Reklama

Na szagę przez tryftę z dyrektorem

Tygodnik CRY
30/08/2019 12:24

Ostatnie zajęcia dla dzieci i młodzieży pn. Dobre Czwartki w Muzeum Ziemi Dobrzyńskiej odbyły się 22 sierpnia. Uczestnicy opuścili mury placówki i pod przewodnictwem jej szefa ruszyli w teren poznawać historię, zabytki i ciekawostki.

Rypin jest jednym z najstarszych polskich miast. Przetaczały się przezeń wojny, klęski, epidemie. Burzony i palony odradzał się na nowo. O tym jak wyglądał dawnymi czasy, jaki jest jego najstarszy zabytek, jak ongiś żyli mieszkańcy, ze swadą opowiadał Andrzej Szalkowski. Dodatkową atrakcją były wędrujące ze zwiedzającymi makiety nieistniejących już budowli. Ustawione w miejscach przeszłego usytuowania dawały czytelny obraz przeszłości.

– W 1820 roku rada miejska podjęła decyzję o sprzedaży bramy sierpeckiej. Obawiano się, że może niebawem runąć, była w złym stanie technicznym. Nabywca miał prawo ją rozebrać i wykorzystać cegły na dowolny cel. Tak się nie stało i brama przetrwała jeszcze kolejne 120 lat. Rozebrali ją Niemcy w 1939 roku, a właściwie rypińscy Żydzi wspomagani przez Polaków. Działo się to w wigilię Bożego Narodzenia. Konstrukcja miała 8 x 8 m u podstawy i była dość wysoka. Po rozbiórce zapędzili tych ludzi nad Rypienicę i kazali im się w niej wykąpać, co dla niektórych skończyło się chorobą, a nawet śmiercią. Pod chodnikiem są zachowane kamienne fundamenty bramy, a na kamienicy ślad miejsca, w którym do niej przylegała – wyjaśniał dyrektor historię średniowiecznej budowli uczestnikom pochylonym nad jej makietą.

Marszruta przewidywała m. in. odwiedzenie dwóch zabytkowych kościołów, kaplicy św. Barbary, starannie odnowionej sieni zabytkowego budynku mieszkalnego (którą niestety zdążyli już zając się chuligani, wybijając szybki w drzwiach) i dawnych rynków.

– Rynek w mieście był najważniejszym miejscem. Przy nim mieściły się kamienice bogatych mieszczan i kupców, którzy mieli w nich sklepy lub punkty usługowe. Na rynku odbywały się jarmarki, kilkanaście dużych i kilkadziesiąt mniejszych w ciągu roku. Zjeżdżali się handlarze z całej okolicy, płacąc przy wjeździe myto. Największy targ miał miejsce na świętego Jana. Nie przypadkiem. To dzień, w którym dostaliśmy prawa miejskie, a Jan Chrzciciel jest patronem Rypina i opiekunem wszystkich ludzi związanych z wodą, czyli rybaków, flisaków, szkutników. Warto wspomnieć, że w Rypinie kiedyś było jezioro, lecz wyschło. Na rynku, oprócz handlu, toczyło się życie towarzyskie i kulturalne. Występowali kuglarze, pieśniarze, poeci – informował przewodnik, stojąc pod rzeźbą Jana Chrzciciela. Statua świętego przedstawiona jest z krzyżem w ręku, chociaż urodził się przed Chrystusem. – Jest to jego XIX-wieczne wyobrażenie, w średniowieczu symbolem chrześcijaństwa była ryba, a nie krzyż – tłumaczył Andrzej Szalkowski.

Najstarsza zachowana budowla w Rypinie to kościół Świętej Trójcy. Oryginalny wystrój wnętrza się nie zachował, jest późniejszy.

– Został zbudowany najprawdopodobniej w połowie XIV wieku. Przyglądając się konstrukcji, użytym materiałom, ostrołukowym oknom, wypełnionymi obecnie XX-wiecznymi witrażami, widzimy, że to styl w architekturze nazywany gotykiem. Wezwanie świątyni jest najwyższe i najważniejsze, więc to kościół farny czyli parafialny. Budynek był wielokrotnie niszczony i palony w czasie wojen polsko-krzyżackich, podczas potopu szwedzkiego i za każdym razem odbudowywany, a nawet rozbudowywany. Rokokowa ambona pochodzi prawdopodobnie z lat 60. XVIII wieku. Jej mównica zwrócona jest skosem do wnętrza budynku, po to, żeby było lepiej słychać. W momencie pojawienia się nagłośnienia ambony straciły swoje pierwotne znaczenie. Obecnie mamy w Świętej Trójcy trzy ołtarze, dawniej było ich pięć. Zarówno główny jak i boczne są barokowe. W ołtarzu po prawej stronie jest obraz św, Walentego, w tej chwili zasłonięty. To patron chorych psychicznie i zakochanych. Oprócz obrazu stoi tam figurka Walentego, z którą wiąże się ciekawa historia. Rzeźba była opisana już w 1764 roku. W którymś momencie zniknęła. Przez wieki nikt jej nie widział i kiedyś ksiądz Tadeusz, nasz dawny proboszcz, robiąc porządki na strychu, wygrzebał ją ze zwałów innych rzeczy. Była mocno zniszczona, więc kapłan oddał ją do zaprzyjaźnionego konserwatora. Jednocześnie z tą statuetką znaleziono figurkę Nepomucena, która również została poddana konserwacji. W latach 80. Urząd Ochrony Zabytków ogłosił, że została skradziona, a tymczasem czekała na lepszy czas w stertach przedmiotów, które mogą się ewentualnie kiedyś przydać – snuł swoją opowieść dyrektor. Zwrócił także uwagę na malaturę kościoła.

– Jest zachwycająca. Jej najbardziej charakterystyczny element stanowi tekst, który biegnie dookoła świątyni. To modlitwa po łacinie do Świętej Trójcy. Pomiędzy słowami pojawiają się na obłokach święci. Artystą, który tę polichromię zaprojektował i namalował był Władysław Drapiewski – wyjaśnił rypiński cicerone.

Na zewnątrz w murach kościoła widać było okrągłe wgłębienia. Skąd się wzięły, ile ich jest? Starali się odgadnąć uczestnicy wędrówki po Rypinie. Z pomocą pośpieszył muzealnik.

– W Wielką Sobotę krzesano święty ogień w intencji zmarłych. Obracano w dłoniach kawałek twardego drewna, gdy się odpowiednio rozgrzał, przykładano go do hubki, która się zapalała. Kiedyś podjęliśmy się trudu liczenia wgłębień. Jest ich ponad 1400 – wytłumaczył Andrzej Szalkowski.

Ostatnie, przed nowym rokiem szkolnym, spotkanie dla młodych mieszkańców miasta było świetną lekcją historii. Co to szaga, tryfta, gdzie stała i jak wyglądała cerkiew, dlaczego już jej nie ma, kiedy był w Rypinie i co widział Jarosław Iwaszkiewicz oraz jeszcze wiele interesujących faktów i legend poznali ci, którzy przyszli na ostatni Dobry Czwartek w Muzeum Ziemi Dobrzyńskiej.

Tekst i fot. (jd)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Rypin-cry.pl




Reklama
Wróć do