Reklama

Rozmowa z filmowcem Magdaleną Bryll

Tygodnik CRY
29/01/2019 08:41

Magdalena Bryll to absolwentka kierunku Animacja Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi. Pracowała przy przy produkcji kilkunastu filmów, m. in. nagrodzonego Oskarem „Piotrusia i wilka”. Obecnie prowadzi warsztaty animacji poklatkowej. W czasie ferii w rypińskiej bibliotece uczyła dzieci jak ożywić papierowe postacie

– Jak wyglądają zajęcia prowadzone przez panią?

– Jest to skrócony kurs robienia filmu animowanego metodą poklatkową. Zaczynamy od wymyślenia wspólnie scenariusza, potem tworzymy scenografię, rysujemy postacie i na końcu tradycyjną techniką animacji poklatkowej powstaje film.

– Jakie cechy powinien mieć animator?

– Przede wszystkim cierpliwość, dokładność i zaangażowanie.

– Czy ważne są zdolności plastyczne, umiejętność malowania i rysowania?

– Ważne, ale nie najważniejsze. Liczy się pomysłowość, szukanie drogi dochodzenia do pożądanego efektu. Na przykład film „Narodziny narodu” Kamila Polaka został zrobiony przy użyciu wyłącznie kropek. Z drugiej strony nie podejrzewam, żeby Daniel Szczechura nie umiał rysować, w końcu studiował w Akademii Sztuk Pięknych. W polskim filmie animowanym często dominuje minimalizm, to nie jest grafika jak z Disney’a.

– Po stworzeniu obrazu trzeba dodać dźwięk. Jak przebiega jego nagrywanie?

– Stosujemy różne sztuczki. Oprócz mowy efekty osiągamy poprzez np. stukanie, tupanie. Odgłosy walki na miecze uzyskaliśmy uderzając ostrzami nożyczek. W tej materii również przydaje się kreatywność. Muzykę bierzemy z internetu, z platform, które udostępniają ją bezpłatnie. Tłumaczę dzieciom, co to są prawa autorskie, że nie możemy użyć dowolnego utworu i dlaczego tak jest. To bardzo ważne, bo wówczas film nie będzie mógł pojawić się w sieci i nie będzie można pokazywać go w kinach.

– Jak animacja poklatkowa ma się obecnie do komputerowej? 

– Mam wrażenie, że przeżywa renesans. Gdy pojawiły się programy do tworzenia animacji w komputerze, nastąpiło zachłyśnięcie tą techniką. Z czasem stała się popularna i dostępna dla każdego. Można sobie ściągnąć aplikację na komórkę i się tym bawić. Co jest powszechne, nie staje się wyzwaniem, więc wielu artystów powraca do animacji poklatkowej. Kiedyś robiliśmy w Semaforze reklamę wykonaną na szydełku. Trudno by było osiągnąć identyczną teksturę komputerowo.

– Do Rypina przyjeżdża pani już kolejny raz. Proszę powiedzieć jak układa się współpraca z biblioteką i z dziećmi, które korzystają z warsztatów.

– Bardzo dobrze, lubię tutaj pracować. Rypińska biblioteka była jednym z pierwszych miejsc, w których prowadziłam zajęcia po tym jak założyłam swoją firmę Poklatkowo.pl. Od tego czasu przyjeżdżam co rok. Pojawiają się te same dzieci, przybywa też nowych. Z tego wniosek, że ta forma zajęć jest dla uczestników interesująca, mimo że nie można się na nich obijać, jest określony czas na zrobienie filmu.

– Skąd pomysł na tego rodzaju działalność? Wymaga ona bycia w nieustających rozjazdach, nie lepiej było pracować w jednej instytucji i mieć święty spokój?

– Święty spokój nie jest dla mnie, lubię zmiany i wyzwania. Założyłam firmę osiem lat temu, kiedy to pracy dla takich ludzi jak ja było bardzo mało. Żeby z czegoś żyć i nie trwać w wiecznym oczekiwaniu na kolejne zlecenie, wzięłam sprawy w swoje ręce. Okazało się, że zapotrzebowanie na zajęcia z animacji są całkiem spore. Dzieci i dorośli, bo i dla nich prowadzę warsztaty, lubią się uczyć czegoś zupełnie nowego.

– Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia za rok.

– Dziękuje i do zobaczenia.
 

Tekst i fot. (jd)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Rypin-cry.pl




Reklama
Wróć do