
W dobie pandemii dzieją się rzeczy dotąd niespotykane. Na początku marca z urzędu pracy na staż został skierowany do Rypińskiego Domu Kultury Władysław Jastrzębski. Zajął stanowisko złotej rączki, który to fach jest jednym z najbardziej pożądanych.
Swoje obowiązki wykonywał z zaangażowaniem i zyskał sympatię wszystkich pracowników domu kultury. Pewnego dnia Justyna Motylewska, szefowa instytucji weszła do pokoju socjalnego i głośno westchnęła: – Przydałoby się odświeżenie, ściany najlepiej nie wyglądają. – Żaden problem, trzeba tylko kupić farbę – dobiegł ją głos stażysty.
Pan Władek podszedł do tematu profesjonalnie, okazało się, że jest malarzem pokojowym z zawodu. Pracował na budowach w Polsce i za granicą, pełnił funkcje woźnego w rypińskich szkołach, a po niedawnym powrocie z Niemiec poszukiwał zajęcia, gdyż kilku lat brakuje mu do emerytury. Trafił na staż do RDK-u, co według Justyny Motylewskiej było zrządzeniem losu albo darem niebios. Wcześniej w sali kinowej została wyprana wykładzina, która sobie spokojnie dosycha, czekając na ponowne zadeptanie, odświeżono fotele, pozbywając się m. in. przylepionych gum do żucia, jest porządkowana dokumentacja, trwają prace nad instalacją plakatów elektronicznych, o czym napiszemy w przyszłym tygodniu.
Wróćmy zatem do nowego członka załogi domu kultury. Pan Władek zadysponował farbę, komisyjnie wybrano kolor, decydując się na mleczną czekoladę czy ciepłe kakao, jak kto woli. Tym sposobem pan Władek został kierownikiem robót budowlanych, dobierając sobie pracowników spośród zatrudnionych na stałe w RDK-u. A, że są to pięknoduchy żyjące sztuką, zostały im powierzone wyłącznie prace pomocnicze, żeby nie spartaczyli budowlanki. To w końcu robota precyzyjna, wymagająca myślenia, a nie noszenia głowy w chmurach. Chociaż, jak się dowiedzieliśmy drogą działań operacyjnych, pan Władek ma pewną tajemnicę, lecz o tym później.
Kierownik brygady pomalował osobiście sekretariat, pomieszczenia biurowe, pokój socjalny, niebawem będzie odświeżona salka, w której odbywają się zajęcia plastyczne oraz studio nagrań.
– Po nagraniu bajki o Rypilli, podczas odsłuchiwania poszczególnych aktorów dało się usłyszeć niepożądane hałasy: warkot motoru, klakson samochodu. Wtedy Darek Puciński, nasz realizator dźwięku powiedział, że fajnie by było mieć dobrze wygłuszoną kabinę. Usłyszał to pan Władek, pomyślał, wymierzył i odrzekł, że da się zrobić. Obawiałam się, że nie udźwigniemy kosztów, ale po ich skalkulowaniu okazało się, że sobie poradzimy. Kupiliśmy potrzebne materiały, pan Władek z Darkiem obmyślili projekt, po czym nasz kierownik ekipy malarskiej przemienił się w zarządzającego robotami budowlanymi. Pojawił się jednak mały problem – brakowało stolarza, który chociażby podpowiedział jak niektóre prace wykonywać. Po chwili kłopot zniknął. Okazało się, że pan Władek ma przyjaciela Janka, z zawodu stolarza. Pan Janek nie tylko wyjaśnił co i jak, ale pracował razem z naszym hmm... stażystą. Pracował za dziękuję – zachwycała się oboma panami szefowa RDK-u.
Kabina już powstała, wykorzystano ją do nagrania poniedziałkowo-świątecznej niespodzianki. Przyszedł czas na zdradzenie tajemnicy pana Władka. Otóż ten skromny człowiek ma muzyczne zdolności i hobbistycznie gra na gitarze basowej i elektrycznej. Spotyka się w wolnych chwilach ze swoimi kolegami i razem dają czadu. W tym nieformalnym zespole jest kilku muzyków pracujących ongiś w… RDK-u!
– Nie wiem czy to przypadek, czy przeznaczenie, czy jakaś siła wyższa, ale tak się składa, że ktokolwiek przyjdzie do nas do pracy na stanowisko niezwiązane bezpośrednio z działalnością artystyczną, okazuje się, że ją uprawia amatorsko – śmieje się Justyna Motylewska.
Tekst i fot. (jd)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie