Reklama

Problemy Biogazowni Rypin

Tygodnik CRY
11/02/2016 11:39

O przyczynach trudnej sytuacji Biogazowni Rypin z prezesem Januszem Cieszyńskim rozmawiał Adam Wojtalewicz

– Co z drogą dojazdową do Biogazowni Rypin? Czy sprawa zakazu poruszania się po niej pojazdów powyżej 15 ton została już wyjaśniona? 

– Doszliśmy do porozumienia z wójtem gminy Rypin. Korzystamy z tej drogi zgodnie z prawem, nie naruszając przepisów. Ale niebawem sytuacja skomplikuje się, kiedy ruszy transport do i z Cedrobu. Wystąpiliśmy więc do lokalnych władz z inicjatywą wybudowania obwodnicy poprzez modernizację drogi Godziszewy – Starorypin Rządowy. Inwestycja ta znacząco odciążyłaby ruch samochodowy na terenie miasta. Dodatkowo posiadamy grunty przy Biogazowni, na których gmina mogłaby stworzyć własną strefę ekonomiczną. Są tu niezbędne media: energia elektryczna z Biogazowni i wiatraków, energia cieplna z Biogazowni, instalacja wodociągowa i niebawem ma być wybudowany kolektor kanalizacji. Czas pokaże czy propozycje zostaną zaakceptowane.

 

– Zarzucano wam też, że wytruliście ryby w okolicznym stawie...

– To zwykłe pomówienie i złośliwość. Nawet jeden z donosów informował, że przyczyną wytrucia ryb w innym stawie w miejscowości Osiek są zanieczyszczenia z naszej instalacji. Tyle że na miejscu Biogazowni w tamtym okresie były jeszcze pola uprawne. Latem, ze względu na odory w mieście, o które również posądzano Biogazownię, mieliśmy kilkukrotne inspekcje z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Nie doszukano się niczego, co byłoby niezgodne z prawem.  

 

– Na czym polegają zawirowania wokół zielonych certyfikatów? Spadek ich cen znacząco wpłynął na kondycję finansową spółki.

– W czasie, gdy planowana była budowa Biogazowni, system zielonych certyfikatów przedstawiał się zupełnie inaczej niż to jest w chwili obecnej, co miało wpływ na podjęcie decyzji o realizacji inwestycji. Przed 2012 rokiem cena zielonych certyfikatów oscylowała w granicach opłaty zastępczej, tzn. sumy, jaką firmy dystrybucyjne musiały wnosić do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska w przypadku niewywiązania się z zakupu określonej liczby zielonych certyfikatów (tj. około 300 zł za 1 MW). Tymczasem po 2012 roku nastąpiła zmiana rozporządzeń, co znacząco wpłynęło na rynek odnawialnych źródeł energii w Polsce. Miała ona na celu umożliwienie obejścia unijnych zapisów odnośnie wykonania obowiązku udziału energii z OZE w miksie energetycznym. Wprowadzono możliwość uzyskiwania zielonych certyfikatów w instalacjach współspalania wielopaliwowego, gdzie energia była głównie produkowana z węgla (często importowanego ze Wschodu) oraz częściowo biomasy roślinnej, w większości spalającej odpady importowane, m.in. łuski orzechów kokosowych z Afryki. Natomiast polscy producenci biomasy borykają się z problemem sprzedaży swoich produktów.

Następnym wsparciem dla wielkiej energetyki, a jednocześnie gwoździem do trumny małych instalacji, było wprowadzenie możliwości sprzedaży certyfikatów na dwóch rynkach: sesyjnym i pozasesyjnym. Oznaczało to, że koncerny energetyczne posiadające instalacje OZE sprzedawały zielone certyfikaty w cenie zbliżonej do opłaty zastępczej, ponieważ miały długoletnie umowy z własnymi spółkami córkami. Małe źródła, typu biogazownia czy elektrownia wiatrowa, nie miały możliwości zawarcia takich umów. Nawet te podpisane przed 2012 rokiem rozwiązano. I źródła energii z OZE zostały wprowadzone na rynek aukcji zielonych certyfikatów. Tu, ze względu na dużą podaż certyfikatów wytworzonych ze współspalania, mającego niewiele wspólnego z zieloną energią, cena zielonych certyfikatów na koniec 2012 roku spadła do kwoty 98 zł za 1MW.  To spowodowało obniżenie kondycji finansowej firmy i negatywnie wpłynęło na płynność finansową. Dodatkowo cena energii sprzedawanej do sieci również zmalała, z poziomu 201,36 zł do 163,58zł za 1 MWh.

 

– Przykład państw Europy Zachodniej pokazał, że z tym problemem można sobie poradzić.

– Dobrym rozwiązaniem były pierwotne założenia mówiące o wprowadzeniu tak zwanych współczynników korekcyjnych. Miało polegać to na tym, że cena zielonych świadectw pochodzących z biogazowni rolniczych, które uważamy za najbardziej stabilne źródło energii zielonej, byłaby wyższa o współczynnik korekcyjny wynoszący 1,5. Oczywiście również przepisy prawa, które regulują zasady wytwarzania energii z odnawialnych źródeł, muszą być jasne i niezmienne. I ostatnia kwestia – państwo musi się wycofać ze współspalania. 

 

– Czy światełkiem w tunelu jest przegłosowana przez Sejm poprzedniej kadencji nowelizacja prawa energetycznego, która zakłada wznowienie żółtych certyfikatów?

– Oczywiście, przywrócenie możliwości pozyskiwania certyfikatów do wysokosprawnej kogeneracji pozwoliło nam przetrwać do dnia dzisiejszego. Jeśli nie byłoby żółtych certyfikatów oraz gdybyśmy nie stosowali w Biogazowni substratów zamiennych do produkcji biogazu, Biogazownia byłaby w tej chwili betonowym pomnikiem niekonsekwencji polskich władz.

 

– Co w sytuacji, gdy Komisja Europejska uzna żółte certyfikaty za niedozwoloną pomoc publiczną? KE może żądać jej zwrotu od firm, które z tego korzystały?

– W Unii Europejskiej preferuje się źródła wytwarzające energię elektryczną i ciepło w systemach kogeneracyjnych, takich jak biogazownie. Nie obawiamy się o to, że Komisja Europejska uzna żółte certyfikaty za niedozwoloną pomoc publiczną z tego względu, że Polska do tej pory niewiele robiła, żeby promować i wspierać prawdziwych producentów zielonej energii.

 

– Jak się ma obecna sytuacja finansowa spółki Biogazownia Rypin w świetle kilkustet tysięcy podatku od nieruchomości, który trzeba uiścić na rzecz giny Rypin?

– Niestety, nie napawa optymizmem. Ceny zielonych świadectw a także ceny czarnej energii w chwili obecnej są niskie. Dodatkowym źródłem finansowym są środki uzyskane za ciepło, które obecnie sprzedajemy do Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Rypinie w sezonie zimowym. Mamy nadzieję, że również w miesiącach letnich będziemy mogli dostarczać ciepło do rypińskiej ciepłowni, co stanowiłoby również tanie źródło dostaw ciepła dla mieszkańców. Staramy się wszystkie zobowiązania regulować w wyznaczonym terminie. Jeżeli nie posiadamy środków na bieżącą obsługę należności, to zmuszeni jesteśmy korzystać z zasobów finansowych udziałowców. Bardzo dużym obciążeniem dla Biogazowni jest podatek od nieruchomości. Wystąpiliśmy z wnioskiem o częściowe umorzenie go za 2015 rok. W chwili obecnej oczekujemy na odpowiedź. Nie szukamy jednak konfliktu z gminą. Problemy staramy się rozwiązywać w cywilizowany sposób.

 

Tekst i fot. 

Adam Wojtalewicz

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Rypin-cry.pl




Reklama
Wróć do