Reklama

Z potrzeby działania i pomagania - rozmowa ze strażakami OSP Radziki Duże

Tygodnik CRY
11/09/2018 08:34

Z Agnieszką Krauzą i Krzysztofem Zelmańskim z OSP Radziki Duże rozmawiała Jolanta Dołęgowska

– Jak wygląda organizacja pracy w OSP Radziki? Czy są dyżury, w jaki sposób jesteście zawiadamiani, że trzeba jechać do pożaru czy innego zdarzenia?

– Dyżurów nie ma. Gdy się coś dzieje zbiegamy się na alarm. Rypin włącza syrenę, dostajemy powiadomienia na telefony komórkowe, rzucamy wszystko o każdej porze dnia i nocy i jak najszybciej staramy się dotrzeć do remizy.

– Jak się zostaje strażakiem?

– Najpierw trzeba wypełnić deklarację. Dostarczyć zaświadczenie lekarskie o dobrym stanie zdrowia. Potem należy przejść odpowiednie kursy, zdać egzaminy, przejść trudne testy sprawnościowe. Szkolenia są powtarzane, badania lekarskie też, przecież od naszej wiedzy i sprawności niejednokrotnie zależy ludzkie życie.

– Ile najmniej musi być osób, by wóz strażacki wyjechał?

– Teoretycznie dwie, w tym co oczywiste kierowca. Przeważnie wyjeżdżamy całym zastępem czyli w sześć osób. Zdarza się, że na sygnał alarmu przybywa nas więcej, wtedy ostatni zostają i zamykają wrota od remizy.

– Ile macie wozów?

– Dwa. Jeden to dwuletni średni wóz pożarniczy. Mieści się w nim 3 tysiące litrów wody i 300 litrów środka do wytwarzania piany. Drugi, to furgonetka służąca do wyjazdów niewymagających użycia wody czy piany, np. zdejmowania gniazd szerszeni.

– Ile jest interwencji w miesiącu?

– Bywa różnie. Do czerwca mieliśmy po dwa zgłoszenia, natomiast w sierpniu co najmniej jedenaście.

– Jakie są najczęstsze przyczyny pożarów?

– Zimą samozapłon sadzy w kominach. Przyczyną jest używanie nieodpowiednich materiałów opałowych, na przykład mokrego drewna. Latem, szczególnie podczas suszy, płoną łąki i lasy, wystarczy niedogaszony papieros. Na szczęście już rzadko spotykamy się z wypalaniem traw, kiedyś to była plaga i przyczyna wielu nieszczęść.

– Czy spotykacie się z jakimiś niecodziennymi sytuacjami?

– Zdarza się. W tamtym roku dostaliśmy informację, że w Półwiesku pies wpadł do niezabezpieczonej studzienki melioracyjnej. Po przybyciu na miejsce okazało się, że pod drogą jest przepust, a studzienki dwie po obu stronach jezdni. Wystraszone zwierzę biegało między jedną a drugą, trochę trwało nim je wyciągnęliśmy. W tym roku to wybuch pieca centralnego ogrzewania w Bielawkach.

– Co spowodowało, że zostaliście strażakami?

– Agnieszka Krauza: Lubię działać społecznie. Byłam przewodniczącą rady rodziców w szkole moich dzieci. Mam wielu znajomych strażaków, mój mąż jest kierowcą w OSP, ja i inne żony pomagałyśmy przy organizacji zebrań, czasami trzeba było posprzątać, płot pomalować, skosić trawę wokół remizy. Ze strony rodziny męża wielu chłopaków jest strażakami, jego pradziadek zakładał OSP w Radzikach. Spodobała mi się taka forma działania i pomocy ludziom i w 2015 roku dołączyłam do drużyny.

– Krzysztof Zelmański: Mnie do straży ciągnęło odkąd pamiętam. Gdy miałem 12 lat, wstąpiłem do Młodzieżowej Drużyny Pożarniczej. Jeździliśmy na zawody sportowe, poznawaliśmy przepisy p-poż. Lubiłem być tam, gdzie coś się działo. Gdy dorosłem, wstąpiłem do OSP w Radzikach i tak ta przygoda trwa do dziś.

– Czy staracie się zainteresować młodych ludzi taką formą aktywności? Jeśli tak, to w jaki sposób?

– Oczywiście, nadal działają przy jednostkach OSP Młodzieżowe Drużyny Pożarnicze, chociaż już nie ma takiego zainteresowania jak kiedyś. Współpracujemy ze szkołami, urządzamy pokazy akcji gaśniczych, ratownictwa medycznego, opowiadamy jak należy postępować gdy jest się świadkiem wypadku.

– W zeszłym roku pomogliśmy zorganizować nietypowy Dzień Dziecka w szkole w Radzikach Dużych. Ściągnęliśmy wrak samochodu, podpaliliśmy i ugasiliśmy go. Krok po kroku wyjaśnialiśmy dzieciakom, co mają robić w podobnych sytuacjach, gdzie dzwonić po pomoc, co mówić i w jaki sposób udzielić pierwszej pomocy. W ten sposób połączyliśmy naukę z zabawą. W tym roku urządziliśmy im zawody. Biegały z wężami, z prądownicami, przymierzały hełmy, rękawice, nawet ciężki kombinezon używany do likwidacji gniazd szerszeni. Miały z tego dużą frajdę, przy okazji dowiadując się jak wygląda nasza praca.

– Ostatnio z własnych środków i własnymi rękami wybudowaliście altankę obok remizy. Ktoś wam w tym chociaż trochę pomógł?

– Tak, przede wszystkim mieszkańcy Radzik Dużych i okolicznych miejscowości, od których dostaliśmy drewno potrzebne do wykonania konstrukcji, ławek i stołów, udostępnili też maszyny do jego obróbki. Gmina przekazała nam trochę kostki betonowej pochodzącej z rozbiórki. Z własnych środków kupiliśmy blachę na pokrycie dachu, projekt wykonał druh Rafał Kucharski. Altanka będzie służyć nie tylko strażakom, ale również mieszkańcom.

– Dziękuję za rozmowę.

– Dziękujemy.

Fot. Jolanta Dołęgowska

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Rypin-cry.pl




Reklama
Wróć do