
W 2006 roku w rypińskim klubie Staś powołano sekcję hokeja na trawie. Od tego momentu klub wychował reprezentantki kraju i walczy o kolejne sukcesy.
Środa, późne popołudnie. Na orliku przy Szkole Podstawowej nr 3 dzień jak co dzień. Chłopcy rozgrywają właśnie zacięty mecz piłkarski, a obok umiejętnościami jazdy na desce popisują się młodzi naśladowcy Tony’ego Hawka. Na kolejnym boisku trening rozpoczyna właśnie żeńska sekcja hokeja na trawie Stasia Rypin. Zajęcia prowadzi Jarosław Nowak, a z boku poczynaniom zawodniczek przygląda się prezes klubu Tomasz Czajkowski.
– Po tych kilkunastu latach działalności w klubie czasami już brakuje energii – przyznaje prezes. – Ale zaraz człowiek przypomina sobie, że wszystkich nas tu łączy wielka pasja. Proszę spojrzeć na te dziewczęta - poszłyby w ogień za trenerem.
Trudne początki… i pierwszy sukces
Trener Jarosław Nowak zaczął grać w 1996 roku w Skierniewicach. Później były przygody z kilkoma klubami, aż wreszcie w 2002 roku przyjechał do Rypina. W tym czasie w mieście działał już klub sportowy Staś, jednak wówczas jego działalność ograniczała się do grupy piłkarskiej. W 2006 roku zaczęły się rozmowy nad utworzeniem męskiej sekcji hokeja na trawie. – Trenowaliśmy wtedy w naprawdę ekstremalnych warunkach, piłki nad głowami latały non stop – opowiada Nowak. – Było trudno ruszyć, bo wiele osób traktowało naszą inicjatywę z przymrużeniem oka. Nie szły nam nabory w szkołach.
Z czasem w klubie zebrała się znakomita grupa, przyszły pierwsze sukcesy. W 2009 roku Staś wziął udział w międzynarodowym turnieju w Siemianowicach Śląskich, gdzie zajął dziesiąte miejsce na dwadzieścia cztery drużyny. Zespół zaczął grać w lidze centralnej, ale już w trakcie drugiej edycji pojawił się problem z finansowaniem klubu i grupa się rozpadła. – W 2011 roku stwierdziliśmy, że próbujemy jeszcze raz, ale tym razem z dziewczynami – mówi Nowak.
Początkowo szło opornie, zgłosiło się pięć zawodniczek, ale po kilku treningach zespół zaczął się rozrastać. Nowak: – Trudno było o akcję promocyjną. Działaliśmy na takiej zasadzie, że jedna dziewczyna przyprowadzała drugą na trening i ta albo się w to wciągała, albo nie.
Obecnie w zespole są dwadzieścia trzy zawodniczki. Treningi odbywają się trzy, a czasami cztery razy w tygodniu. Drużyna spotyka się najczęściej na orliku, a w sobotnie przedpołudnie, jeśli jest taka możliwość, korzysta też z infrastruktury MOSiR-u. W zimę pozostają treningi w hali.
Droga do kadry
– Zawodniczki są zdyscyplinowane, mają poczucie obowiązku – opowiada prezes Czajkowski – Proszę spojrzeć na te dwie dziewczyny przy ławce. Właściwie nie musiały dzisiaj przychodzić, bo obie miały ostatnio problemy ze zdrowiem, nie powinny jeszcze trenować. Ale chcą być z nami. Mają kompletnego bzika na punkcie hokeja, no i naprawdę duży talent.
Kamila Kabacińska zainteresowała się hokejem prawie trzy lata temu. Przypadkiem, chciała obejrzeć trening. Podeszła do trenera i na kolejnych zajęciach pojawiła się już jako zawodniczka. Dziś jest kapitanem drużyny. Iza Zielińska przyszła kilka miesięcy później, zachęciła ją Kamila.
– Co was przyciągnęło do hokeja? – pytam.
– Chyba ta agresja. Wchodzisz na boisko i zapominasz o wszystkim. Zostaje tylko przeciwnik, piłka i kij. No i twoje umiejętności – mówi Kamila.
– Ważna jest też atmosfera w klubie – dodaje Iza. – To, co się dzieje na treningu, nasze świetne relacje z trenerem i dziewczynami. Jesteśmy jedną wielką rodziną. Mamy wspólne cele, razem wygrywamy i przegrywamy.
Obie zawodniczki chcą związać swoją przyszłość z hokejem. Iza otrzymała już nawet powołanie do reprezentacji, ale pechowo złapała kontuzję: – Wiem, że o kolejną szansę będzie trudno, ale chcę wrócić – przyznaje. Kamila też ma szansę na powołanie, na razie ogranicza ją jednak wiek. Po gimnazjum chce uczyć się w Zespole Szkół Mistrzostwa Sportowego w Poznaniu: – Będę pamiętała o Stasiu, nie wyobrażam sobie, żeby całkowicie zamknąć ten etap – deklaruje.
– Transfer będzie ciekawy, bo mamy dostać za nią pudełko piłek – szybko puentuje trener Nowak. Kamila rewanżuje się jak na kapitana przystało. Bierze udział w kolejnym ćwiczeniu i już w pierwszej akcji strzela bramkę. – To przez ten nowy kij, on tak strzela – prowokuje trener, ale na jego tworzy rysuje się zadowolenie, wie że ma zawodniczkę z charakterem. To typowe „wrzutki”, które rozluźniają atmosferę i scalają drużynę.
Prawdziwy test wytrzymałości rypiński zespół przeszedł pod koniec ubiegłego sezonu. Drużynę opuściły trzy kluczowe zawodniczki. Trener musiał szybko poskładać zespół.
– My trenujemy w takich warunkach, jakie są – tłumaczy Nowak. – Nie mamy profesjonalnego boiska, czterech trenerów od przygotowania fizycznego. Sprzęt jest coraz lepszy, ale każdą złotówkę oglądamy kilka razy. Jesteśmy dostrzegani przez władze miasta, starostwa i sponsorów. Wydawało mi się, że jesteśmy tak zżytą grupą, rodziną, że z tej strony nie ma zagrożenia, pomyliłem się. Po odejściu dziewczyn atmosfera w klubie nieco siadła. Budujemy ją na nowo od kilku tygodni. Dużo nam pomógł wyjazd do Gniezna, gdzie znowu się zintegrowaliśmy.
– Poza tym, często robimy wyjazdy klubowe na mecze reprezentacji Polski kobiet – dodaje Kamila. – Jeśli nie możemy jechać, spotykamy się w różnych miejscach i oglądamy mecze.
Przyszłość
W ciągu roku dziewczyny mają okazję rywalizować z najlepszymi drużynami w kraju. Zespół osiąga cenne rezultaty. Ma na swoim koncie remisy lub minimalne porażki choćby z potęgą żeńskiego hokeja – AZS AWF Poznań. Teraz priorytetem dla pracowników klubu jest zorganizowanie naboru, we współpracy ze szkołami. W planach jest także powstanie boiska, które będzie spełniało podstawowe standardy:
– Te pomysły są realne, bo w urzędzie miasta powstała dokumentacja techniczna dotycząca zbudowania boisko piłkarskiego i hokejowego. Mamy przy tym wsparcie Polskiego Związku Hokeja na Trawie. Być może w następnym roku ten obiekt powstanie. Najważniejsza jest możliwość naboru, w przyszłym roku chcemy zbudować dwie drużyny: juniorek i juniorek młodszych. Moim marzeniem jest stworzenie zespołu, który będzie grał w całej Polsce – mówi Nowak.
Tomasz Czajkowski: - Ważne, że nikt nie zamyka nam drzwi przed nosem. Jestem w klubie od dziesięciu lat i widzę, że wiele się zmieniło, bo można już rozmawiać na temat hokeja z różnymi osobami, szefami firm. Wszystko idzie w dobrym kierunku. Jeśli teraz powstanie boisko, to hokej w Rypinie będzie miał przyszłość.
– Co jest dla was motywacją? – pytam trenera.
– Przekonanie, że jeśli będziemy ciężko pracować to za cztery, pięć lat zobaczymy Kamilę, Izę czy inną dziewczyną z orzełkiem na piersi. Na dziś, życzyłbym sobie, żeby one dalej były tak uśmiechnięte, pozytywnie zwariowane i chciały chodzić na treningi. Wtedy damy radę.
Tekst i fot. Tomasz Błaszkiewicz
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie