
Tegoroczna Wielkanoc dla wielu ludzi znacznie różniła się od tej sprzed roku. Nie było święconki, w rezurekcji mogło uczestniczyć najwyżej 5 osób, więc większość katolików została w domu, nie odbyły się procesje będące elementem obwieszczania światu Dobrej Nowiny.
Zapytaliśmy kilkoro mieszkańców gminy Wąpielsk, jak wyglądały u nich tegoroczne świąteczne dni, a jak w poprzednich latach.
– Zostaliśmy w domu, nigdzie się nie ruszaliśmy. Nawet nie odwiedziliśmy teściowej, nie chcieliśmy jej narażać, bo to już starsza pani. Dzieci zjechały w marcu, gdy zawieszono zajęcia na uczelniach, więc Wielką Niedzielę spędziliśmy w tym samym gronie co zawsze, tylko inaczej. Co roku całą rodziną uczestniczymy w mszy rezurekcyjnej, w tym niestety nie. Na stole znalazły się tradycyjne potrawy przygotowane przez żonę, do mnie należało zrobienie zakupów. Pozostali domownicy nigdzie nie wychodzą, a ja, jak to w gospodarstwie, muszę czasami wyjechać i przy okazji nabywam potrzebne artykuły spożywcze.
– Wielkanocny poniedziałek był w naszej rodzinie czasem wzajemnych odwiedzin. Dużo się przemieszczaliśmy. Na śniadanie przyjeżdżała moja siostra z rodziną. W drugi dzień świąt, jest odprawiana msza święta za moich rodziców, w której razem uczestniczyliśmy. Zbrakło mi tych rodzinnych spotkań. Niby się widujemy w ciągu roku, ale wspólne spędzanie świąt jest wyjątkowe, nawet nie przeszkadzają w tym dyskusje polityczne.
– Obawiam się, że ta pandemia długo potrwa. Obserwuję ludzi i widzę, że podeszli poważnie do tematu. Unikają spotkań, unikają miejsc, w których nie powinno się przebywać. Mimo tego liczba zachorowań wzrasta, strach pomyśleć co by się działo, gdyby nie było zakazu zgromadzeń.
– Ostatnią sesję rady gminy mieliśmy pod koniec marca, w dużej sali, z zachowaniem wszelkich środków ostrożności, ale wymagała tego sytuacja. Na razie nie planujemy kolejnej, nie ma pilnych spraw, wójt ma stosowne upoważnienia. Tęsknię do spotkań z mieszkańcami gminy, z sąsiadami. Mieszkam tutaj od urodzenia, podobnie jak mój ojciec i dziadek, więc znam właściwie wszystkich – wyjaśnił Tomasz Czajkowski z Wąpielska, przewodniczący rady gminy.
– Jak tylko zaczęła się zaraza w Chinach miałam przeczucie, że to przyjdzie do nas. Niektórzy jeszcze dzisiaj ją sobie lekceważą. Już w Wielką Sobotę przyjeżdżała do mnie córka z mężem i wnuczkami. Rano, gdy pozostali spali jechałam z jednym synów do kościoła na 6.00 rano na rezurekcję i procesję, żeby było trochę pobożnie.
– Do śniadania wielkanocnego siadało co najmniej 15 osób, oprócz moich dzieci i wnuczek część rodzeństwa z rodzinami. Spędzaliśmy ten czas na wesoło. Część potraw ja robiłam, część goście przywozili. Potem wychodziliśmy do ogrodu, dzieci bawiły się z kotami i psami, a dorośli rozmawiali, dużo żartując i dyskutując, nawet o polityce. W drugi dzień świąt w dwa samochody jechaliśmy w gości do najbliższych. Mam w okolicy wielu krewnych i z przyjemnością ich odwiedzaliśmy.
– W tym roku święta były skromne i smutne. Nawet nie chciało mi się robić wielkich porządków ani przygotowywać urozmaiconego jedzenia. Spędziłam je tylko z jednym z synów. Drugi, który pracuje w Niemczech nie przyjechał. Jego szef mu to odradził, obawiał się, że w trakcie podróży może złapać tego wirusa. Tam, gdzie syn pracuje nie odnotowano żadnych przypadków zarażenia, a poza tym musiałby przejść kwarantannę, więc i tak nie zdążyłby dotrzeć na Wielkanoc. Córka z rodziną mieszka w Poznaniu i została w domu. Łączyliśmy się zdalnie przez Messenger, życząc sobie, przede wszystkim, zdrowia. Moje wnusie bardzo za mną tęsknią, a ja za nimi – tłumaczyła Tekla Woźnicka z Tomkowa.
Dla Piotra Czarneckiego, wicestarosty rypińskiego i członka sztabu kryzysowego tegoroczna Wielkanoc też nie była tak radosna, jak poprzednie. Nawet w święta wypełniał swoje obowiązki, do których należy rozlokowywanie osób poddanych zbiorowej kwarantannie i opieka nad nimi.
– Od kilku lat wysyłam do swoich wyborców świąteczne kartki. Zostałem wybrany do rady powiatu przez mieszkańców gmin Brzuze i Wąpielsk. W tym roku życzeń nie wysłałem, żeby ich i pracowników poczty nie narażać. Równowartość tej kwoty wpłacę na rzecz walki z koronawirusem, być może na szpital.
– Mieszkam w domu wielopokoleniowym i w święta staje się on bazą dla reszty mojej rodziny. Przygotowanie potraw jest na głowach mamy i żony, ja pomagam w sprzątaniu, jeśli tylko czas mi pozwoli. Najchętniej myję okna. Już w sobotę zjeżdżali się krewni, w Wielkanoc wszyscy uczestniczyliśmy w rezurekcji i procesji, a po powrocie do domu zaczynało się świętowanie. Jak ja to lubiłem! Te dzieciaki stukające się jajkami, pyszna biała kiełbasa z chrzanem i pozostałe smakołyki, od których się stół uginał. Rozmowy, w których często gościła polityka, ale nawet odmienne poglądy nas nigdy nie poróżniły. W tym roku tego wszystkiego zabrakło. Spędziliśmy święta w gronie domowników – w pięcioro dorosłych i dwoje dzieci. Brakowało mi pozostałych członków rodziny: brata, wujka i innych. Składaliśmy sobie życzenia łącząc się zdalnie – opowiedział nam samorządowiec mieszkający w Ruszkowie
Co jeszcze w naszym życiu zmieni pandemia? Jaki będzie świat po jej ustąpieniu? Różne są na ten temat teorie, wiadomo jedynie, że łatwo nie będzie.
Tekst i fot. (jd)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie