Koniec problemu z odorem z Biogazowni Rypin?

Na poniedziałkowym spotkaniu z mieszkańcami, wiceprezes Biogazowni Rypin Rafał Zglinicki zapowiedział, że po żniwach nieprzyjemny zapach na terenie miasta nie będzie już odczuwalny. Jego argumenty nie przekonują zarówno mieszkańców, jak i burmistrza

Rypińska biogazownia zaczęła działać cztery lata temu. Została zaprojektowana na produkcję gazu z surowców pochodzenia rolniczego – kukurydzy i gnojowicy. Od 2014 roku prowadzi produkcję gazu z wykorzystaniem powstającej przy wytwarzaniu żelatyny tzw. wyklejki. We wrześniu ubiegłego roku po raz pierwszy pojawił się problem nieprzyjemnego zapachu, który wiosną tego roku powrócił ze zdwojoną siłą.
Miesiąc temu spotkały się władze gminy Rypin, miasta i powiatu, a na początku kwietnia burmistrz Paweł Grzybowski wystosował pismo do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Ta instytucja przeprowadziła kontrolę w wyniku której ustalono, że w październiku 2014 roku został zmieniony skład stosowanych substratów. Serwatkę i glicerynę zastąpiono odpadową tkanką zwierzęcą i odpadami z oczyszczalni ścieków. WIOŚ stwierdził też, że zbiorniki magazynowe na wsad nie posiadają dachu gazoszczelnego chroniącego przed emisją substancji.

– Biogazownia powstała w 2013 roku. Inaczej się w tamtym czasie przedstawiała ekonomia – tłumaczył na spotkaniu wiceprezes Biogazowni Rypin Rafał Zglinicki. – Stosowaliśmy jako główne wsady kukurydzę, kiszonkę z kukurydzy i gnojowicę. Biogazownia pracująca na tych produktach w 2014 roku musiała dołożyć do instalacji milion złotych. Dlatego wystąpiliśmy o zwiększenie wsadów, pozyskaliśmy substrat z Brodnicy i zaczęliśmy go stosować. Nie zdawaliśmy sobie wówczas sprawy, że powstaną takie uciążliwości odorowe.

Swoje stanowisko przedstawił burmistrz:

– Przygotowuję wszczęcie postępowania do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w sprawie uchylenia zezwolenia na przetwarzanie odpadów innych niż niebezpieczne dla biogazowni – mówił Grzybowski. – Uważamy, że tak radykalna zmiana tego substratu była niewłaściwa i zbyt pochopna. Ja jako burmistrz mogę się spodziewać pozwów restauratorów, mieszkańców i generalnie kumuluję się na mnie problem, którego nie stworzyłem. To inwestycja w gminie Rypin, z którą miasto nie miało nic wspólnego.

Koncyliacyjne stanowisko przestawił starosta Zbigniew Zgórzyński:

– Na niedawnym spotkaniu powiedziałem, że problemu nie rozwiąże się w ten sposób, że przestaniemy wywozić te substancje w okolice miasta, a zaczniemy na wioski. Tam też mieszkają ludzie i każdy chce żyć w normalnych warunkach. Rozumiem burmistrza, choć uważam, że to drastyczne środki. Na tę chwilę biogazownia dostała program naprawczy, musi spełnić cztery punkty: uszczelnić zbiorniki, zastosować technologię mieszania pofermentu z wapnem, wprowadzić biokomponenty, które zniwelują odór oraz zasadzić wysoką roślinność. Nikt nie jest za tym, żeby zamykać biogazownię, bo będzie to problem dla wielu gospodarstw rolnych. Jeżeli nawet uchylimy tę decyzję o której mówił burmistrz, władze biogazowni będą się odwoływać do sądów i sprawa potrwa pewnie przez lata. Chodzi o to, żeby ten problem jak najszybciej rozwiązać.

– Proszę o cierpliwość i pozwolenie nam na wykorzystanie szansy, żebyśmy ten problem zminimalizowali – odpowiadał Zglinicki. – Jesteśmy na etapie testowania mikroorganizmów. Już są pierwsze efekty, nie ma tak dużej uciążliwości zapachowej. Wstawienie w instalacje biogazową zbiornika do obróbki wapnem, powinno zmniejszyć te uciążliwości. Jeżeli po żniwach nieprzyjemny zapach wciąż będzie odczuwalny, na pewno z tych substratów zrezygnujemy.

W odpowiedzi mieszkańcy poprosili przedstawiciela Biogazowni o telefon kontaktowy i zapewnili, że będą go informować o każdym przypadku nieprzyjemnego zapachu unoszącego się nad miastem. Pojawiły się też głosy, że jeśli odór nie ustanie, pojazdy przywożące substrat z Brodnicy będą blokowane.
 

Tekst i fot.
Tomasz Błaszkiewicz