
17 stycznia rolnicy zablokowali wjazd do Agroloku w Osieku pod Brodnicą. Protestowali przeciw nadmiernemu i niekontrolowanemu importowi zbóż z Ukrainy, przez co spadły ceny skupu płodów rolnych.
Poza tym magazyny firm skupujących produkty rolne są pełne, więc rolnicy są zmuszeni przechowywać zebrane jesienią zboża i rzepak. Protest trwał 24 godziny i odbywał się w systemie rotacyjnym. Co kilka godzin demonstranci się zmieniali. Miejsce protestu zostało wybrane celowo.
– Jesteśmy nieprzypadkowo pod Agrolokiem. W całym województwie kujawsko-pomorskim takich firm sprowadzających ukraiński towar mamy kilka – wyjaśnił Kamil Kalita, działacz Agrounii.
Michał Dams, przewodniczący struktur Polskiego Związku Rolnego w województwie kujawsko-pomorskim omówił szerzej nieetyczne działania polskich i zagranicznych firm, które bogacą się, wykorzystując wojnę w Ukrainie.
– Nie jesteśmy przeciw Ukraińcom, ale to co firmy wykonują w tej chwili, to nie jest pomoc naszym wschodnim sąsiadom, tylko korporacjom, które uprawiają ukraińską ziemię. To nie ma nic wspólnego z pomocą Ukrainie podczas wojny. Zboże, które miało trafić do krajów Afryki, do krajów Bliskiego Wschodu, niestety zostało w Polsce. Jest uprawiane z użyciem środków ochrony roślin, które są w Europie dawno zakazane. Nikt tego nie kontroluje na pozostałości chemiczne. To wszystko trafia do pasz, również do naszych młynów. Będziemy jeść chleb z tego zboża. My się na to nie zgadzamy. Jesteśmy oszukiwani my i konsumenci. Nam się podnosi koszty produkcji przez zakazywanie różnych rzeczy, a tu wszystko to co zakazane, wjeżdża do kraju. Protestujemy przeciw wykorzystywaniu sytuacji kryzysowej w Ukrainie przez polskie i zachodnie firmy handlujące płodami rolnymi – mówił Michał Dams. Przewodniczący odczytał również postulaty rolników.
Postulaty Agrounii i Polskiego Związku Rolników
1. Kontrola jakościowa, ilościowa zbóż i innych produktów rolnych na pozostałości zakazanych w Unii Europejskiej środków ochrony roślin.
2. Kaucja za przewóz bezcłowego zboża przez terytorium Polski do krajów spoza UE.
3. Stworzenie w każdym powiecie akredytowanych laboratoriów do badania produktów rolnych przed sprzedażą.
4. Ochrona rodzimych gospodarstw rolnych przed nadmiernym importem produktów rolnych spoza Polski.
5. 70 procent polskich produktów na półkach sklepów.
6. Dywersyfikacja dostawców towarów do sklepów wielkopowierzchniowych.
Michał Dams wyjaśnił, że import towarów, które są produkowane w Polsce, jest niezgodny z Zielonym Ładem, jednym z programów Unii Europejskiej.
– Mówi się dużo o śladzie węglowym, a tymczasem w Europie żywność pokonuje średnio 140 km, nim trafi na sklepowe półki. Rozumiem, że musimy przywieźć towary, których u nas się nie produkuje, ale wożenie tego co mamy pod bokiem jest bez sensu. Konieczna jest dywersyfikacja dostawców do hipermarketów, żeby rolnik mógł sprzedać swój towar bezpośrednio do sklepu, a nie przez dużych pośredników, wykorzystujących sytuację i zarabiających na tym więcej niż producent.
Protestujący czują się oszukani przez rząd. Nie są zapraszani na rozmowy, w przeciwieństwie do rolniczej Solidarności, która ich zdaniem sprzedała się władzy i to tanio.
– Kilka dni temu było spotkanie związków rolniczych Solidarności z panem premierem. My na nie, jako Agrounia, nie zostaliśmy zaproszeni. Solidarność planowała protesty w całym kraju, domagając się obniżki cen paliwa. Została im obiecana dopłata w wysokości 1,2 zł za litr. Mówimy tutaj o zwrocie podatku akcyzowego i co, już jest wszystko w porządku? – dziwił się Kamil Kalita.
Protestujący są zdania, że rząd ignoruje Aagrounię, bo ona zadaje niewygodne pytania i domaga się przejrzystości w podejściu do rolnictwa. Uważają też, że są stale manipulowani, bo rząd coś obieca, minister rolnictwa coś powie, a okazuje się to nieprawdą. Obecnie ceny skupu płodów rolnych są bardzo niskie, za to koszty produkcji wysokie. Za rzepak rolnicy dostają średnio 2,5 tys. zł za tonę, za suchą kukurydzę tysiąc zł, a za pszenicę 1,2 tys. Ze sprzedażą mają czekać do marca, bo magazyny podmiotów skupujących są pełne i nie ma możliwości odebrania ziarna do rolników.
– Po żniwach, kiedy zboże można było sprzedać za 1,5 tys. za tonę, minister rolnictwa powiedział, że mamy je trzymać, żeby później sprzedać za wyższą cenę. Jeden z czołowych polityków kraju nas o tym zapewniał. Okazuje się, że słowo ministra nic nie znaczy, to gdzie jest ten rząd? – pytał retorycznie Kamil Kalita.
– Ten rząd niczego nie kontroluje, tylko swoich wsadza na stołki w państwowych firmach – odpowiedział jeden z demonstrantów.
– Rząd policzył, że głosy rolników są im niepotrzebne. Postawili na emerytów. Tzw. opozycja demokratyczna w tej sprawie niczym się nie różni od rządzących – podsumowała sytuację polityczną w kraju kolejna osoba.
Tekst i fot. (jd)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
PiS rozp......i wszystko głosuj na PiS ,????????????????????????