
Radny, społecznik, a przede wszystkim wielki patriota swojej „małej ojczyzny”. Rozmowa z Janem Pankowskim, wieloletnim sołtysem wsi Marianki
– Jak w najprostszy sposób można scharakteryzować wieś Marianki?
– Niewielka miejscowość położona przy drodze wojewódzkiej na trasie Rypin-Brodnica. Większość gospodarstw rolnych i domowych stanowi zwartą zabudowę. Wieś zamieszkuje ponad 380 osób, a wśród mieszkańców przeważają kobiety. Systematycznie na terenie naszego sołectwa zmniejsza się liczba gospodarstw rolnych. Jednocześnie powstaje coraz więcej firm.
– Pamięta pan dawne Marianki?
– Jestem mieszkańcem wsi od roku 1952. Na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych powstała rolnicza spółdzielnia produkcyjna. Nastąpiła dynamiczna rozbudowa wsi. W krótkim czasie powstały nowe budynki. Stawiano jednakowe obiekty mieszkalno-inwentarskie z czerwonej cegły. Niestety mieszkańców prześladowano i zmuszano do przystąpienia do spółdzielni. Właściciele indywidualnych gospodarstw byli zastraszani. Władza uznawała ich za swoich wrogów. Dawniej w całej wiosce było zaledwie pięć studni, z których czerpano wodę. Wieś była praktycznie pozbawiona elektryczności. Brak perspektyw oraz wszechobecna bieda. W sklepie jedynie chleb, marmolada w puszkach, śledzie w beczkach oraz nafta. Trudne to były czasy.
– Czy nowi mieszkańcy włączają się w życie lokalnej społeczności?
– Z tym jest problem. Dziś ludzie zamknęli się w swoich domach, chcą pozostać anonimowi. Przybysze niezbyt chętnie integrują się z innymi mieszkańcami. A przyznam, że oczekiwałbym od lokalnej społeczności większego zainteresowania tym, co się u nas dzieje. Choć muszę stwierdzić, że potrafią mnie mile zaskoczyć.
– Jak zmieniła się rola sołtysa na przestrzeni lat?
– W dawnych czasach sołtys miał we wsi bardzo dużą władzę. Jego rola sprowadzała się nie tylko do pobierania podatków, ale także sołtys miał władzę sądowniczą. Dziś funkcja ta polega przede wszystkim na kontakcie mieszkańców z władzami gminy przez osobę sołtysa. Znaczna część mieszkańców dokonuje opłat za pośrednictwem internetu. Na zebrania wiejskie przychodzą nieliczni. Czasy czynów społecznych już dawno przeszły do lamusa i zorganizować ludzi do zrobienia czegoś, jest trudno. Często zastanawiam się nad tym, co powinienem zrobić jako sołtys, żeby zmobilizować ludzi do działania. Wspólnie z paniami z KGW organizujemy spotkania integracyjne, opłatkowe oraz festyny.
– Wizerunek sołtysa w obecnych czasach?
– Niektórzy mieszkańcy wsi uważają, że powinniśmy spełniać ich żądania, które nie zawsze są słuszne. Zadowolić wszystkich – jest to chyba niemożliwe. Szkoda, że jesteśmy niedoceniani, bo pełnimy ważną rolę w społeczności wiejskiej. Wśród sołtysów jest wielu prawdziwych społeczników.
– Miał pan chwile zwątpienia i chciał zrezygnować z dalszego sołtysowania?
– Nie ukrywam, że bywało różnie. Pełnienie takiej funkcji wymaga od nas poświęcenia m. in. własnego czasu. Trzeba rozwiązywać konflikty między skłóconymi sąsiadami, gdzie każdy z nich jest święcie przekonany, że ma rację. Niezbędna jest odporność psychiczna oraz umiejętność skutecznego radzenia sobie z wyzwaniem.
– Największa potrzeba pańskiego sołectwa?
– Jedną z nich jest brak ścieżki rowerowej przy drodze wojewódzkiej do Rypina. Szczególnie latem mieszkańcy chętnie wsiedliby na rowery i wyruszyli na wycieczkę. Z tej możliwości skorzystaliby również pracownicy firm, które działają na terenie naszego sołectwa. Dziś ze względu na duże natężenie ruchu na danym odcinku jazda na rowerze może zakończyć się kalectwem.
– Jak przedstawia się budżet sołectwa?
– Obecnie w ramach funduszu sołeckiego dysponujemy kwotą ponad 22 tys. zł. Mieszkańcy na zebraniu wiejskim zdecydowali się przeznaczyć te środki na budowę chodnika, remont dróg na terenie sołectwa oraz spotkania integracyjne. W tym roku powstał nowy odcinek chodnika o długości 250 metrów. Warto zwrócić uwagę na fakt, że potrzeby i oczekiwania mieszkańców są znacznie większe.
– Wasza świetlica wiejska spełnia swoją rolę?
– Myślę o jej powiększeniu z uwagi na rosnące zainteresowanie różnymi spotkaniami. Nasza świetlica jest ciepłym i przyjaznym miejscem zarówno dla dzieci jak i dorosłych. Korzystają z niej m. in. członkinie KGW. Świetlica w Mariankach jest doskonałym miejscem do organizowania spotkań wigilijnych, zabaw integracyjnych, ferii zimowych, jubileuszy i wielu innych rodzinnych imprez.
– Współpraca z gminą układa się poprawnie?
– Zawsze mogłoby być lepiej. Słucham mieszkańców, słucham ich potrzeb i wiem tak naprawdę, czego oczekują. Część z inwestycji została przesunięta w czasie. Trudno wytłumaczyć mieszkańcom dlaczego tak się dzieje. Są też inne sprawy, których mimo wielkich chęci z mojej strony nie da się załatwić. Gdy nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze.
Rozmawiał i fot.
Adam Wojtalewicz
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie