
Gdyby mieszkanka Radzik Dużych nie spojrzała w okno, a jej syn właściwie nie zareagował, być może opisana niżej historia nie miałaby szczęśliwego zakończenia.
W niedzielę 30 stycznia przez Polskę przetaczał się orkan Nadia, który nie ominął naszego powiatu. Większość ludzi, jeśli nie musiała, nie wychodziła z domu, czekając na poprawę pogody. Tego dnia mama Krzysztofa Zelmańskiego spojrzała w okno i zobaczyła, że ktoś jest na polu. Jakiś czas później ponownie popatrzyła, zauważając, że nadal owa osoba znajduje się w tym samym miejscu. Zastanowiła ją zaobserwowana sytuacja, więc podzieliła się nią z synem, który postanowił sprawdzić co się dzieje.
– Gdy Krzysiek dochodził do tego człowieka, wiedział już, że coś jest nie tak. Zauważył wystające z błota gumiaki i starszego mężczyznę, który leżał na polu i cały się trząsł. Był wyziębiony i przemoczony, chwilami tracił przytomność. Krzysztof nie dał rady samodzielnie go z tego błota wyciągnąć, więc pobiegł do najbliższego gospodarstwa po koc, jednocześnie dzwoniąc po pomoc do straży pożarnej w Rypinie. Natychmiast przyjechali druhowie z OSP Radziki Duże. Położyli go na noszach, dodatkowo okryli folią termiczną i zanieśli do jednego z domów, aby się ogrzał. Przyjechała karetka, ratownicy doprowadzili tego pana do normalnej temperatury, po czym został odwieziony do domu – opowiedziała nam o zdarzeniu jedna z mieszkanek Radzik Dużych.
Tak się złożyło, że osobą, która pierwsza udzieliła pomocy mężczyźnie, był prezes OSP Radziki Duże, wspomniany już Krzysztof Zelmański. Dzięki swojemu doświadczeniu i wiedzy być może zapobiegł tragedii.
W ratowanie 85-letniego mężczyzny zaangażowani byli: Ochotnicza Straż Pożarna Radziki Duże, zespół ratownictwa medycznego i policja.
Tekst i fot. (jd)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Dlatego tacy ludzie są strażakami ochotnikami , wielkie podziękowania ,
Brawo !!!