
3 lutego podczas spotkania starosty, burmistrza i dyrekcji szpitala z pracownikami placówki powiadomiono zebranych o zawieszeniu od 1 marca oddziału położniczo-noworodkowego. Pod koniec tegoż miesiąc starostwo i dyrekcja lecznicy poinformowali, że porodówka jednak nie zostanie zamknięta, co ucieszyło niektóre ciężarne mieszkanki Rypina.
W czasie pandemii strach kobiet w ciąży o zdrowie dziecka i swoje jest podwójny. Obawiają się zakażenia koronawirusem, a nie mając w bliskiej okolicy oddziału położniczego dochodzi lęk o to, czy zdołają dotrzeć na czas do szpitala. Te, które zamierzały urodzić dziecko w Rypinie w maju i później, muszą szukać innej placówki. Oddział położniczo-noworodkowy zostaje ponownie zawieszony, podobno na 3 miesiące.
W tym przypadku dokładnie wiadomo, że chodzi o pieniądze. Utrzymanie oddziału generuje koszty, na które nie wystarcza finansowanie z Narodowego Funduszu Zdrowia.
– Oddział położniczy, mówiąc kolokwialnie, zarabia na urodzeniach. Ich ilość przekłada się na przychody. W 2019 roku przyszło na świat 249 dzieci, to za mało by go utrzymywać w dotychczasowym kształcie. Niskie oszacowanie procedury przez NFZ, na co my nie mamy wpływu, wymaga natychmiastowej korekty. Mówi się o tym od 5 lat i nic się nie zmienia – tłumaczyła Anna Wilkanowska, obecna dyrektorka szpitala, podczas lutowego spotkania z pracownikami.
Po to, żeby oddział położniczo-noworodkowy jakoś się bilansował, musiałoby się w nim rodzić co najmniej 400 dzieci. Mimo tego, że w rypińskiej placówce przychodzi ich na świat prawie połowę mniej, nowa dyrekcja postanowiła w marcu jednak go nie zawieszać. Niestety na krótko. Od 1 maja porodówka przestanie funkcjonować.
– Cóż mogę powiedzieć? Oddział położniczo-noworodkowy nie jest w stanie sam się utrzymać, a starostwo obecnie nie ma pieniędzy na jego współfinansowanie. Z tego powodu dyrekcja szpitala zdecydowała się na zawieszenie porodówki. Bardzo byśmy chcieli, żeby rypinianki mogły witać na świecie swoje maluchy w naszym szpitalu, ale z próżnego i Salomon nie naleje. Obliczyliśmy, że pandemia przynosi nam co miesiąc 250 tys. zł strat z powodu zmniejszonych wpływów z podatku od osób fizycznych. Jeśli sytuacja się nie poprawi, to dochód starostwa z tego tytułu będzie mniejszy o 3 mln zł w skali roku. Dodatkowo ma zostać obcięta subwencja oświatowa. Wsparliśmy szpital prawie 4 mln zł, a teraz nie jesteśmy w stanie nadal dokładać do niego takich pieniędzy, które pozwoliłyby na działanie oddziału położniczo-noworodkowego – wyjaśnił sytuację wicestarosta Piotr Czarnecki.
Tekst i fot. (jd)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
A może zacząć od zmniejszenia administracji i pensji dyrekcji.
Oddział jest zlikwidowany, a nie zawieszony. Zamknięty na klucz, personel zwolniony. Dziękujemy włodarzom, zapamiętamy to.
dobra zmiana pzpr działa