którym burza również nie oszczędziła dróg i upraw. Są zniszczenia w rzepaku, kukurydzy, jęczmieniu, trochę w pszenicy. Grad spowodował, że otworzyły się rzepakowe łuszczyny i niemal całe ziarno wysypało się na glebę. W gminnym budżecie mamy środki przeznaczone na bieżące remonty dróg, lecz szkód jest tyle, że obawiam się czy nam ich wystarczy. Będziemy również starali się pomóc tym rolnikom, którzy najbardziej ucierpieli w wyniku nawałnicy – powiedział włodarz.
Jan Koprowski jest przyrodnikiem, który niejednokrotnie przestrzegał przed pochopnymi działaniami polegającymi na likwidowaniu naturalnych rozlewisk.
– Obecnie, w związku ze zmianami klimatycznymi coraz częściej mamy do czynienia z deszczami nawalnymi. Mokradła śródpolne, małe zbiorniki wodne zatrzymują nadmiar opadów. Jeśli je osuszymy, woda spływa kaskadami po zboczach, wylewa się na drogi, niszczy wszystko co spotka na swojej drodze. Likwidacja rowów biegnących wzdłuż drogi też jest błędem. Nawet najlepsza kanalizacja burzowa czy drenaż nie są w stanie w krótkim czasie odebrać takiej masy wody. Kolejną przyczyną jest struktura zasiewów, na przykład uprawa kukurydzy. Na metrze kwadratowym mamy 10-15 roślin, a wokół nich jest goła gleba. Woda nie ma możliwości zatrzymania się, jak to ma miejsce na łąkach, polach lucerny czy nawet zbóż. Sianie kukurydzy na stokach pagórków nachylonych w kierunku drogi jest złym pomysłem. Pola tej rośliny powinny być przecinane zwartymi łanami, które staną się barierą dla spływającej wody – tłumaczy dr Koprowski.
Tekst i fot. (jd)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie