
Nałogów jest wiele, a jednym z najczęściej spotykanym w naszym otoczeniu jest alkoholizm. O sposobach leczenia uzależnienia od trunków, dramatycznych historiach ludzkich z tym związanych, a także o innych nałogach z terapeutką Hanną Mankiewicz w Radzikach Dużych (gm. Wąpielsk) rozmawiała Jolanta Dołęgowska
– Jak długo zajmuje się pani terapią uzależnień i co spowodowało, ze wybrała pani ten zawód?
– W tym roku minie 20 lat. Skończyłam resocjalizację, zaczęłam pracę w szkole, gdzie m. in. zajmowałam się profilaktyką uzależnień wśród młodzieży. Temat zainteresował mnie na tyle, że po trzech latach zdecydowałam się odejść ze szkoły i rozpocząć pracę terapeutki.
– Jakie uzależnienia obecnie są najczęstsze, a jak to było na początku pani pracy?
– Gdy rozpoczynałam pracę, przeważał alkoholizm, inne występowały sporadycznie. Obecnie pacjentów uzależnionych od picia mam 20-25%, pozostali to narkomani, ofiary dopalaczy. Dużo jest uzależnień behawioralnych, czyli od zachowań takich jak hazard, pracoholizm, kompulsywne objadanie się, seksoholizm i najnowsze – uzależnienia od internetu, gier komputerowych, telefonu komórkowego, ćwiczeń fizycznych. Obniża się również wiek pacjentów, jeszcze kilkanaście lat temu mieliśmy na oddziale najwięcej 45-55-latków, obecnie przeważają 30-kilkulatkowie, niejednokrotnie usidleni przez kilka nałogów.
– Co pani sądzi o karaniu ludzi za posiadanie narkotyków w małych ilościach na własny użytek?
– W profilaktyce ważny jest przekaz normatywny, czyli co jest właściwe a co nie. Jeśli nie będziemy karać za posiadanie narkotyków informujemy, że można je mieć. W związku z tym jestem za.
– A skutki takich kar? Młody człowiek trafia do więzienia i często demoralizuje się jeszcze bardziej.
– Oczywiście możemy na to patrzeć z tej strony, czy tam następuje resocjalizacja, czy pogłębia się demoralizacja, ale jeśli pozwolimy im na posiadanie narkotyków, przyczyniamy się do deprawacji tych, których mamy chronić, tych którzy jeszcze są wolni od nałogów.
– Z jakiego uzależnienia najtrudniej wyprowadzić, czy w ogóle jest jakaś klasyfikacja?
– Uzależnienie od narkotyków jest wyjątkowo silne psychicznie i fizycznie, alkoholowe wydaje mi się trochę mniejsze. Może dlatego że alkoholizmem zajmujemy się dłużej, mamy wypracowane metody, istnieje duża sieć pomocy takim ludziom. Nie bez znaczenia jest zmniejszająca się tolerancja na niestosowne i agresywne zachowania pijanych osobników, z ostracyzmem włącznie.
– Dlaczego ludzie piją, biorą narkotyki czy dopalacze?
– W ten sposób uciekają od rzeczywistości, od problemów, od cierpienia. Te substancje dają odlot, odrealniają, pozwalają na chwilę zapomnieć o trudach życia, przynoszą ulgę, relaksują.
– Jakie metody terapeutyczne stosuje pani w swojej pracy, jaka jest ich skuteczność?
– W profilaktyce, a jest to praca przede wszystkim z młodzieżą, mam swój schemat. Uważam, że powodem sięgania po środki psychoaktywne jest zazwyczaj huśtawka emocjonalna, niska samoocena, nieumiejętność odmawiania. Uczę ich kontrolowania emocji, asertywności, staram się zbudować poczucie własnej wartości. To jest szalenie ważne, zachęcam rodziców, by mówili swoim dzieciom co w nich dobre.
– Jak motywować uzależnioną osobę do podjęcia terapii?
– Słowo motywować zastąpiłabym stwierdzeniem – dobrze zainterweniować. Trzeba pokazać pewne fakty. Faktem jest, że w tym tygodniu piłeś przez trzy dni, faktem jest, że z ostatniej wypłaty 80% przepiłeś. Jeśli to nie daje rezultatów zawsze można wybrać drogę sądową i przymusić do leczenia.
– Czy przymusowe leczenie jest skuteczne?
– Tak, tak samo jak dobrowolne, procentowo nie widzę różnicy. Osiem tygodni terapii na oddziale z reguły nie jest obojętne.
– Jak taka terapia wygląda?
– Najpierw uświadomienie problemu, potem nauka radzenia sobie z uzależnieniem i jego skutkami, na koniec opracowanie strategii kontynuowania terapii po wyjściu z ośrodka.
Pacjentów po leczeniu zamkniętym zazwyczaj czeka konfrontacja z niezałatwionym lub zaniechanymi sprawami. Mówię im obrazowo, że jeśli zostawiłeś brudny pokój, musisz wrócić i posprzątać, jeśli masz niespłacone długi w banku, musisz je zacząć spłacać, itd. Nic z tego co zostawiłeś, idąc do ośrodka, nie zniknęło, trzeba się z tym zmierzyć. By to wszystko udźwignąć, potrzebna jest dalsza terapia, najlepiej w grupach. Powrót do normalnego życia wymaga niejednokrotnie dużo siły.
– Czy w swojej praktyce miała pani jakieś bardzo ciężkie przypadki, z którymi udało się pani z sukcesem poradzić?
– Przychodzą mi na myśl dwie sytuacje. Pierwsza, to mężczyzna, który mieszkał w kartonie przy śmietniku, a jego całym majątkiem była butelka denaturatu. Obecnie jest właścicielem firmy zatrudniającej około 50 pracowników. Pokonał uzależnienie i udało mu się zbudować na nowo swoje życie. Druga, to 67-letni alkoholik, którego do poradni przyprowadziła żona. Gdy zapytałam ją, od kiedy mąż pije, odpowiedziała że od zawsze, od początku małżeństwa. Zmobilizowała się do działania, gdy zasnął przytulony do kaloryfera i dotkliwie się poparzył. Wówczas zaczęła się bać o jego życie. Mężczyzna przychodził na terapię systematycznie. Po skończeniu leczenia utrzymywaliśmy kontakt i powiedział mi, że te kilka lat trzeźwości to najpiękniejszy okres w życiu jego i rodziny (zmarł po czterech latach od momentu rozpoczęcia terapii). Cieszył się, że jego mały wnuczek nie będzie pamiętał nietrzeźwego dziadka.
– Dziękuję za rozmowę.
– Dziękuję.
Fot. Jolanta Dołęgowska
i (ak)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie