
Od miesiąca krążą wieści, że na stacjach paliw należących do Orlenu są wymieniane wyświetlacze cen. Zamiast istniejących dotąd trzech pól pojawiają się cztery. Kierowcy podejrzewają, że ma to związek z ewentualnym wzrostem cen paliw do co najmniej 10 złotych za litr.
Z naszą redakcją skontaktowało się kilku Czytelników mocno zaniepokojonych tą informacją. Ceny paliw są już na tyle wysokie, że znacznie obciążają budżet osób skazanych na dojazdy do pracy, lekarza czy urzędu własnym samochodem. Dotyczy to przede wszystkim mieszkańców wsi, gdzie zbiorowa komunikacja jest szczątkowa albo w ogóle jej nie ma. Poza tym, gdy rosną ceny paliw, drożeje wszystko, szczególnie żywność i artykuły pierwszej potrzeby, gdyż są transportowane ciężarówkami.
Aby wyjaśnić czy tak jest w istocie, skontaktowaliśmy się z biurem prasowym Orlenu. Zapytaliśmy czy zmiany w wyglądzie wyświetlaczy polegające na dodaniu jednego pola są związane ze znaczącą podwyżkę cen paliw, przekraczającą 10 zł/litr.
„Wymiana wyświetlaczy na pylonach dotyczy wyłącznie dwóch stacji Orlenu w okolicach Łodzi. W ten sposób testujemy możliwość prezentacji na pylonach cenowych dodatkowych informacji dla kierowców. Chodzi m.in o oznaczenia i symbole paliw zgodne z unijnym przepisami. Nowe pylony pojawią się na stacjach w Krakowie, ale w tym przypadku wymiana ma związek ze zmianą lokalnych przepisów, a konkretnie z tzw. uchwałą krajobrazową, która wchodzi w życie 1 lipca 2022 r. W związku z tym dotychczasowe pylony o wysokości 8 metrów zostaną wymienione na niższe, 6-metrowe i na nich nie będzie możliwości prezentacji dodatkowych informacji” – odpowiedział nam zespół prasowy PKN Orlen SA
Z odpowiedzi nie wynika jednoznacznie, że ceny podwyższone nie będą. Obecnie oscylują w okolicach 8 złotych za benzynę i diesel, chociaż w ostatnią sobotę na stacji w Rypinie była promocja weekendowa i paliwa kosztowały poniżej 8 zł za litr, a i gaz był trochę tańszy niż u konkurencji. Na internetowych forach dyskusyjnych i w mediach społecznościowych kierowcy informują, że zmiana cen nie dotyczy tylko Łodzi i Krakowa, ale też innych miast, np. Poznania i Warszawy, przy okazji żartując, że można przecież podawać cenę za 100 ml, albo dopisywać jedynkę wodoodpornym mazakiem przed pierwszą cyfrą, co jest znacznie tańszym rozwiązaniem. Oby te gorzkie żarty nie okazały się prorocze.
Tekst i fot. (jd)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie