
Z Tomaszem Żulewskim, rolnikiem ze wsi Długie rozmawiamy o problemach doskwierających hodowcom bydła mlecznego
– Pana hodowla należy do większych w powiecie rypińskim?
– Moje gospodarstwo rolne liczy 42 ha użytków rolnych zaś hodowla bydła około 80 sztuk. W stadzie jest 30 sztuk krów dojnych – reszta to młodzież, jałówki cielne i opasy. Uważam, że pod względem liczby utrzymywanych zwierząt moja hodowla kwalifikuje się do średnich, jeżeli chodzi o powiat rypiński.
– Obecna sytuacja na rynku producentów mleka do łatwych nie należy.
– Wielu hodowców narzeka, że produkcja mleka stała się nieopłacalna. W mojej ocenie przyczyn kryzysu w sektorze mleczarskim jest kilka – zniesienie limitów produkcji mleka w ubiegłym roku, a co za tym idzie wzrost jego podaży, rosyjskie embargo na unijną żywność, a także spadek popytu ze strony krajów rozwijających się, szczególnie Chin. Nie ma co się oszukiwać, jeżeli będzie zbyt na produkty mleczne to i cena mleka surowego w skupie się poprawi.
– Zlikwidowanie kwot mlecznych często wiąże się także z koniecznością poniesienia kar za przekroczenie tzw. limitu kwotowego.
– Wielu rolników w poprzednich latach bardzo dużo zainwestowało w gospodarstwa produkujące mleko, widząc w tym możliwość rozwoju. Większość tych inwestycji pochodziła z kredytów. Unowocześnienie produkcji mleka wiąże się z wprowadzeniem jeszcze większej automatyzacji, a to ogromne koszty. To, co stało się na rynku mleka po zniesieniu kwot mlecznych dla wielu z nas oznaczało bankructwo. Kwoty zniesiono za późno, a obecna interwencja w ograniczenie produkcji mleka mija się z celem. Unijna pomoc finansowa to rozwiązanie doraźne. Rolnicy, którzy przekroczyli kwotę mleczną w ostatnim roku kwotowym, mogli skorzystać z rozłożenia na raty kar za nadprodukcję. Za każdy kilogram ponad przyznaną kwotę przyszło im zapłacić 90 groszy. Raty są nieoprocentowane, bo odsetki od nich pokrywa pomoc w ramach de minimis (jak przy dopłatach do materiału siewnego). Jeśli rolnik swój limit de minimis wyczerpał, będzie musiał zapłacić więcej. W moim przypadku nie jest to aż tak uciążliwa sprawa, ponieważ do spłacenia mam niewielką sumę. Oczywiście wolałbym przeznaczyć ją na inne cele.
– Zeszłoroczna susza również dała się we znaki hodowcom bydła.
– Z powodu suszy brakło pasz dla bydła mlecznego – wielu rolników ograniczyło produkcję. Na słabszych glebach część z nich była zmuszona wyprzedać część stada. W naszej gminie są gleby o wyższej klasie bonitacji, ale deficyt wody również dał się odczuć w uprawach dających paszę objętościową dla bydła, takich jak trawy polowe, rośliny okopowe i kukurydza na kiszonkę.
– Większe gospodarstwa lepiej znoszą trudną sytuacje na rynku?
– Produkcja przestaje być opłacalna dla mniejszych gospodarstw. Powstają hodowle większe, choć i te borykają się ostatnio z problemami, ponieważ w ostatnich latach (tak jak wspomniałem wcześniej) poniosły one znaczne nakłady inwestycyjne, a obecny kryzys na rynku mleka zbiegł się w czasie z niskimi cenami skupu. Gospodarstwa większe są bardziej opłacalne m.in. dzięki obniżeniu jednostkowych kosztów produkcji i wyższej ceny mleka surowego w skupie.
– Wielu producentów mleka poszukuje nowych odbiorców oferujących wyższe ceny.
– W naszym powiecie bardzo dużo rolników postanowiło zmienić odbiorcę mleka. Podyktowane było to bardzo niską ceną za litr mleka w skupie Spółdzielni Mleczarskiej w Rypinie.
– Czy dalszy rozwój jest więc możliwy w przypadku takich relacji cenowych?
– Producenci mleka pracują bez zarobków i tym samym nie mają możliwości rozwoju. Jeszcze gorzej jest z małymi gospodarstwami. Brak szans na utrzymanie się na rynku, co w efekcie prowadzi do bankructwa.
– Jak ocenia Pan wsparcie unijne dla producentów mleka?
– W kwietniu ARiMR uruchomiła dwa działania ze środków unijnych: modernizację gospodarstw rolnych oraz ułatwienie startu młodym rolnikom. Resort rolnictwa stara się pomóc producentom mleka. Na posiedzeniach unijnej rady ministrów rolnictwa złożono wniosek o zajęcie się rynkiem mleka i uruchomienie dodatkowego wsparcia z budżetu UE. Niestety rezultaty są niewielkie, ponieważ przed przystąpieniem do inwestycji trzeba wyłożyć własne pieniądze. Dopiero po zrealizowaniu inwestycji ARiMR refunduje część poniesionych kosztów maksymalnie w 50%. Program redukujący częściową produkcję moim zdaniem w niewielkim stopniu przyczynił się do poprawy sytuacji na rynku mleka, ponieważ gospodarstwa nie chcą wygaszać produkcji, zwłaszcza te, które w ostatnich latach ukierunkowały się na hodowlę krów. W sytuacji, gdy rolnik chciałby zaprzestać produkcji mlecznej, alternatywą mogłaby stać się hodowla bydła opasowego.
Rozmawiał i fot.
Adam Wojtalewicz
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie