
Amp Futbol to odmiana piłki nożnej, uprawiana przez zawodników po jednostronnej amputacji kończyny. Specyfikę tego sportu przybliża nam Artur Stolikowski z Radzik Dużych, reprezentant Polski
– Amp Futbol pojawił się w Pana życiu od razu po wypadku?
– Wiem, że w takich skrajnych sytuacjach z ludźmi bywa różnie, ale ja akurat bardzo szybko pogodziłem się z tym, że będę niepełnosprawny. Zacząłem szukać czegoś dla siebie, sportu, w którym mógłbym się realizować. Jeszcze przed wypadkiem, co prawda amatorsko, grałem w piłkę nożną. Po wypadku zacząłem szukać w Internecie i znalazłem odmianę piłki nożnej dla niepełnosprawnych. Zastanawiałem się nad tym przez około trzy miesiące, ale w końcu zapisałem się na zgrupowanie i pojechałem do Warszawy. Na szczęście trafiłem na odpowiednich ludzi. W 2011 roku tę dyscyplinę w Polsce ruszył Mateusz Widłak, a trenerem jest Marek Dragosz.
– Przeczytałem niedawno, że to nie tylko sport, ale walka z samym sobą…
– Na pewno, bo musimy przezwyciężać dodatkowe trudności, ale proszę mi wierzyć, że gdy rozpoczyna się mecz, jest taka sama rywalizacja, wola zwycięstwa, jak w tradycyjnej odmianie piłki nożnej.
– Kto jest potęgą w tej dyscyplinie?
– Jeśli chodzi o Europę, najbardziej rozwinięte są Turcja, Rosja i Anglia. W Turcji powstała już nawet liga zawodowa. Tę dyscyplinę uprawia już około 500 zawodników. Dla porównania, w Polsce jest to może 80 osób. Tam w grę wchodzą już transfery, mecze transmitowane na żywo i stadiony wypełnione po brzegi publicznością.
– Jak jest z frekwencją na meczach w naszym kraju?
– Z dnia na dzień przybywa kibiców. Na każdym kolejnym turnieju jest ich coraz więcej. Zwiększa się też liczba zawodników, powstają nowe kluby. Ta dyscyplina ma przed sobą przyszłość.
– Macie rozgrywki ligowe?
– Tak, ale ruszyły dopiero w 2014 roku. Na początku w reprezentacji też nie było łatwo, bo przyjeżdżali wszyscy chętni. Od dwóch lat, w związku ze zwiększonym zainteresowaniem, trener wysyła już powołania. Przyjeżdża czternastu najlepszych zawodników, w tym trzech lub czterech bramkarzy.
– Jaki jest poziom polskiej kadry, odnosząc to do międzynarodowych rozgrywek?
– W Polsce jest to bardzo młoda dyscyplina, ale robimy postępy. W 2014 roku w Meksyku odbywały się Mistrzostwa Świata. Niestety, zabrakło mi jednego lub dwóch miejsc, żeby załapać się do kadry, ale trzymałem kciuki za kolegów. Wystartowały dwadzieścia dwa zespoły. My liczyliśmy na wyjście z grupy, ale staliśmy się sensacją rozgrywek, bo zajęliśmy czwarte miejsce. Pokonały nas tylko te potęgi, o których mówiłem, czyli Rosja i Turcja, choć w tym drugim meczu przegraliśmy tylko 0:1.
– Czy po tym sukcesie możecie liczyć na większe wsparcie od sponsorów czy instytucji publicznych?
– Tak, tych sponsorów ciągle przybywa. Od początku roku naszym głównym sponsorem jest największa na świecie firma protetyczna Otto Bock. Mamy także kontrakt z firmą Nike, która zapewnia nam odzież sportową. Środki otrzymujemy też od ministerstwa sportu. Poza tym, naszemu prezesowi, który został także szefem europejskiej federacji, udało się nawiązać współpracę z PZPN. Jesteśmy pod skrzydłami UEFA, zatem PZPN automatycznie musi nas wspierać.
– Macie kontakt i wsparcie od reprezentantów Polski w tradycyjnej odmianie piłki nożnej?
– Tak, często na naszych turniejach pojawiają się piłkarze Legii: Jakub Rzeźniczak i Michał Kucharczyk, którzy akurat teraz nie są powoływani przez trenera Nawałkę. Poza tym przed wrześniowym międzynarodowym turniejem rozgrywanym w Warszawie otrzymaliśmy słowa wsparcia od Kamila Glika, Wojtka Szczęsnego i Arkadiusza Milika.
– Niedawno spotkał się Pan z młodzieżą w Gimnazjum w Radzikach Dużych. Często uczestniczy Pan w takich wydarzeniach?
– Jeśli tylko jest taka wola ze strony organizatorów, zawsze bardzo chętnie opowiadam o mojej pasji. To spotkanie, o którym Pan mówi, zostało zainicjowane przez dyrektora szkoły. Cieszę się, że ci młodzi ludzie chcieli się ze mną spotkać. Pytali przede wszystkim o zasady, chcieli jak najlepiej poznać tę dyscyplinę. To było miłe spotkanie. Pochodzę z Radzik, więc wiele osób mnie zna, z niektórymi gram nawet na Orliku.
– Co jest najbliższym celem reprezentacji Polski?
– Myślimy już o przyszłorocznych Mistrzostwach Świata w Turcji. Teraz nie potrzebowaliśmy jeszcze kwalifikacji, ale wciąż zwiększa się liczba drużyn, więc prawdopodobnie po najbliższym mundialu będzie już turniej kwalifikacyjny. Trener zawsze stawia przed nami jeden cel – zwycięstwo. Zawsze jedziemy po wygraną. Ja osobiście też myślę o tym turnieju. Systematycznie jestem w meczowej czternastce, więc mam nadzieję, że tym razem będę na mundialu razem z naszą ekipą.
– Jak wygląda cykl treningowy?
– Na kadrze spotykamy się raz w miesiącu i oczywiście trenujemy też w klubach. Poza tym otrzymujemy również rozpiski dotyczące treningów indywidualnych, żeby ćwiczyć w domu. Na reprezentacji skupiamy się już na zajęciach technicznych i taktycznych, przygotowaniach do meczu.
– Zgłaszają się do Pana osoby, które także są niepełnosprawne, a chciałyby znaleźć w życiu pasję?
– Tak i wtedy staram się pokazać sens tej dyscypliny. My także możemy rywalizować, odnosić sukcesy. Poza tym, jest to naprawdę atrakcyjny sposób rehabilitacji.
Rozmawiał:
Tomasz Błaszkiewicz
Fot. nadesłane
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie