Reklama

"Patrzeć na świat pozytywnie, a najlepiej oczami Boga" - wywiad z ks. Andrzejem Krasińskim

Tygodnik CRY
27/12/2016 08:03

W sierpniu ks. dr Andrzej Krasiński został nowym proboszczem parafii św. Trójcy w Rypinie. Opowiada o pierwszych miesiącach spędzonych w naszym mieście, zadaniach, które chciałby zrealizować oraz o wartości świąt Bożego Narodzenia

– Jakie są księdza wrażenia po kilku miesiącach spędzonych w Rypinie?

– Doświadczenie parafii w roli proboszcza jest dla mnie nowe. Wielu rzeczy się uczę. Znałem co prawda funkcjonowanie parafii, ale z perspektywy niedzieli i dni świątecznych. Ta znajomość bierze się stąd, że mój starszy brat także jest księdzem. W wolne dni jeździłem do niego na parafię, dzięki czemu mogłem ją zobaczyć od środka. Z kolei rypińska parafia jest duża, nie brakuje w niej obowiązków. Mogę tu liczyć na wsparcie dwóch wikariuszy i księdza emeryta Tadeusza Zabornego. 

– Była okazja, żeby bliżej poznać parafian?

– Jest wiele wspaniałych osób, głęboko wierzących, które chcą się angażować w funkcjonowanie Kościoła. Działają zarówno indywidualnie, jak i w ramach grup. Od początku otrzymałem od tych ludzi wsparcie. Jednocześnie zdaję sobie sprawę i jest to dla mnie ból, że spora część parafian nie chodzi do kościoła. 

– To jednak problem Kościoła w skali całego kraju.

– To prawda, ale już na gruncie lokalnym chciałbym znaleźć sposób, żeby te osoby do nas zaprosić, żeby zakochały się w Panu Jezusie. Sprawa jest moim zdaniem poważna, bo chodzi o coś, co jest po drugiej stronie życia, o wieczność. Już teraz inwestujemy w tamten świat. Jeśli ktoś nie przestrzega przykazań, to pod znakiem zapytania stoi jego przyszłość. Martwię się o to.

– Ludzie oddają się pracy, rozrywce, być może hedonistycznie podchodzą do życia. Może ta niewysoka frekwencja na niedzielnych mszach to skutek uboczny czasów, w których żyjemy, globalizacji?

– Doczesność, świat ziemski zawsze w jakiś sposób przyciągał człowieka. Ale Bóg zaprasza do czegoś więcej. To oczywiste, że trzeba szanować pracę, jeśli się ją ma, że trzeba odpocząć, bo po to Pan Bóg po to wymyślił niedzielę. Dojrzały człowiek będzie umiał te wszystkie elementy ze sobą pogodzić, gdy ustali właściwą hierarchię wartości w swoim życiu. Moim zdaniem, to Pan Bóg jest największą wartością i warto Go postawić na pierwszym miejscu. Wówczas wszystko inne, jak praca, zabawa, internet, gry komputerowe będą elementami, które nie zdominują naszego życia. 

– Dostrzega ksiądz różnice na polu społecznym – mam na myśli np. potrzeby kulturalne, edukacyjne – pomiędzy mieszkańcami Płocka a Rypina? 

– Uważam, że w Rypinie wiele się dzieje, że jest duża troska o rozwój życia, kultury. Na pewno w większym mieście dostęp do kultury jest łatwiejszy. Z drugiej strony, żyjemy w czasach, gdzie praktycznie każda rodzina dysponuje przynajmniej jednym samochodem, zatem podróż choćby do teatru czy muzeum nie stanowi już dużego problemu. Trudno jest mi mówić o różnicach między społecznością płocką a rypińską, bo dopiero poznaję tutaj ludzi. Jakiś wycinek ich życia poznam pewnie podczas kolędy. 

– Ta poświąteczna kolęda będzie jednym z elementów zbliżenia się do parafian, także tych niepraktykujących?

– Z natury jestem otwarty na drugiego człowieka, dlatego chciałbym porozmawiać ze wszystkimi, także z tymi, którzy nie chodzą do kościoła. Oczywiście nie można przesadzać z długością wizyty kolędowej, ale zależy mi, aby te spotkania były pewnym początkiem. Być może niektórzy parafianie mają problemy, o których chcieliby porozmawiać. W takiej sytuacji zawsze jestem gotowy na dłuższą rozmowę, zapraszam też do kancelarii. Podstawowym celem kolędy jest modlitwa o błogosławieństwo dla rodziny i jeśli to możliwe, szczera rozmowa z parafianami. 

– Pamięta ksiądz swoją pierwszą kolędę?

– Tak, przez trzy lata byłem wikariuszem. Podczas ogłoszeń ówczesny proboszcz mówił, że kolęda przebiega według pięciu punktów. Ja jako wtedy gorliwy, młody ksiądz zapisywałem te uwagi i starałem się realizować je w każdym domu. Skutek był taki, że kolęda trwała długo. Pamiętam jedną z uliczek w Płocku Podolszycach, gdzie mieszkało starsze małżeństwo. Gdy zobaczyli, że dochodzi 21:00 powiedzieli sąsiadom, że idą spać, bo ich ksiądz nigdy o tej godzinie nie przychodził na kolędę. 

– Jeszcze w Płocku zajmował się ksiądz opracowywaniem podręczników dla dzieci. Istnieje jakiś klucz, dzięki któremu można trafić z wiarą do najmłodszych?

– Ważne, abyśmy dotarli do sposobu widzenia świata przez dziecko. Nie możemy poprzestać na suchej teologii. Dlatego też przy projektowaniu podręcznika trzeba operować językiem prostym i obrazowym. Zawsze zapraszałem do współpracy katechetów, którzy na co dzień pracują z dziećmi, dla których pisaliśmy książkę. Ciekawym doświadczeniem była dla mnie współpraca z ilustratorem. Ja pisałem, co chciałbym umieścić na obrazku, a on zamieniał te słowa na obrazek. Zawsze zależało nam na atrakcyjnej szacie graficznej, bo dziś wiele osób poznaje prawdy właśnie przez obrazy, np. telewizyjne. 

– Te doświadczenia wciela ksiądz w życie teraz, w rypińskiej parafii? 

– Staram się, żeby kazania dialogowane były dla dzieci ciekawe. Podczas niedzielnych spotkań wykorzystuję – nie tylko ja, ale i księża wikariusze, różnego rodzaju środki dydaktyczne. Niedawno używałem np. szklanki i wody. Obok miałem przygotowane dwa obrazki z twarzą smutną i wesołą. Pytałem dzieci, jak zareaguje człowiek smutny, a jak człowiek wesoły na te pół szklanki wody. I dzieci odpowiadały bezbłędnie, że jest tylko pół szklanki wody i aż pół szklanki wody. Czasami jest tak, że patrzymy na tę samą rzeczywistość, ale z zupełnie innej perspektywy. Pozytywnej i negatywnej. Ja chciałbym nauczyć dzieci, żeby patrzeć na świat pozytywnie, a najlepiej oczami Pana Boga. 

– W Rypinie działa druga katolicka parafia pw. św. Stanisława Kostki, ale i Kościół Ewangelicko-Augsburski. Jak układa się współpraca z tymi parafiami? 

– Staramy się współpracować z księdzem dziekanem Markiem Smogorzewskim dla dobra społeczności rypińskiej. Przykładem tego jest choćby udział w organizacji Orszaku Trzech Króli. Na orszak zaproszony został też pastor ks. Dawid Mendrok, z którym także spotykamy się z różnych okazji, ostatnio na dziękczynieniu za odnowienie wieży kościelnej. 

– Przed nami święta Bożego Narodzenia. Co zrobić, żeby przeżyć ten czas także pod względem duchowym, a nie wyłącznie popkulturowym? 

– To jest piękne, gdy ludzie kupują prezenty swoim bliskim, bo to znaczy, że ich kochają. Jednak to część drogi. Trzeba pamiętać, że to Pan Bóg zrobił nam największy z możliwych prezentów, czyli posłał swojego Syna. Jeśli nie zauważymy Pana Boga i Jego daru w osobie Jezusa, wówczas nie odkryjemy sensu i istoty tych świąt. Chciałbym, żeby ludzie nie zapomnieli, czyje urodziny przeżywamy, żeby nie skończyć na popkulturze. Chciałbym, żeby każdy ugościł Jezusa w swoim sercu i by nasz Zbawiciel dobrze się w nim czuł. Zachęcam, żeby najpierw uświadomić sobie, jak bardzo Bóg kocha ludzi, bez wyjątku. „Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują.” 

– Czego ksiądz życzy parafianom na 2017 rok? 

– Bożego błogosławieństwa, bo w tym stwierdzeniu kryje się wszystko. Pan Bóg dla każdego z nas ma jakiś plan. Życzę parafianom, żeby szukali woli Bożej i kroczyli zgodnie z nią, bo to skutkuje prawdziwym szczęściem. 

Rozmawiał i fot. 
Tomasz Błaszkiewicz

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Rypin-cry.pl




Reklama
Wróć do