Lech ograł lidera IV ligi

Miłą niespodziankę sprawili nam piłkarze Lecha Rypin, którzy w meczu na własnym boisku pokonali 2:0 liderującego rozgrywkom IV Ligi Chemika Bydgoszcz. Gole dla naszego zespołu zdobywali Szymon Moszczyński i Radosław Lewandowski

W poprzednim wydaniu CRY pisaliśmy o lekkiej zadyszce rypińskich piłkarzy, którzy w ubiegłym tygodniu musieli rozegrać aż dwa mecze ligowe i na sześć możliwych do zdobycia punktów wywalczyli tylko jeden. Sytuacja w tabeli sprawia, że właściwie Lechici mogą grać do końca sezonu na luzie i po prostu walczyć o kolejny punkty. Przed ostatnim meczem wiadomo było, że zadanie łatwe nie będzie, bo do Rypina przyjechać miał lider ligi, a więc ekipa Chemika Bydgoszcz. Jasne było, że zmierzający po awans zespół z Bydgoszczy będzie chciał zgarnąć w Rypinie pełną pulę. Ale nasi piłkarze na to nie pozwolili.

Lech przystąpił do sobotniego meczu bardzo zmobilizowany. Naszym piłkarzom nie przeszkodziła nawet informacja o osłabieniu, która dotarła tuż przed spotkaniem. Okazało się bowiem, że z powodu pauzy za czerwoną kartkę nie mógł zagrać jeden z filarów Lecha Piotr Buchalski. Początek nie był łatwy, długo utrzymywał się wynik bezbramkowy. Wreszcie w 37. minucie bramkarza rywali pokonał Szymon Moszczyński. Do przerwy Lech prowadził 1:0.

Korzystny, na pewno dla gości zaskakujący wynik powodował, że plan na drugą połowę był prosty. Należało przede wszystkim zabezpieczyć dostęp do własnej bramki, aby nie stracić gola. Mimo, że rypinianie robili to skutecznie, to myśleli także o podwyższeniu prowadzenia, aby dobić faworyta. Scenariusz był podobny jak w pierwszej połowie, bo długa nie padła żadna bramka, aż wreszcie w końcówce trafili miejscowi. Młody rezerwowy Radosław Lewandowski wykorzystał błąd obrony Chemika i w 85. minucie ustalił wynik spotkania na 2:0. Trzy punkty zostały w Rypinie.

Po tym meczu Lech ma na koncie 43 punkty i zajmuje piąte miejsce w tabeli IV ligi. W najbliższą sobotę podopieczni trenera Tomasza Paczkowskiego podejmować będą Legię Chełmża. Relacja z meczu oczywiście w kolejnym CRY.
 

(ak), fot. archiwum