Reklama

Edukacja przez doświadczenie i zabawę

Tygodnik CRY
26/02/2019 09:12

Pod koniec stycznia Muzeum Ziemi Dobrzyńskiej zorganizowało dla dzieci dwudniowe warsztaty tkackie. Instruktorami byli Violetta Szulc i Bartosz Kaniewski, którzy zajmują się popularyzowaniem wiedzy o wiekach średnich

– Skąd państwo jesteście?

– Ze średniowiecza! Tworzymy grupę historyczną Bardko. Nazwa nawiązuje do dawnego prostego narzędzia tkackiego. Wcześniej współpracowaliśmy z Ośrodkiem Edukacji Historycznej „Gród Foluszek”, osadą rycerską położoną nad jeziorem Popek w sercu Pojezierza Brodnickiego.

– B.K.: Trzy lata temu postanowiłem samodzielnie rozwijać swoją pasję i skoncentrować się na rzeczach, które są dla mnie ważne, głównie bronioznawstwie. Moim zamysłem jest przekazywanie wiedzy jak dawniej ludzie wykorzystywali dary natury, żyli z nią w zgodzie i wykonywali własnoręcznie większość rzeczy niezbędnych do codziennego życia. Podczas zajęć dzieci i dorośli mogą się dowiedzieć jak ongiś wyglądało życie, obyczaje i rzemiosło.

– Czego się dowiadują?

– Na przykład jak wytwarzano ceramikę, mielono zboże żarnami, pieczono podpłomyki, krzesano ognień. Próbują strzelania z łuku i kuszy, szermierki. Dzieci są ubierane w tuniki i kaptury z epoki, uzyskują przy okazji informacje jak wówczas powstawały tkaniny, w jaki sposób szyto ubrania.

– W Muzeum Ziemi Dobrzyńskiej w czasie ferii uczyliście dzieci tkania i przędzenia. Jak trafiliście do placówki?

– V.S.: Obserwowałam patrol historyczny, pomysł Andrzeja Szalkowskiego. Zadzwoniłam do niego z pytaniem, dlaczego wśród rzemieślników podążającymi za rycerzami nie ma tkaczy? Dyrektor zaprosił nas do siebie, do muzeum i powstał pomysł warsztatów.

– Widząc zaangażowanie dzieci, był to strzał w dziesiątkę. Proszę powiedzieć, w czym się specjalizujecie?

– B.K.: Zajmuję się przede wszystkim łucznictwem. Jestem absolwentem Instytutu Archeologii Wydziału Filozoficzno-Historycznego Uniwersytetu Łódzkiego. Moją domeną jest bronioznawstwo. W trakcie zajęć pokazuję różne rodzaje łuków, omawiam ich budowę, stosowane materiały, właściwości balistyczne. Potem przechodzimy do praktyki czyli strzelania.

– Czy pan sam te łuki wytwarza?

– Nie, to wcale nie są proste konstrukcje, jakby się mogło wydawać. Na przykład łuki kompozytowe składają się z kilku warstw. Zawierają rdzeń, najczęściej drewniany, pasmo ścięgniste i rogowe oraz okładzinę ze skóry albo z kory brzozowej. Jeszcze trudniejszy do wykonania jest pełno kompozytowy łuk refleksyjny, który ma większy zasięg i jest mniejszy, dlatego chętnie był używany przez wojowników konnych. Samodzielnie wykonuję jedynie strzały.

– Pani jest absolwentką Wydziału Technologii Materiałowych i Tekstyliów Politechniki Łódzkiej. Skąd zainteresowanie średniowieczem i ówczesnymi metodami produkcji tkanin?

– V.S.: Po studiach pracowałam w firmie odzieżowej, byłam szefową produkcji. Ta praca nie dawała mi satysfakcji, więc otworzyłam swoją małą pracownię krawiecką. Zaczęłam jednocześnie współpracować z Grodem Foluszek. Bardzo mi się to średniowiecze spodobało. Zajęłam się rekonstrukcją strojów z tego okresu, pogłębiałam swoja wiedzę z historii tkaniny, konstrukcji ubrań, sposobów szycia, barwienia. Śledziłam opracowania historyczne i archeologiczne na ten temat, czytałam i czytam dostępne publikacje, których pojawia się coraz więcej. To czego dowiedziałam się stosuję w praktyce, szyję ręcznie chociażby tuniki, w które ubieramy dzieci na warsztatach.

– Czy dzieci są zaskoczone tym jak długi i mozolny był w średniowieczu proces powstawania ubrań?

– Tak, i to bardzo. Nie mogą też uwierzyć, że z jednego nasionka lnu może wyrosnąć wielka roślina, która wytwarza kilkadziesiąt nasion i łodygę, stanowiącą surowiec do produkcji przędzy z której tka się materiał.

– Naprawdę? Chyba nie dotyczy to wiejskich dzieci?

– Faktycznie, odnosi się to do dzieci z dużych miast.

– Czym jeszcze są zaskoczone?

– Kiedyś, gdy mieliśmy zajęcia w lesie, podeszła do mnie dziewczynka, z szóstej czy siódmej klasy i zapytała czy każdy las tak samo wygląda. Okazało się, że była w nim pierwszy raz, dotąd znany był jej tylko ze zdjęć. Innym razem pokazywaliśmy jak się rozpala ogień krzesiwem. Dowiedzieliśmy się wówczas od dzieciaków, że ogień to prąd. W jednej z chat oglądały legowisko do spania dla służącej i stwierdziły, że gdy w siano wpadł smartfon, musiała go długo szukać.

– Ciekawe, czego uczą się w szkole, skoro nie maja pojęcia o podstawowych rzeczach?

– Informacji książkowych, które szybko ulatują. Jeśli czegoś mogą dotknąć, doświadczyć zapamiętują to na wiele lat.

– W jaki sposób jest wypalana ceramika, przecież nie w elektrycznych piecach?

– Wypalamy ją w ziemnych wykopach. Powstałe naczynia nie są tak idealne jak ze współczesnych pieców, ale mają swój urok. Przed wypaleniem powinny schnąć co najmniej 3 tygodnie. Im dłużej, tym lepiej. Dzięki temu będą trwalsze i nie popękają podczas wypalania.

– Z tego co wiem w warsztatach biorą udział również całe rodziny. Jakie to dla nich doświadczenie?

– Myślimy, że bardzo twórcze i spajające. Rodzice dowiadują się wiele o swoich dzieciach, a dzieci o rodzicach. Znajdują przyjemność we wspólnej pracy, odkrywają wzajemnie swoje możliwości, czasami talent. Niektórzy z dorosłych przyglądając się kołowrotkowi wspominają, że ich babcia czy mama taki miały i na nim pracowały. Jeszcze żyją ludzie, którzy tkali na ręcznych krosnach. Teraz to domena artystów, tkanin użytkowych już się w ten sposób nie robi.

– Dziękuję za rozmowę.

– Dziękujemy.

Rozmawiała i fot. (jd)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Rypin-cry.pl




Reklama
Wróć do