Reklama

Hodowla świń coraz mniej opłacalna

Tygodnik CRY
27/04/2016 20:22

O trudnej sytuacji na rynku wieprzowiny ze Sławomirem Gardeckim, prezesem grupy producentów rolnych "Hodowcy Trzody Chlewnej Kaban" w Cetkach koło Rypina, rozmawiał Adam Wojtalewicz

- Grupy producenckie, w założeniu ustawodawców, miały być lekarstwem na wiele problemów, z którymi boryka się rolnik indywidualny.

- Tak zakładali ustawodawcy, jednakże życie zweryfikowało te zamiary. Zakładano, że grupy producenckie będą lekiem na złą sytuację choćby na rynku trzody, na której jako grupa działamy. Mieliśmy być partnerem dla zakładów mięsnych a nie tylko dostawcami. Po powstaniu naszej grupy muszę przyznać, że mieliśmy lepsze oferty cenowe oraz logistycznie. Było nam łatwiej sprzedawać większe i ujednolicone partie tuczników. Po kilku latach okazało się, że jesteśmy zbyt słabi i mali, aby odgrywać znaczącą rolę na rynku. Najistotniejsze korzyści, jakie niesie za sobą działanie w grupie producentów to przede wszystkim motywacja do polepszenia jakości jak i ilości produkowanych tuczników, łatwiejszy dostęp do wiadomości w szerokim tego słowa znaczeniu, uczestniczenie w procesach powstawania przepisów, rozporządzeń a nawet ustaw, większy wpływ na cenę sprzedawanych tuczników w porównaniu z rolnikami niezrzeszonymi w grupie.

- Panuje przekonanie, iż małe grupy, zrzeszające niewielką ilość rolników, nie mają racji bytu.

- Tak to prawda, byłem na kilku lub kilkunastu spotkaniach na szczeblu wojewódzkim i krajowym na temat branżowej konsolidacji grup producenckich, która miała na celu zwiększenie potencjału surowcowego, a nawet stworzenie zakładu mięsnego. Wszystkie spotkania i rozmowy kończyły się fiaskiem z powodu braku kapitału własnego grup.

- Obecna sytuacja wieprzowiny na rynku nie napawa optymizmem.

- Nasza grupa jednoczy 16 udziałowców z dwóch powiatów (rypiński i golubsko-dobrzyński) oraz trzech gmin (Rypin, Brzuze i Zbójno). Kilku kolegów po powstaniu grupy widząc korzyści płynące z produkcji trzody chlewnej rozbudowało swoje chlewnie. Dziś gdzie produkcja tuczników jak i innych produktów rolnych jest na bardzo niskim pułapie cenowym to nie ma zwolenników powiększania tej gałęzi produkcji.             

- Program odbudowy pogłowia świń nie wiele zmienia.

- Oczywiście zakładając dofinansowanie na produkcję prosiąt w wysokości 900 tys. zł na budowę chlewni, trzeba dołożyć drugie 900 tys. jako wkład własny i jeszcze do tego doliczyć VAT około 414 tys. to wychodzi nam kwota ponad 2,2 mln zł. Z tego, co słyszałem jest niewielu chętnych na tę pomoc.

- W ocenie wielu fachowców m.in. niska efektywność rozrodu loch powoduje wysokie koszty produkcji prosiąt, co z kolei decyduje o braku konkurencyjności na rynku zarówno europejskim jak i krajowym.

- Tu bym się nie zgodził. Znając obiekty naszych udziałowców grupy to są one w stanie konkurować z tymi chlewniami, jakie widziałem w Niemczech, Austrii czy nawet w Danii. Ta niska efektywność rozrodu dotyczy mniejszych stad, gdzie nie kładzie się nacisku na genetykę loch i knurów. Z mojego punktu widzenia to jeszcze trochę brakuje nam genetyki, jaką mają np. Duńczycy.

- Nie jest tajemnicą, iż do polski trafia spora ilość prosiąt duńskich czy holenderskich. Czy prawdą jest fakt, iż w naszym kraju brakuje podmiotów oferujących większe partie prosiąt?

- Tak do tej pory nie powstawały u nas chlewnie produkujące prosięta na rynek zewnętrzny. Tucz odbywał się w większości w cyklu zamkniętym, co sprawiało że brakuje nam producentów oferujących duże i ujednolicone partie prosiąt. Wiem, że już powstało kilka takich chlewni oferujących duże ilości prosiąt na rynek.

- Jakie działania mogą ustabilizować cenę wieprzowiny na naszym rynku?

- Nawiązując do poprzedniego pytania moim zdaniem Ministerstwo Rolnictwa powinno zadbać przede wszystkim o produkcję prosiąt. Już kilka lat temu powinny być dopłaty do tej produkcji. To, co zostawiła nam poprzednia władza nie napawa optymizmem, ale mam nadzieją, że nowy Minister Rolnictwa otworzy oczy na całe rolnictwo i spróbuje chociażby nam nie przeszkadzać w naszej pracy dziwnymi ustawami. Pogłowie trzody chlewnej oscylowało na poziomie około 20 mln szt., a dziś szacuje się tę wielkość na około 11 mln. Za chwilę będziemy importerami trzody z zachodu lub z Chin. Żeby zatrzymać ten niesprzyjający proceder musimy zadbać przede wszystkim o stado podstawowe a nie o sprowadzanie prosiąt z Danii bądź z Holandii, gdzie tam dostają dotacje do produkcji. Następnym aspektem są zakłady mięsne a właściwie ich brak, mówię o tych z kapitałem krajowym. Większość koncernów to kapitał zachodni, który przywozi nam tysiące ton wieprzowiny często nie najlepszej jakości a co z tego wynika w niższych cenach, gdzie nam trudno z tym konkurować. Dla potwierdzenia mojej tezy proszę porównać wędliny kupione w markecie z tymi kupionymi z małego zakładu mięsnego. 

Adam Wojtalewicz

Foto: nadesłane

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Rypin-cry.pl




Reklama
Wróć do