Reklama

Józef Kolasiński – Sprawiedliwy z Rypina

Tygodnik CRY
10/03/2017 08:47

Kibicom Lecha Rypin jego nazwisko kojarzy się zapewne z początkami klubu, który wspólnie z ojcem Romanem zakładał, i w którego pierwszej drużynie grał wspólnie z bratem. Nieco zapomniany w rodzinnym mieście, uhonorowany został tytułem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata” za odwagę i poświęcenie, z jakim ratował Żydów w getcie warszawskim

Józef Kolasiński, syn Romana i Heleny z Wiśniewskich, urodził się 2 września 1905 roku. Miał brata bliźniaka – Bronisława, braci Tadeusza, Stanisława i siostry: Krystynę, Halinę i Marię.
Jako 17–latek, wspólnie z ojcem, społecznikiem i radnym miejskim, w 1922 roku współtworzył w Rypinie Klub Sportowy „Lech”, był też zawodnikiem jego pierwszej drużyny. Absolwent gimnazjum i szkoły muzycznej, w wieku 25 lat przeniósł się do Warszawy. Tam pracował w Operetce Warszawskiej i założył rodzinę.

Rodzina Kolasińskich

Warto słów kilka wspomnieć o rodzinie, w której się wychował, a o której Henryk Yoffe napisał: Rodzice jego byli liberalni, postępowi. Obce im były jakiekolwiek uprzedzenia. Nieprzypadkowo matkę Józefa nazywano „Iidisze Mame”.
Ojciec Józefa, Roman Kolasiński, urodzony w 1883 roku w Rypinie, był patriotą i społecznikiem. Walczył w I wojnie światowej. W 1920 r., w czasie wojny polsko-bolszewickiej, był członkiem Obywatelskiego Komitetu Obrony Państwa na Powiat Rypiński. Jak już wspomniałam wcześniej, był również współzałożycielem Klubu Sportowego „Lech”, a także przewodniczącym komitetu budowy boiska sportowego, oddanego do użytku w kwietniu 1924 roku. Budowę tego obiektu Roman Kolasiński wsparł również finansowo. Od 1922 roku pełnił funkcję wiceprezesa, a od 1925 do 1930 roku prezesa Towarzystwa Muzyczno-Dramatycznego „Lutnia” w  Rypinie. Angażował się w działalność rypińskiej Ochotniczej Straży Pożarnej (w latach 30. pełnił w niej odpowiedzialną funkcję gospodarza) i Komunalnej Kasy Oszczędnościowej, której członkiem zarządu był od 1935 roku. W ostatniej kadencji przed wybuchem II wojny światowej zasiadał w Radzie Miasta.
Brat bliźniak Józefa, Bronisław, także był piłkarzem Lecha. Po kontuzji przestał grać w drużynie, ale ze sportem nie zerwał – sędziował mecze. Do wybuchu wojny pracował jako księgowy w Spółdzielni Mleczarskiej „ROTR”. W sierpniu 1939 roku zgłosił się na ochotnika do wojska. Trafił do 8. Pułku Artylerii Ciężkiej w Toruniu. Walczył w obronie Twierdzy Modlin, w wyniku odniesionych ran zmarł w Warszawie w Szpitalu Ujazdowskim w grudniu 1939 roku.

Urodzony w 1907 roku Tadeusz, także piłkarz Lecha, w 1939 roku jako powołany został do 18. Pułku Ułanów w Grudziądzu. Walczył w obronie Warszawy, po demobilizacji na krótko wrócił do Rypina, a następnie wyjechał do Gdyni, gdzie rozpoczął działalność konspiracyjną. Ta zaprowadziła go do Warszawy, a następnie – przez Węgry, Jugosławię i Włochy do Francji, gdzie formował się rząd polski. Po upadku Francji Tadeusz trafił do Szkocji, gdzie wstąpił do Samodzielnej Brygady Spadochronowej dowodzonej przez gen. Sosabowskiego. W stopniu podporucznika walczył i zginął 24 września 1944 roku w bitwie pod Arnhem i tam też został pochowany.
I byli Żydzi w Rypinie...

W dniu wybuchu II wojny światowej powiat rypiński zamieszkiwało 6 tys. Żydów. W samym mieście stanowili 30 proc. mieszkańców. Jeszcze przed wojną niektórzy zdecydowali się na emigrację do Palestyny, inni na wyjazd do rodzin, np. w Warszawie. Tych, który pozostali, czekały terror i prześladowania, a następnie wysiedlenie.

W czasie okupacji Rypin znalazł się w Okręgu Gdańsk – Prusy Zachodnie Rzeszy. Prześladowania Żydów rozpoczęły się już 8 września 1939 roku. To wtedy Niemcy rozpoczęli rewizje w żydowskich mieszkaniach. 10 września wezwano Żydów do stawienia się przy gmachu gimnazjum. W czasie tej zbiórki zostali dotkliwie pobici. Wszyscy mężczyźni w wieku 18–30 lat zobowiązani zostali do pracy przy budowie gimnazjum. Pracowali po kostki w mokrej glinie, obrzucani przez Niemców cegłami i kamieniami, bici. Przy tej budowie życie stracił 18-letni Jakub Czarnoczapka – zmarł z przerażenia po tym, jak strzelał do niego nadzorujący pracę Niemiec.

27 września Niemcy podpalili rypińską synagogę, znajdującą się przy dzisiejszej ul. 21 Stycznia. Spłonęła doszczętnie. Zamkniętym w niej zakładnikom, w tym Szymonowi Cukiermanowi, który uratował jeden zwój Tory, udało się zbiec. Ale oprawcy następnego dnia aresztowali prezesa gminy żydowskiej Szymona Kohna. Niemcy zarzucili Żydom podpalenie synagogi i zażądali wpłacenia 30 tys. zł kontrybucji.
Oprócz kradzieży, konfiskaty majątków, sklepów, warsztatów pracy – Niemcy zmuszali żydowskich mieszkańców miasta do prac takich jak rozbiórka Bramy Sierpeckiej w święta Bożego Narodzenia 1939 roku, po której zagoniono ich nad Rypienicę i nakazano się wykąpać. Od 26 października 1939 roku każdy Żyd w  wieku od 14 do 60 lat miał obowiązek pracy przymusowej.

Ofiar prześladowania i mordów, dokonywanych na Żydach w Domu Kaźni, Lasku Rusinowskim i innych miejscach w tym artykule wyliczyć nie sposób. A jako że teren III Rzeszy miał zostać „oczyszczony” z Żydów, nakazano im w końcu opuszczenie miasta.
14 listopada 1939 roku wezwano rypińskich Żydów do stawienia się na Rynku. Nakazano im spakowanie niezbędnych rzeczy, pościeli i opuszczenie miasta w ciągu dwóch dni. Ostatnie rodziny żydowskie wysiedlono z wiosną 1940 roku.

Wypędzeni z domów, trafili rypińscy Żydzi do gett, m.in. w Mławie, Płońsku, także w Warszawie. W gettach ginęli z głodu, chorób, od kul i w wyniku pobicia. Nazwiska rypińskich Żydów są też wśród ofiar obozów zagłady w Treblince, Chełmie, Bełżcu, Sobiborze, Auschwitz...

Pomoc na wagę życia

W ratowanie rypińskich Żydów zaangażował się Józef Kolasiński, przy czym warto pamiętać, że pomagała mu w tym rodzina. Nawiązał kontakt z przebywającymi w getcie: Beldykierem, Kaczorem, Grudówną, Gronerami. Od 1940 roku dostarczał dla rodzin żydowskich żywność. Kiedy na przełomie roku 1941 i 1942 getto zostało niemal całkowite odcięte od „aryjskiej” części Warszawy, Józef Kolasiński zdobył przepustkę, która pozwalała mu na wejście do dzielnicy zamkniętej. Za własne pieniądze wynajmował ciężarówki z elektrowni i gazowni i w przebraniu pracownika tych instytucji dostarczał na teren getta żywność, która pozwalała na przetrwanie.

Razu pewnego w jego mieszkaniu położonym przy paszczy lwa, w niemieckiej dzielnicy, zjawił się Hersz (Heniek) Groner, spuchnięty, zbiedzony, w opłakanym stanie. Drzwi przed nim otworzyły się na oścież.... Groner przebywał w mieszkaniu Kolasińskiego 2 tygodnie. 8-osobowa rodzina, nie wyłączając służącej, wiedziała kto się u nich ukrywa – pisał Henryk Yoffe.

Józef Kolasiński zdobył dokumenty dla Gronera i wynajął dla niego mieszkanie. Kiedy ta kryjówka została „spalona”, postarał się o schronienie dla niego u ogrodnika, w cieplarni na Powązkach. Za milczenie ogrodnik otrzymywał od Kolasińskiego wynagrodzenie.

Dwóm znajomym z Rypina – Beldykierowi i Kaczorowi – Kolasiński przekazał ogromną jak na owe czasy sumę 35 tys. zł na utrzymanie. Wspomagał Grudównę, siostrzenicę Purmana-Purmańskiego, którego również uchronił od śmierci: Dowiedziawszy się o jego adresie i będąc w stanie beznadziejnej rozpaczy poszedłem do niego – przebrany za kolejarza – i opowiedziałem mu, że Żyd z Rypina prosi o jego pomoc (nie będąc pewien, jak on tę prośbę przyjmie, nie zdradziłem, kim jestem). W pokoju obecny był ojciec Józka, p. Kolasiński. Słysząc o mojej prośbie, zerwał się z krzesełka, na którym siedział, przystąpił, wzruszony do głębi serca, do syna i wykrzyknął: „Józef, ratuj!”. Ten głęboki, czysty, ludzki odruch rozproszył moje podejrzenia. Józek przyrzekł natychmiast przystąpić do pracy. Umówiliśmy się na spotkanie nazajutrz koło stacji tramwajowej w pobliżu Żelaznej Bramy. Przy spotkaniu zdradził mi Józek, że on mnie od razu poznał jako kolegę z gimnazjum. Wspomnienia wspólnych przeżyć były oczywiście tematem pierwszego spotkania, Józek przyrzekł mi przede wszystkim pomóc pieniężnie. W tym czasie był też Józek dostawcą paczek żywnościowych do getta, w którym żyli i zginęli między innymi Żydzi z Rypina – wspominał Motek Purman.

Motkowi Purmanowi-Purmańskiemu Józef Kolasiński wyrobił Kennkartę i oryginalne dokumenty z Dyrekcji Kolei. Miał „dobry wygląd”, więc zamieszkał na Woli, u starszej kobiety, i mógł poruszać się po mieście. Na jego utrzymanie, podobnie jak innych, Kolasiński także łożył.
Spośród osób wymienionych wyżej, zginęli: Grudówna, Kaczor, Beldykier i jego syn Jerzy, któremu Kolasiński również chciał ocalić życie i proponował, że pomoże mu dostać się do partyzantki. Jerzy jednak nie chciał rozstawać się z ojcem i z siostrą, i razem z nimi zginął.

W kwietniu 1943 roku w getcie wybuchło powstanie, po którym nastąpiła jego ostateczna likwidacja. Nieco ponad rok później powstanie warszawskie niemal zmiotło z powierzchni ziemi stolicę naszego kraju. Kolasińskiemu z rodziną udało się dotrzeć do Rypina w 1945 roku. Tam, w rodzinnym domu, okazało się, że jego matka Helena ukrywała przez rok Gronera i Purmana. Obaj uratowani po zakończeniu wojny wyjechali do Izraela.

Józef Kolasiński uhonorowany został w 1965 roku tytułem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”. W Jerozolimie rośnie posadzone przez niego drzewko pamięci.

Z wizyty w Izraelu Józef przywiózł Księgę Pamięci rypińskich Żydów, którą podarował Muzeum Ziemi Dobrzyńskiej w Rypinie. Zmarł w 1979 roku w Warszawie.
 

Agnieszka Boruszkowska
Fot. strona internetowa
Yad Vashem

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    gość 2018-06-14 11:41:41

    W ostatnich dniach maja 2018r byłem w Jerozolimie i odnalazłem drzewko pamięci z tabliczką " Józef Kolasiński"

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    gość 2020-01-14 20:43:08

    To mój wujek pamiętam Go dobrze.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    gość 2020-01-14 20:45:16

    To mój wujek pamiętam Go dobrze.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Rypin-cry.pl




Reklama
Wróć do