
Czy wernisaż obrazów „Moje nadal jestem” 17-letniego Huberta Tyburskiego w Rypińskim Domu Kultury był przypadkiem? Zdaniem Wojciecha Zembrzyckiego, nauczyciela geografii i opiekuna grupy teatralnej w I Liceum im. Filomatów Ziemi Michałowskiej w Brodnicy tak. Nam się wydaje, że niezupełnie, gdyż pan Wojciech przypadkowi pomógł. Nawet więcej, do wystawy doprowadził.
We wtorek 22 lutego Justyna Motylewska, szefowa Rypińskiego Domu Kultury zapowiadając młodego malarza mówiła: „Za chwilę będziemy mogli się przekonać na własne oczy, jak niezwykły efekt może przynieść połączenie dwóch sztuk – muzyki i malarstwa, jak cienka jest granica pomiędzy pięknem wyrażonym za pomocą pędzla i farby oraz dźwięków i słów, jak nawzajem przenikają się te dwa światy i jakie emocje budzą oraz co jest czego początkiem? Co jest czego inspiracją?”
Nim Hubert Tyburski wszedł na scenę, uprzedził go Wojciech Zembrzycki.
– Życie to zespół przypadków – stwierdził, po czym mówił dalej. – Rok 2016 Hubert Tyburski trafia do szpitala, obok leżał jakiś chłopiec, którego odwiedziła mama. Hubert czuje się na tyle dobrze, że szkicuje. Ta pani powiedziała: „ Idź do Muzeum Ziemi Dobrzyńskiej. Tam jest Kuźnia Talentów, tam pan Stanisław Wiśniewski prowadzi zajęcia”. Hubert kończy gimnazjum w Skrwilnie. Powinien trafić do liceum plastycznego w Rypinie, ale nastolatkowie mają to do siebie, że bardzo często kierują się sercem, w związku z czym wybierają miejsca bliskie ich bliskim osobom. Poszedł więc za swoimi przyjaciółmi, którzy mówili „my idziemy do Brodnicy”. Jest rok 2019. Wraz z Iloną Zwierzchlewską prowadzimy szkolną grupę teatralną. Przybywa Hubert z koleżanką do tej grupy na przesłuchania. Na dzień dobry słyszymy: „Jeśli nas nie przyjmiecie to wracamy do Rypina”. Z reguły jestem przekorny, więc pomyślałem: „No to wrócicie”, ale nie dali nam szansy, tak dobrze zagrali. Przyszła pandemia, Hubert zdążył zagrać jeden spektakl. Przypadek sprawia, że idę kiedyś szkolnym korytarzem, a w gablocie „nasze talenty” wiszą piękne szkice. Podchodzę bliżej, przyglądam się, dochodzę do wniosku że to coś niesamowitego. Jest podpis – szkice wykonał Hubert Tyburski. Wiem kto to, przecież zagrał w pierwszym spektaklu, ale poza tym kompletnie się nie znaliśmy. Przypadek sprawił, że w tym samym czasie Janek Traczyk, jeden z czołowych polskich aktorów musicalowych nagrywa swoją płytę „Nadal jestem”. Kolejny przypadek to doskonała płyta Kasi Stankiewicz „Lucy and the Loop” nagrana w 2014 roku. Pojawiają się artyści malarze i rzeźbiarze i mówią że my musimy do niej zrobić obrazy i rzeźby i to się dzieje. Połączenie tych przypadków powoduje, że patrzę na te szkice i myślę sobie że mój przyjaciel Janek Traczyk robi nową płytę, a ten tak maluje i że możemy to powtórzyć. Proszę Huberta o rozmowę, przychodzi zdziwiony. Pytam: „Czy namalowałbyś prace do tej płyty?. „Mogę” – padła odpowiedź. Minął prawie rok, sądziłem, że już nic z tego nie będzie. Jest wrzesień 2021. Przychodzi Hubert i słyszę: „Siedem gotowych, ósmy poprawię, dziewiąty namaluję” – opowiedział historię obrazów pan profesor.
Hubert Tyburski wyjaśniał przybyłym na wernisaż co i dlaczego znalazło się na jego obrazach. Wspomniał również o tym, jak bardzo ucieszyła go nagroda publiczności, którą zdobył Jan Traczyk podczas 58. Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu.
– Oglądałem ten festiwal razem z mamą, to znaczy ja oglądałem mama spała. W momencie, kiedy usłyszałem, że nagrodę publiczności otrzymuje Jan Traczyk za piosenkę „Nadal jestem” wpadłem w szał. Tak krzyczałem, że pewnie obudziłam panią Anię która mieszka obok i panią Grażynę, którą mieszka obok – mówił z humorem autor obrazów.
Młodemu malarzowi gratulowali artystycznych zdolności m.in. pan Stanisław Wiśniewski z Kuźni Talentów, wychowawczyni, rodzice, dziadkowie oraz koleżanki i koledzy. Szczególne uznanie należy się fantastycznemu nauczycielowi Wojciechowi Zembrzyckiemu za wielkie zaangażowanie w promowanie Huberta Tyburskiego.
Tekst i fot. (jd)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie