
Budzący duże emocje film Wojciecha Smarzowskiego „Kler” przyciągnął do rypińskiego kina prawdziwe tłumy. W ramach ośmiu seansów produkcję obejrzało ponad 2 tys. widzów
Obraz Wojciecha Smarzowskiego jeszcze przed premierą wywołał ogromne poruszenie i spore zainteresowanie. W ocenie filmu nie zabrakło głosów jednoznacznie krytycznych. Według części komentatorów „Kler” pokazuje skrajnie nieprawdziwy obraz Kościoła. Inni podkreślają zaś, że film przełamuje tabu, prowokuje do myślenia i zmusza do zadawania pytań.
Sam reżyser w wielu wywiadach podkreślał, że powinna nastąpić zmiana w zakresie społecznego postrzegania księży. Smarzowskiemu zależało, by widzowie dostrzegli w kapłanach zwykłych ludzi. Uważa, że dzięki temu duchowny po dokonaniu przestępstwa, będzie normalnie sądzony, a nie przerzucany do innej parafii. Medialne zamieszanie wokół filmu sprawiło, że widzowie tłumnie ruszyli do kin. Nie inaczej było w Rypinie. Na popołudniowych seansach sala pękała w szwach. Wszystkie bilety rozeszły się w błyskawicznym tempie. Zdania widzów po projekcji filmu były podzielone.
– Przyznam, że na seans wybierałem się z mieszanymi uczuciami. Polskie kino od dawna nie budzi mojego uznania. Komedie mnie nie śmieszą, filmy sensacyjne denerwują, a komedie romantyczne wiecznie mają taką samą obsadę. Kler mnie zaskoczył. Do końca trzymał w napięciu, nie był przewidywalny. Ba, pomyliłem się mocno w ocenie bohaterów. Ten wydający się być złym, okazał się w sumie pozytywnym, i odwrotnie – budzący na początku cień sympatii okazał się w końcu być najgorszą szują. W kwestii poruszanych tematów film był bardzo pesymistyczny. Chodzi o to, że całe zło odnosi się tylko do trzech bohaterów (nie licząc arcybiskupa), co daje wrażenie braku jakichkolwiek pozytywów. Nie umiem do końca odnieść się do kwestii treści. O ile z poczynaniami zwykłych księży chyba każdy miał do czynienia, słyszał, doświadczył lub czytał – mam na myśli alkohol, „drugie życie” czyli związki z kobietami, mężczyznami, posiadanie dzieci, pazerność – to przeraziły mnie poczynania kościelnej wierchuszki. Bezduszność, obłuda, pazerność, nieczyste interesy i chyba brak wiary w Boga. Podsumowując, moim zdaniem film wart obejrzenia i nie można go traktować jedynie jako krytykę Kościoła, bo pokazuje też dramat zwykłych ludzi jakimi są księża. Tylko jedno mnie niepokoi. Śmiech na sali podczas projekcji filmu. Miałem wrażenie, że oglądaliśmy zupełnie dwie różne produkcje. To był film o rzeczach, które się dzieją wokół nas, a nie powinny – powiedział nam jeden z widzów.
– Moim zdaniem film Smarzowskiego jest skrajnie jednowymiarowy, antyklerykalny. Liczyłam na bardziej obiektywne kino. Przecież w Kościele jest wielu wspaniałych i wartościowych duchownych. Każdego dnia tysiące księży przebywających na misjach pomaga potrzebującym, często ryzykując własne życie. Warto pamiętać, że to dzięki Kościołowi katolickiemu Polska odzyskała niepodległość. Odegrał również bardzo znaczącą rolę w obaleniu komunizmu. Mam swoje lata, więc pamiętam te czasy. Muszę przyznać, że w pewnym momencie chciałam opuścić salę kinową. To nie jest dobry film – stwierdziła z kolei starsza kobieta.
Adam Wojtalewicz
fot. materiały promocyjne filmu „Kler”
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Brawo. Film "KLER" wreszcie w Rypinie. Obejrzałam powtórnie. Dopiero dzisiejszy dzień skłonił mnie do napisania komentarza. Tak , jak przytoczone zdanie jednego z widzów, uważam iż są różni księża. I dobrzy i źli . Film akurat miał na celu pokazanie zła w kościele. Osoby powołane do służby Bogu powinny zachowywać się zgodnie z przykazaniami , a wręcz świecić przykładem dla wiernych w swojej parafii. Nie zajmować się polityką , nie sprowadzać jakiś socjologów do kościoła. Byłam zbulwersowana dzisiejszym / 5.05.2019/ wyjściem do kościoła na godzinę 20:00. Całe 25 minut zmarnowałam słuchając kogoś kto namawiał mnie , spod ołtarza, do zajmowania się nawracaniem europejczyków na wiarę katolicką. Szczerze powiem, że np. nie chciałabym aby ktoś mnie namawiał np. na przejście do jehowych czy innych sekt czy religii. Moja wiara , w której się urodziłam jest dla mnie ważna. I uważam , że dla innych też. I głosować nie będę na partię tylko na kogoś do kogo mam zaufanie. PO owocach pracy ocenię na kogo ODDAM GŁOS W JEDNYCH I DRUGICH WYBORACH. I ŻADEN SOCJOLOG NIE ZMIENI MOJEGO ZDANIA. Myślę , że więcej tak myślących było w kościele bo lekki szum głosów niósł się po kościele , podczas tej przemowy socjologa. Do Kościoła chcę iść się pomodlić, a nie na wiec przedwyborczy. Większość ludzi ma swoje sumienie obywatelskie i nie chce być sterowanym i naginanym do innych poczynań , wbrew swojej woli. Wolną wolę dał na Pan Bóg !!!!!