Reklama

Smutny koniec lokali z PRL-u

Tygodnik CRY
12/11/2015 13:33

„Śnieżka”, „Centralna”, „Marylka” to nazwy lokali, które w czasach PRL-u cieszyły się popularnością wśród mieszkańców Rypina. Dziś to już historia, ale wspomnienia o tamtych miejscach nadal wywołują pozytywne emocje

Przywołana „Marylka”, przez bywalców potocznie nazywana „Bombajem”, początkowo funkcjonowała przy ul. Armii Czerwonej (obecnie Piłsudskiego). Prowadzony przez PSS-y bar z czasem przeniesiony został w pobliże postoju taksówek przy placu Sienkiewicza. Tu, z racji swej oszklonej konstrukcji, często nazywany był „Akwarium”. – To nie było spokojne miejsce – wspomina pan Stanisław, rodowity rypinianin. – „Marylkę” odwiedzało się w jednym, wiadomym celu – dodaje. – Osobiście miałem swoje określenie na ten lokal. Dla mnie, z racji ilości spożywanego przez klientów alkoholu, najodpowiedniejszą nazwą był „Trupek”. 

To wszystko sprawiało, że tamtejsi taksówkarze byli częstymi świadkami spięć między klientami opuszczającymi bar. Byli też i tacy, którzy zbytnio upojeni, w znanych wszystkim okolicznościach tracili pieniądze. Na pytanie, jak ocenia serwowane wówczas jedzenie pan Stanisław odpowiada krótko – było tanio. 

Reklama

– W okresie PRL-u nieco lepiej można było zjeść w „Centalnej” – dodaje pan Stanisław. Jednak w odczuciu wielu osób był to także lokal nieco niższej kategorii. Wnętrze, pomimo dwóch charakterystycznych filarów przedzielających salę, niczym specjalnym się nie wyróżniało. Znacznie lepszą opinią w latach swojej świetności cieszyła się natomiast „Rypinianka”. Restauracja znajdowała się na parterze jednej z najładniejszych w mieście kamienicy przy ulicy Kościuszki. Było to miejsce niegdyś zamieszkałe przez tzw. inteligencję niemiecką. Lokal był ceniony przez większość mieszkańców za smak serwowanych dań oraz klimatyczny wystrój wnętrza. Pani Teresa – emerytowana nauczycielka – wspomina o istniejącym już wtedy podziale restauracji na salę dla osób palących, jak i tych niepalących. – Dla mnie osobiście było to niezwykle istotne, bym mogła zjeść posiłek w miejscu wolnym od dymu – dodaje. 

W Rypinie, podobnie jak w większości miast z tamtego okresu, z powodzeniem funkcjonował również bar mleczny. Lokal znajdował się w budynku Zgody, przy placu Sienkiewicza. Wnętrze urządzone było w charakterystyczny dla tego typu lokali sposób. Obsługę stanowiły wyłącznie kobiety, odziane w białe fartuchy i czepki. Po otrzymaniu zamówienia klienci zasiadali przy stolikach ustawionych po bokach sali. – Dla monterów, zarówno z energetyki, jak i istniejącej wówczas Telekomunikacji Polskiej było to miejsce wydawania posiłków regeneracyjnych - wspomina były pracownik jednej z firm. 

Reklama

Jednak znacznej części mieszkańców bar mleczny kojarzył się wyłącznie z jednym. Mianowicie z tradycyjnie wytwarzanymi lodami śmietankowymi. – Ich smak był naprawdę wyjątkowy – mówi pani Teresa, która w tamtych czasach jako dziecko regularnie odwiedzała lokal. – Wprawdzie istniała kawiarnia „Śnieżka”, ale lody podawane u nich nie były już tak smaczne – dodaje. Do tzw „Piguły” (potoczna nazwa „Śnieżki”) uczęszczała głównie młodzież. Lokal mieścił się w budynku dawnej przedwojennej olejarni. W sezonie taras zdobiły liczne stoliki wraz z parasolami chroniącymi klientów przed słońcem. Z racji położenia, dla wielu ów taras był doskonałym miejscem obserwacyjnym. Specjalnością „Śnieżki”, oprócz parzonej kawy, były desery. Jedna z mieszkanek Rypina w rozmowie wspomina podawany w pucharku krem sułtański. Była to kompozycja bitej śmietany z kakao oraz dodatkiem rodzynek i orzeszków.  

Opisując natomiast istniejące w tamtych latach kluby, należy wymienić choćby ten prowadzony w Rypińskim Domu Kultury. Był on miejscem spotkań intelektualistów, umilających sobie popołudnia grą w szachy. Z powodzeniem funkcjonowała również „Piwnica”, klub mieszczący się w tym samym budynku, jednakże, jak sama nazwa wskazuje, ulokowany w jego dolnej części. W tym miejscu często odbywały się spotkania Towarzystwa Miłośników Ziemi Rypińskiej. Dziś w wielu miastach Polski dawne lokale przeżywają swoją drugą młodość. Powstają również zupełnie nowe, z powodzeniem nawiązujące swym menu oraz wystrojem do poprzedniej epoki. Pozostaje więc mieć nadzieję, iż w Rypinie zdarzy się to samo, i któreś z przywołanych tu miejsc doczeka się reaktywacji.

Reklama

 

Tekst i fot. 

Adam Wojtalewicz

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    gość 2016-10-27 18:56:13

    Już sobie wyobrażam, jak Sartre z Simoną rżną w szachy w Domu Kultury ;) A poza tą złośliwostką na temat drobnej niezręczności, chciałbym podziękować Autorowi za przypomnienie miejsc, których już nie ma. Też kocham Rypin!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Rypin-cry.pl




Reklama
Wróć do