Reklama

Ten region zasługuje na więcej

Tygodnik CRY
03/09/2015 13:50

W rozmowie z naszym tygodnikiem nadleśniczy Jacek Soborski o bieżących sprawach Nadleśnictwa Skrwilno i Lasów Państwowych, a także o starcie w październikowych wyborach parlamentarnych

– Codziennie w mediach pojawiają się kolejne informacje o fatalnych skutkach suszy. Jak wygląda sytuacja w Nadleśnictwie Skrwilno?

– Tegoroczna susza rzeczywiście jest tragicznym zjawiskiem. Na bieżąco prowadzimy prognozowanie i ustalamy zagrożenie. Od końca kwietnia, praktycznie nieprzerwanie, jest u nas trzeci, a zatem najwyższy stopień zagrożenia pożarowego. Nie zamykamy lasów ze względów społecznych. Dopóki nie ma celowych podpaleń, złośliwości ze strony mieszkańców, to tego nie czynimy. Jeśli pojawiłyby się takie negatywne zachowania, las zostanie zamknięty. 

– A te celowe podpalenia zdarzały się w minionych latach?

– Tak i to dosyć często. Kiedyś wyznaczyłem nawet nagrodę w wysokości 10 tys. złotych za wskazanie podpalacza. Była to nagroda na tyle wysoka, że po trzech dniach udało nam się złapać piromana, którym okazał się starszy mężczyzna, powszechnie uważany za porządnego człowieka i wzorowego rolnika. 

– Jak skala tegorocznej suszy wygląda w odniesieniu do poprzednich lat?

– Na naszym terenie miesięczna średnia opadów to zazwyczaj około 500 ml. Jeśli w tym roku nie zdarzą się już intensywne opady, to ta norma zostanie wykonana maksymalnie w sześćdziesięciu procentach, więc jest to ogromny problem. Jeśli chodzi o liczbę pożarów z tym związanych, muszę powiedzieć, że nasze nadleśnictwo w fantastyczny sposób ewoluuje ku minimalizacji ich liczby. Gdy zostałem nadleśniczym w 1991 roku, w ciągu roku było około trzydziestu, a czasami nawet czterdziestu pożarów. W skali województwa byliśmy zawsze na niechlubnym podium. W ostatnich latach sytuacja zmieniła się. Wykonaliśmy wielką pracę, jeśli chodzi o edukację ekologiczną i przyrodniczą, dzięki czemu wzrosła kultura społeczna i obecnie nasze nadleśnictwo jest na szczęście na szarym końcu, jeśli chodzi o liczbę pożarów. Teraz zdarzają się one sporadycznie, dwa, trzy razy do roku. Przy takiej statystyce mieszkańcy mogą spać spokojnie.  

– Jak w Nadleśnictwie Skrwilno prowadzona jest edukacja przyrodnicza?

– Mamy dwie sale edukacyjne. Jedną w Skrwilnie, na bazie starego, przedwojennego tartaku, a drugą w Skępem – Izbę Edukacji Ekologicznej. Zapraszamy tam przed wszystkim dzieci i młodzież w wieku szkolnym. Rocznie nasze obiekty odwiedza około 5 tys. osób. Edukujemy poprzez: pogadanki, dyskusje, gry czy konkursy. Robimy to już od około 15 lat. Zdarza się, że osoby które były u nas kilka lat temu, teraz przywożą już swoje dzieci. Jest to praca u podstaw, która przynosi oczekiwane efekty. 

– W 2013 roku weszła w życie tzw. „ustawa śmieciowa”, która miała zapobiec wywożeniu śmieci do lasu, a co za tym idzie, tworzeniu dzikich wysypisk. Problem rzeczywiście zniknął?

– Swego czasu nie pozostawiono na tej ustawie suchej nitki. Co byśmy o niej nie powiedzieli, jej największym sukcesem jest to, że w ogóle weszła w życie. Proszę sobie wyobrazić, że jest to pierwsza ustawa o ochronie środowiska i związanych z nią problemach śmieciowych w naszym kraju. Jeśli prześledzimy historię, w Polsce takiego aktu prawnego do tej pory nie było. Faktycznie, jest w nim jeszcze wiele luk, ale drogą ewolucji można to poprawiać. Faktem jest, że to, co jeszcze trzy czy cztery lata temu na wsi było niezauważalne, mówię np. o zwykłych koszach na śmieci, teraz jest obowiązkiem. 

– Ludzie na wsiach zaczęli nawet śmieci segregować.

– Dokładnie. Kiedyś przez cały rok wyrzucali te śmieci za stodołę, ale na koniec roku, gdy przychodziły święta i trzeba było wokół obejścia posprzątać, to wszystko wrzucało się na przyczepę i wywoziło do lasu. Teraz tego problemu nie ma i z perspektywy czasu oceniam tę ustawę bardzo pozytywnie. Do ideału jest jeszcze daleko, ale niewątpliwie jest to skok cywilizacyjny. 

– Co należałoby zmienić w tej ustawie?

– Wielką lukę w prawie stanowi problem śmieci w prywatnych domkach rekreacyjnych, w których nie ma stałego zameldowania i obowiązku zgłaszania do samorządu formy przebywania, liczby dni i mieszkańców. Efekt jest taki, że nad jeziorami zaczęły powstawać już miasteczka z ulicami. To nic złego, bo ludzie muszą gdzieś wypoczywać, ale przyjeżdżają z reguły bez pojemników na śmieci. Odjeżdżając, zabierają je ze sobą i podrzucają nam na parkingi. Jeszcze pół roku temu można było w tych miejscach korzystać z kontenerów, ale musieliśmy je zlikwidować, bo po każdym weekendzie były one kompletnie zasypywane. Tę kwestię należy unormować.

– Odchodząc na moment od tematu lasów, był Pan na referendum 6 września?

– Byłem. Szkoda, że frekwencja była tak niska, że okazało się ono niewiążące. 

– Co Pan sądzi o JOW-ach?

– Muszę powiedzieć, że mam pewien problem z ich oceną. Na pewno wprowadziłbym je nawet od dziś, jeśli chodzi o wybory do samorządów. Na pewno do powiatów, bo tworzenie list partyjnych w wyborach powiatowych przy tak małym powiecie jak  np. rypiński jest nonsensem. Jeśli chodzi o okręgi jednomandatowe do parlamentu, znamy sytuację w Wielkiej Brytanii i innych krajach, gdzie po wprowadzeniu JOW-ów upartyjnienie jest wręcz większe niż u nas. 

– Jest też druga strona medalu. Większe szanse dostania się do Sejmu mieliby kandydaci z mniejszych ośrodków np. z Rypina, Brodnicy czy Golubia-Dobrzynia. 

– To prawda, tylko proszę zauważyć, że Rypin nie byłby samodzielnym okręgiem, tylko zostałby połączony np. z Lipnem, więc z pewnością pojawiłyby się zadrażnienia między powiatami. Wydaje mi się, że nie ma złotego środka, bo niektórzy demokrację uważają za bardzo dobrą pod warunkiem, że „moje jest na wierzchu”. Jeśli weszłyby okręgi jednomandatowe i ugrupowanie Pawła Kukiza wygrałoby wybory, to byłoby to dla nich dobre. W przypadku nieco gorszego wyniku, Kukiz nie miałby właściwie nic do powiedzenia w Sejmie.

– W kolejnym referendum, które jednak nie dojdzie do skutku, Polacy mieli odpowiedzieć m.in. na pytanie czy są za utrzymaniem dotychczasowego systemu funkcjonowania Lasów Państwowych. Kto chce prywatyzować lasy?

– To problem tworzony tylko i wyłącznie przez partie polityczne, przy okazji każdych wyborów. Prywatyzacja była bardzo mocno rozważana, ale za czasów rządów AWS. Nawet obecni politycy Prawa i Sprawiedliwości opowiadali się wtedy za tą opcją, ale potem się z tego wycofali. Słyszałem już różne absurdy dotyczące Lasów Państwowych. Były prezydent Bronisław Komorowski był posądzany o to, że chce, może nie tyle prywatyzacji, co reprywatyzacji lasów, bo rodzina Komorowskich podobno miała duże posiadłości leśne i on by na tym skorzystał. Miałem możliwość rozmawiać osobiście z Komorowskim, gdy był marszałkiem Sejmu. Powiedziałem: „Panie Marszałku, warto by było, żeby pan się odniósł do tej sytuacji”. Tylko się uśmiechnął i odpowiedział: „Panie Jacku, ja już jestem bezsilny, bo na każdym kroku zgłaszam swoje dementi. Tylko nie wszyscy to publikują, słyszą”. Podobno jest to prawda, że rodzina Komorowskich w XV wieku miała takie posiadłości, ale to było setki lat temu, a na dodatek te tereny są poza obszarem obecnej Polski, zatem to zupełny absurd. Uważam, że dziś nie ma problemu prywatyzacji lasów. Tym bardziej, że Lasy Państwowe są dobrze zarządzane, czego dowodem jest ich stan finansowy. 

–Według znowelizowanej w styczniu 2014 roku ustawy, Lasy Państwowe w zeszłym i obecnym roku mają przekazać do budżetu po 800 mln zł, a od 2016 rocznie będą przekazywać do państwowej kasy 2 proc. wartości sprzedanego drewna. PiS twierdzi, że ustawa spowoduje bankructwo niektórych nadleśnictw.

– Jako leśnik i mieszkaniec tego kraju zdaję sobie sprawę, że Lasy Państwowe to nie enklawa wiecznego dobrobytu. My też jesteśmy obywatelami tego państwa, korzystamy z autostrad, szos, służby zdrowia czy oświaty. Dlaczego my jako Lasy Państwowe, których właścicielem jest państwo, nie mamy partycypować w wykorzystaniu wypracowanych pieniędzy? Gwarantuję, że gdyby premierem był pan lub ktokolwiek inny, postąpiłby tak samo. Już za czasów, gdy rządził PiS pojawiały się projekty, żeby lasy dofinansowały parki narodowe. Ich poziom finansowania i nasz to przepaść, parkom wiedzie się gorzej. To też byłyby pieniądze zabrane do budżetu. Z Nadleśnictwa Skrwilno przez dwa lata przekazaliśmy około 2,3 mln złotych, zatem nie jest to na tyle duża kwota, że teraz  nie mamy z czego prowadzić gospodarki leśnej. Najważniejsze, żeby te środki, które my przekażemy, były prawidłowo rozdysponowane. Jeżeli to ma być na drogi, to niech będzie na drogi. Ważne żeby było to konsekwentnie rozliczane i z pożytkiem dla lokalnych społeczeństw. 

– Dlaczego chce Pan zostać posłem?

– Być może moja odpowiedź będzie niepopularna, ale to, że wyraziłem chęć startu w wyborach, nie oznacza od razu, że chcę zostać posłem. Oczywiście zależy mi na osiągnięciu jak najlepszego wyniku. Jest taka, a nie inna ordynacja wyborcza i swoją osobą chcę wesprzeć opcję polityczną, która jest najlepsza dla Polski. Proszę zauważyć, że jestem chyba jednym z nielicznych kandydatów, którzy nie kłócą się o miejsca na liście. 

– A te miejsca wciąż mają znaczenie?

– Z pewnością kandydaci z czołowych miejsc mają większe szanse. Wielu ludzi głosuje przede wszystkim na partie i strzela w pierwsze miejsca. Znaczenie wydawałoby się detali, takich jak numery list, przypomniały ostatnie wybory samorządowe, w których Polskie Stronnictwo Ludowe wylosowało pierwszą stronę.

– No i się poszczęściło…

– To prawda, choć nie odbieram zasług PSL-owi, bo to nie moja rola. Wracając do pytania o mój start w wyborach, chcę pomóc Platformie, choć mam do niej wiele zastrzeżeń. Wstydziłem się za nią, gdy ujawniono aferę hazardową czy podsłuchową. Zawiodłem się na niektórych ludziach, np. na ministrze Sikorskim. Ale proszę mi pokazać partię jedynie prawą i sprawiedliwą. Formacja, która nosi te wartości w nazwie także zrobiła niedawno czystki w swoich szeregach, przy okazji afery z rozliczaniem zagranicznych podróży posłów. Warto przypomnieć, że za rządów PiS też były afery. Minister sportu Tomasz Lipiec po kilku miesiącach urzędowania wyleciał z wielkim hukiem, na dodatek trafiając do więzienia. Wiem doskonale, że Platforma w okresie rządów mogła zrobić dużo więcej, bo przecież sami borykamy się na co dzień choćby ze służbą zdrowia. Ale w obecnych warunkach jest to formacja, która proponuje najlepsze rozwiązania i zapewnia stabilny rozwój. Zdecydowałem się wystartować w wyborach, bo chcę żeby wygrała je Platforma. Uważam, że mogę w tym pomóc, także z uwagi na ostatnie wybory samorządowe do sejmiku, w których osiągnąłem bardzo dobry wynik, otrzymując ponad 3 tys. głosów.  

– Zakładając, że uda się wejść do Sejmu, co będzie Pana priorytetem?

– Uczciwość, przejrzystość pracy społecznej, oczywiście ochrona środowiska, a także rolnictwo. Uważam, że Platforma zbyt mocno odpuściła temat rolnictwa, choć rozumiem, że musiała podzielić się tym sektorem z koalicjantem. Nie chcę powiedzieć, że sytuacja na wsi jest tragiczna, pomijając temat suszy, bo na to nikt nie ma wpływu, ale można było zrobić nieco więcej oraz ,co ważne, lepiej poznać problemy ludzi wsi. Sam działam w strukturach hodowców koni i niestety, często odbijamy się od ściany, bo nie wszystkie nasze postulaty są choćby wysłuchane. Wracając do priorytetów, chciałbym zadbać o swój region. Proszę zauważyć, że powiat rypiński jest coraz mniejszy. Wszyscy pamiętamy czasy, gdy Osiek czy Świedziebnia należały do naszego powiatu, który kiedyś był duży i silny. Jest to ziemia, która zasługuje na więcej, jeśli chodzi o możliwości rozwoju. 

– Wspomniał Pan o działalności w strukturach hodowców koni. To wciąż Pana pasja?

– Powiem więcej, to sposób na życie. Jestem prezesem Kujawsko-Pomorskiego Polskiego Związku Hodowców Koni oraz członkiem zarządu krajowego. Poza tym wciąż startuję jako zawodnik w powożeniu zaprzęgami, w 2013 roku zostałem Mistrzem Polski Amatorów. 

– Organizowanie konkursów też jest po stronie związku?

– Tak, utworzyliśmy pierwszą w Polsce regionalną ligę zaprzęgową. Obejmuje ona województwa: mazowieckie, warmińsko-mazurskie i kujawsko-pomorskie. W tym roku mamy siedem imprez cyklicznych, począwszy od Świecia nad Osą, przez Piastowo koło Elbląga, Działdowo, a kończymy w Skrwilnie. Jest to impreza, która wychowała ludzi startujących już w Mistrzostwach Europy. Mogę powiedzieć, że oddałem tej pracy serce. Zresztą, nie potrafię działać inaczej, także angażując się w pracę społeczną. Byłem przez dwie kadencje radnym powiatowym, przewodniczącym rady powiatu, radnym gminy Rogowo oraz przewodniczącym rady gminy. To był owocny czas, zrobiliśmy wtedy wiele dobrego. 

– Czego życzy Pan Polsce?

– Żeby dalej mogła się stabilnie rozwijać. Żebyśmy od pewnego dnia nie patrzyli na siebie wilkiem i nie podejrzewali o niecne czyny. I najważniejsze, żebyśmy różnili się pięknie, bo jest to wielka sztuka. Kiedyś jako małe dziecko chodziłem do kolegów, gdzie często nie było wody i wszyscy myli się w kuchni. Nad miską często wisiała biała serwetka, na której były wyhaftowane proste, ale piękne słowa: „Zgoda buduje, niezgoda rujnuje”. Tej zgody życzę Polsce.

 

(ToB)

 

 

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    gość 2015-09-12 15:58:38

    przeżytek... ha ha

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Rypin-cry.pl




Reklama
Wróć do