Reklama

Sprawiedliwy żył wśród nas

Tygodnik CRY
19/10/2015 10:48

8 października w Miejskim Zespole Szkół w Skępem wiceambasador Izraela Ruth Cohen-Dar oraz córka ukrywanej przed laty we wsi Bógzapłać Żydówki Frances Kummer wręczyły medal „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata” wnukom śp. Antoniego Puszkiewicza: Hannie Dywickiej oraz Teodorowi i Kazimierzowi Kowalewskim

W czwartkowe popołudnie aula skępskiej szkoły wypełniła się po brzegi rodzinami uratowanych i ratujących, pracownikami ambasady Izraela, ocalonymi z Holocaustu, zaproszonymi gośćmi,  młodzieżą i emocjami. 

– Kieruję Departamentem Sprawiedliwych w ambasadzie Izraela – mówiła do zgromadzonych Ewa Rudnik-Zawiłło. – Jest to dla mnie bardzo ważna misja, dlatego że dzisiaj mogę wspólnie z mieszkańcami Skępego upamiętnić bohatera przez duże „B”. W czasie wojny na bohaterstwo stać było tylko nielicznych. Pan Antoni był jedną z tych osób, które nie wahały się pomóc osobom obcym. Pomógł im, mimo że wiedział, iż jemu i jego dzieciom grozi za to kara śmierci. To dzisiejsze spotkanie może być lekcją. Bo jeżeli w tamtych czasach można było pomagać, to dlaczego nie robić tego dzisiaj?  

Dla zgromadzonych w czwartek w auli szkolnej była to niewątpliwie wyjątkowa chwila pełna emocji. Dla uczniów Miejskiego Zespołu Szkół w Skępem była to natomiast żywa lekcja historii. Za możliwość uczestniczenia w podniosłej i jedynej w swoim rodzaju uroczystości uczniowie odpłacili się równie wzruszającą częścią artystyczną. Nad przebiegiem gali czuwała dyrektor MZS w Skępem Ewa Jastrzębska. 

Symbol uznania

– Medal przyznany Antoniemu Puszkiewiczowi jest symbolem uznania za wszelkie dobro – mówiła wiceambasador Izraela Ruth Cohen-Dar. – W tych ciężkich i mrocznych czasach, gdy Żydzi byli mordowani i prześladowani, znajdowali się ludzie, którzy wykazali się wyjątkową odwagą i humanizmem. W czasach, kiedy śmierć czyhała na każdym kroku, ci nieliczni bohaterowie wyciągnęli pomocną dłoń. Czynem tym zasłużyli sobie na naszą wdzięczność i szacunek. Mamy nadzieję na lepszy świat. Pan Puszkiewicz nauczył nas, według motta żydowskich mędrców: „Kto ratuje jedno życie, jakby ratował cały świat”, jak mamy postępować. Ten bohater uratował wiele takich światów. Zawsze będziemy o nim pamiętać i dziękować mu z całego serca.

Zazwyczaj medale wręczane są w warszawskiej ambasadzie Izraela lub w Muzeum Historii Żydów Polskich. I zazwyczaj podczas jednej uroczystości ambasador dekoruje kilku Sprawiedliwych. Gala wyjazdowa w Skępem była pierwszą od siedmiu lat, w czasie której odznaczony został tylko jeden bohater. Współorganizatorem uroczystości był burmistrz Skępego Piotr Wojciechowski. 

– Jest to szczególny zaszczyt dla naszej gminy i społeczności, że spośród ponad 6 tysięcy Polaków odznaczonych medalem znalazł się nasz rodak Antoni Puszkiewicz – mówił sekretarz Skępego Zbigniew Małkiewicz. – W ciężkich czasach drugiej wojny światowej, narażając życie swoich bliskich, uratował życie dwóm Żydówkom: Feli i Rywce Pozmanter. Z jego bohaterstwa możemy czerpać natchnienie i inspirację, a pamięć o nim zostanie z nami na zawsze.

– Szperając, przy pomocy starszych kolegów, w historii Skępego znalazłem ślady osadnictwa Żydów w naszym mieście z końca XVIII wieku – wspomina przewodniczący Rady Miejskiej w Skępem Ryszard Szewczyk. – Pierwsze informacje o istnieniu gminy żydowskiej w Skępem pochodzą z 1852 roku. W latach 1938-1939 liczyła ona około 300 osób. Kres istnienia społeczności żydowskiej w naszym mieście nastąpił między wrześniem a grudniem 1939 roku. W tamtych czasach ciemność była wszechmocna. Wszelkie wrota współczucia wydawały się być zamknięte, wróg mordował, a świat zewnętrzny współpracował z nim lub był obojętny. Tylko nielicznym wystarczyło odwagi, żeby się zainteresować. Dlaczego było ich tak niewielu? Pamiętajmy, ofiarę najbardziej boli nie okrucieństwo oprawcy, ale bierność świadków. Zawsze nadchodzi jednak chwila moralnego wyboru. Od ludzi, którzy pomogli Żydom w czasie Holocaustu, musimy się uczyć. Jesteśmy szczęśliwi, że pośmiertnie pan Antoni został odznaczony medalem.    

Przygarnął 

i mianował rodziną

Antoni Puszkiewicz (1882-1945) mieszkał w czasie wojny we wsi Bógzapłać w gminie Skępe. Znając realia wojenne, przyjął pod swój dach dwie Żydówki: Felę Pozmanter (obecnie Faye Lewkowicz) i jej matkę Rywkę (z domu Zamoskiewicz). Ukrywał kobiety przez wiele miesięcy. Niestety, Niemcy dowiedzieli się o ich istnieniu. Ale i wtedy zachował zimną krew i postawił na jedną kartę. Skłamał, iż kobiety są jego bliskim krewnymi i nazajutrz odjeżdżają. Potem pomógł w wyjeździe i załatwieniu nowego schronienia oraz pracy. 

Antoni i jego syn Bolesław zostali w czasie wojny aresztowani i wysłani do obozu koncentracyjnego w Stutthof. Wielki bohater z Bógzapłać zginął jako więzień nr 63808.  Po latach, na prośbę rodziny ocalonych Żydówek, Zycie i Bernardowi Wegnerom udało się dotrzeć do córki Antoniego – Heleny Kowalewskiej. 

– A mieliśmy tylko nazwisko bohatera zapisane przez kuzyna uratowanych kobiet na kawiarnianej serwetce – wspomina Bernard Wegner. – Żadnych szczegółów, żadnych drogowskazów, tylko wspomnienia i konieczność pomocy. Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy i udało się. Serwetkę z nazwiskiem Puszkiewicza mamy do dzisiaj. 

Helena Kowalewska, w chwili odnalezienia jej przez krewnych ocalonych Żydówek była już sędziwą kobietą. Mieszkała z rodziną w Lisinach w gminie Rogowo. O bohaterstwie ojca wiedziała i zdążyła dowiedzieć się też o przyznaniu mu zaszczytnego tytułu. Uroczystej gali nie doczekała. Adresatami podziękowań i odznaczenia zostali więc Hanna Dywicka oraz Teodor i Kazimierz Kowalewscy.

 Wzruszające wspomnienia

O postawie Puszkiewicza w czwartek opowiedziała córka uratowanej Feli Pozmanter i wnuczka Rywki. Kobieta przybyła na uroczystość z Izraela i uścisnęła dłoń krewnym ich wybawcy, ale sama Fela, dzisiaj ponad 80-letnia kobieta, śledziła całą uroczystość za pomocą łączy internetowych. Były emocje, wspomnienia, łzy i śmiech. Było zaskoczenie doskonałą znajomością języka polskiego i pamięcią. Okazuje się, że żadne fakty ze skępskiego życia nie umknęły Feli Pozmanter. Bo takich chwil się nie zapomina.  

– Moja mama w Skępem chodziła do szkoły, mieszkała przy Rynku, koło apteki, ten budynek jeszcze się zachował – wspomina Frances Kunner. – W 1939 roku mama miała 9 lat i wtedy jej pięcioosobowa rodzina dostała ultimatum, żeby w ciągu tygodnia opuścić miasto. Mama miała jeszcze siostrę Sarę i brata Szymona. Oni zostali wywiezieni do Warszawy. Pokój, który zajmowali, musieli szybko opuścić. Przenieśli się na ulicę Smoczą. Warszawę jednak opuścili, zanim utworzono getto. Moja mama ma blond włosy i niebieskie oczy i dzięki temu znalazła kogoś, kto przeszmuglował ich do Gostynina. Mama i babcia znajdowały zajęcia u rolników, ale ci po pewnym czasie wypowiedzieli im pracę. Wtedy poprosiły o pomoc Antoniego Puszkiewicza. Mężczyzna nie odmówił i przygotował dla nich kryjówkę w stajni. 

Fela zaprzyjaźniła się z Heleną, córką Puszkiewcza. Była traktowana jak kuzynka rolników, nie musiała się zbytnio ukrywać. Pewnej soboty Puszkiewiczowie, na prośbę Heleny, zaprosili Żydówki do domu. Była wspólna kolacja i posłanie w mieszkaniu. O 2 w nocy żandarm gestapo z polskim konfidentem przyszli niespodziewanie do domu rolnika we wsi Bógzapłać. Zaczęło się przeszukanie w poszukiwaniu Żydów. Puszkiewicz zadeklarował, że w łóżku śpi jego siostrzenica i siostra, i że przyjechały tylko na sobotę w odwiedziny. Ale w czasie wojny nie można było swobodnie  się poruszać. Przeszukujący dom zagrozili, że w przypadku pozostania gości na dłużej, spalą dom. Puszkiewicz znalazł Żydówkom pracę w Niemczech (za pośrednictwem swojej córki tam pracującej) i Rywka oraz Fela wyjechały. Łatwo nie było. Trafiły w końcu na farmę. Potem wróciły do Skępego w poszukiwaniu krewnych. Okazało się, że zarówno ojciec, jak i brat Feli zginęli w obozach. Siostra Sara uratowała się i również wyjechała do Izraela. 

– Dzisiaj moja mama nie czuje się na tyle dobrze, żeby tu przyjechać i dlatego to ja dziękuję Antoniemu Puszkiewiczowi za to, że uratował dwie osoby, moją mamę i babcię, ale też  drugie i trzecie pokolenie, bo Fela jest matką trójki dzieci, babcią 21 wnuków i nie jestem w stanie zliczyć, ilu prawnuków – mówi córka uratowanej Feli. – Bo my tworzymy wielką rodzinę i mieszkamy w Izraelu i w Kanadzie. Dzisiaj jest ze mną kuzynka, dzięki której pięć lat temu zaczęłam poszukiwania Puszkiewicza. Zawsze będziemy ogromnie wdzięczni rodzinie Puszkiewiczów za uratowanie naszej rodziny. Jedyną winą tych dwóch uratowanych było bowiem to, że były Żydówkami.

Dobre uczynki 

mają większą moc niż słowa

Tytuł „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata” jest nadawany od 1963 roku przez Instytut Yad Vashem w Jerozolimie. Wyróżnieniem tym są honorowane osoby, które w czasie Holocaustu, z narażeniem życia i zdrowia, niosły pomoc prześladowanym Żydom. Medale i dyplomy honorowe są przyznawane na podstawie zeznań osób uratowanych i wręczane podczas ceremonii w Jerozolimie lub izraelskich placówkach dyplomatycznych. 

– Dobre uczynki mają większą moc niż słowa – mówi reprezentantka rodziny Antoniego Puszkiewicza. – Powiedzieć może każdy, ale nie każdy wykona to, co powie. W czasie wojny i ciężkiej walki o przetrwanie bezinteresowna pomoc niesiona drugiemu człowiekowi jest czymś wspaniałym i wielkim. My nie znaliśmy naszym pradziadków, dziadków, ale dzięki tej uroczystości możemy poznać rodziny osób uratowanych z Holocaustu. Dziękujemy za to, że ktoś zadał sobie trud odnalezienia naszej rodziny i uhonorowania naszego pradziadka i dziadka tym odznaczeniem. W czasie, kiedy jest tyle zła na świecie, powinno nobilitować się dobro. W imieniu całej rodziny dziękuję za zorganizowanie uroczystości, a ocalonym i ich bliskim życzymy długich lat życia w otoczeniu rodziny.

Dotychczas Yad Vashem uhonorował 25685 bohaterów z 51 krajów, w tym 6532 Polaków. Ich nazwiska widnieją na specjalnych tabliczkach kamiennych w Ogrodzie Sprawiedliwych w Instytucie. Jest wśród nich Antoni Puszkiewicz z maleńkiej wsi Bogzapłać, niedaleko Skępego, nad jeziorem (tak zapamiętała je Fela Pozmanter – przyp. red.).

– Jestem szczęśliwa, widząc łzy wnuczki Rywki płynące po jej policzkach na widok krewnych Antoniego Puszkiewicza, bo wiem, że są to łzy szczęścia – mówi Zyta Wegner, skępianka, przewodniczka po gminnych wsiach i pośredniczka w poszukiwaniu rodziny Sprawiedliwego. – Spełniło się marzenie Rywki, rodziny spotkały się po latach, a ja miałam okazję porozmawiać z Felą za pomocą internetu. Pamięta bardzo dużo, była przecież sąsiadką moich rodziców, pytała o moje siostry, o Skępe.  Doskonale mówi po polsku, już jesteśmy umówione na długie rozmowy telefoniczne. Bo jest o czym rozmawiać.  

Być może historia Feli Pozmanter znajdzie się na kartach kolejnej publikacji. Zyta Wegner to autorka książek, lokalna patriotka i strażniczka historii swojej małej ojczyzny. 

W następnym tygodniu przypomnimy postać rypinianina,  Józefa Kolasińskiego, który tytuł Sprawiedliwego wśród Narodów Świata otrzymał w latach 60.

Tekst i fot. Lidia Jagielska

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Rypin-cry.pl




Reklama
Wróć do