
Światowe Dni Młodzieży to dla młodych katolików możliwość wspólnego świętowania wiary, spotkania z papieżem i ludźmi z odległych zakątków świata. Dwa razy odbyły się w Polsce, w 1991 roku w Częstochowie i w 2016 w Krakowie
W 2019 roku między 22 a 27 stycznia do Panamy przybyły pielgrzymki z całego globu na zaproszenie papieża Franciszka. Wśród nich znaleźli się ksiądz Marcin Durzyński z parafii św. Stanisława Kostki w Rypinie i trójka uczniów rypińskich szkół średnich: Basia, Kuba i Mieszko. Ksiądz Marcin podzielił się z nami wspomnieniami z przygotowań do wyjazdu i tym, jak przeżywał owo niecodzienne wydarzenie.
– Jak to się stało, że ksiądz wraz z trójką nastolatków wyjechaliście do Panamy. Chyba nie było to takie proste?
– Jak się okazało wszystko jest możliwe. Inicjatywa wyszła od młodzieży. „Proszę księdza, a może byśmy pojechali?” – mówili. Pomyślałem, że warto spróbować, chociaż to koniec świata, ale z drugiej strony po poprzednich Światowych Dniach Młodzieży, które odbywały się w Krakowie, zrodziła się chęć, że mimo wszystko chcemy w tym wydarzeniu uczestniczyć, chcemy znowu spotkać się z papieżem.
– Czyli to, co na początku wydawało się niemożliwe, stało się realne. Taka wyprawa to są koszty, skąd mieliście na nią fundusze?
– Dzięki pomocy wielu osób, począwszy od proboszcza naszej parafii, władz samorządowych, pana burmistrza, pana starosty czy też pana wójta, skończywszy na marszałku województwa kujawsko-pomorskiego panu Całbeckim, udało się je zdobyć.
– Jakie były kryteria uczestnictwa w wyjeździe, czy były to osoby, które przyszły z tą inicjatywą, czy zorganizowano jakiś konkurs, bo na pewno chętnych nie brakowało?
– Nie robiliśmy żadnej selekcji. Kto chce, kto ma możliwości, może jechać. Na początku musieliśmy zaryzykować, nie wiedzieliśmy czy dostaniemy dofinansowanie, a jeśli to jak wysokie. Trzeba było kupić bilety lotnicze odpowiednio wcześniej, był to największy wydatek. Poza tym niektórzy rodzice bali się puścić swoje pociechy tak daleko. Na wyprawę zdecydowały się trzy osoby i one pojechały.
– Decyzja zapadła. Jak przygotowywaliście się do wyjazdu?
– Dowiedzieliśmy się, że jest prowadzone przedsięwzięcie przez urząd marszałkowski pn. „Z Kujaw do Panamy”. Wprawdzie należymy do diecezji płockiej, ale leżymy na terenie województwa kujawsko-pomorskiego, więc mieliśmy prawo w nim uczestniczyć.
– Czyli był to taki zbieg okoliczności, zaczęliście przygotowania i dowiedzieliście się, że można wziąć udział w tym przedsięwzięciu?
– Tak. W jego ramy wchodziła promocja województwa kujawsko-pomorskiego. Uczestniczyliśmy w różnorakich akcjach duszpasterskich, spotkaniach, które mówiły o Panamie i dniach młodzieży. Budowaliśmy wspólnotę z wyjeżdżającymi z naszego województwa. Było nas około 80 osób. Byliśmy chociażby na spotkaniu młodych we Wrześni w diecezji gnieźnieńskiej, w Częstochowie 2 grudnia, gdzie zachęcaliśmy innych, żeby dołączyli.
– Czyżby nie było zainteresowanych?
– Byli, ale staraliśmy się przekonać więcej osób. Sądzę, że decyzja o wyjeździe w tak odległe miejsce nie dla każdego jest łatwa do podjęcia. To jedne z mniejszych liczebnie Światowych Dni Młodzieży. Przybyło około 750 tys. osób, w tym najliczniejszą grupę stanowili Polacy – mniej więcej 4 tys. W Krakowie było ponad 3 mln pielgrzymów.
– Jakie było pierwsze wrażenie po wyjściu z samolotu w Panamie?
– Gorąco i duża wilgotność. Przez cały nasz pobyt temperatura nie schodziła poniżej 30 stopni w ciągu dnia. Spotkaliśmy się z niesamowitą życzliwością ludzi. Pozdrawiali nas, machali, trąbili. Niezwykle przyjaźni byli nasi gospodarze, u których mieszkaliśmy. Podwozili nas na miejsca wydarzeń, w których uczestniczyliśmy, chociaż nie musieli tego robić, częstowali posiłkami, mimo że mieliśmy wykupiony pakiet pielgrzyma, w którym były talony na jedzenie. Wieczorami siadaliśmy przy stole, opowiadaliśmy o Polsce, a oni o swoim kraju, jego historii. To była trzyosobowa rodzina: mama, tata i córka, w podobnym wieku do mojego, czyli około 30-stki. Do dziś utrzymujemy z nią kontakt. Chce przyjechać do Polski, zaciekawił ją nasz kraj, więc jest duża szansa, że ponownie się spotkamy. Również z jej tatą podtrzymuję znajomość, czasami pisujemy do siebie.
– Czy wcześniej cokolwiek wiedzieli o Polsce, oprócz tego, że Jan Paweł II był naszym rodakiem?
– Właściwie nie. Nie tylko Panamczycy nic o nas nie wiedzą. Spotkaliśmy grupę Meksykanów, którzy sądzili, że jest u nas bardzo zimno i przechadzają się niedźwiedzie polarne. Stereotypy są silniejsze niż rzetelna wiedza. My też im ulegliśmy. Straszono nas wielkimi komarami, a przez tydzień nie uświadczyliśmy żadnego, czego nota bene nie żałujemy.
– Czy na wszelki wypadek zaszczepiliście się przed wyjazdem?
– Tak, chociaż nie było to obowiązkowe.
– W jakich wydarzeniach uczestniczyliście?
– Codziennie rano mieliśmy katechezę i mszę świętą po polsku. Potem różne spotkania i koncerty w mieście. Odwiedzaliśmy muzea, zwiedzaliśmy stolicę, czyli Panamę City. Najważniejszymi wydarzeniami były oczywiście spotkania z papieżem. 24 stycznia ojciec święty oficjalnie otworzył XXXIV Światowe Dni Młodzieży. W niedzielę 27 stycznia odbyła się pożegnalna msza święta, na której ogłoszono, że następne ŚDN odbędą się w 2022 roku w stolicy Portugalii Lizbonie.
– Co, oprócz uczestnictwa w wydarzeniach religijnych, zapadło jeszcze księdzu w pamięć?
– Płynęliśmy Kanałem Panamskim, byliśmy też na wyspie małp. Podpływaliśmy łódeczką, a one skakały na nią z drzew i czekały na banany, którymi je karmią turyści. Chodziły po naszych kolanach, w ogóle się nie bały. Byliśmy na wyspach San Blas. To archipelag wysepek na Morzu Karaibskim z białym piaskiem, palmami i lazurową wodą. Miejsce wyjątkowej urody. Jedna z wysp jest naturalnym basenem na środku morza. Kiedyś została zalana i znajduje się około metra pod poziomem wody. Na środku zatrzymuje się łódka, wysiadamy i mamy grunt pod nogami. To też było niesamowite doświadczenie.
– Jak żyją Panamczycy, co jest dla nich ważne, co nie? Czy może coś w ich mentalności zdziwiło księdza?
– Ich nastawienie do życia. Podchodzą do wszystkiego spokojnie, taka klasyczna maniana. Co masz zrobić dzisiaj, zrób później, wyjdziesz na tym lepiej, niż miałbyś się spieszyć. Dla Panamczyka, gdy wchodzi w dorosłość, są trzy ważne rzeczy do zrealizowania: kupić mieszkanie, samochód i założyć rodzinę. Potem żyć z dnia na dzień, starać się niczym nie przejmować, nie odkładać na przyszłość, bo nie wiadomy czy ona w ogóle nadejdzie. Mało stresu, dużo radości. Zwróciłem uwagę na poobijane samochody. Kierowcy jeżdżą, bagatelizując przepisy ruchu drogowego, jak się zdarzy kolizja, to trudno.
– Podobnie jak u nas.
– Trochę tak, tylko nie martwią się obitym autem i nie naprawiają karoserii.
– Jak wygląda panamska kuchnia, czy były potrawy, które księdzu wydały się dziwne?
– Jedzą dużo bananów pod różnymi postaciami. Suszone, pieczone, gotowane. Zostaliśmy poczęstowani przez naszych gospodarzy zupą zrobioną z tych owoców, z dodatkiem kukurydzy, batatów i kurczaka. Kukurydzy też dużo używają w różnej formie.
– Jak ten wyjazd zapamiętała trójka młodzieży z Rypina, towarzysząca księdzu?
– Bardzo pozytywnie. Oprócz atrakcji, którą była możność odwiedzenia tak egzotycznego miejsca, doświadczyli wspólnoty Kościoła, odkrywali Pana Boga w drugim człowieku, dużo rozmawiali, głównie z osobami z obu Ameryk, bo tych ludzi było najwięcej. Wspólnie śpiewali, chwaląc tego samego Boga. Doświadczyli innej kultury, innego podejścia do życia, rozszerzyli w ten sposób horyzonty, nauczyli się lepiej rozumieć odmienności.
– Za trzy lata ŚDM w Lizbonie. W porównaniu z Panamą to niemal za miedzą. Czy ksiądz się tam wybiera?
– Jeśli będzie taka możliwość to chętnie.
– Dziękuję za rozmowę.
– Dziękuję.
Rozmawiała i fot.
Jolanta Dołęgowska
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie